- Co się stało?- zapytał patrząc na nią. Był
zmęczony. Oddychał płytko, jakby przed chwilą przebiegł maraton.
Anka chwyciła za rękaw jego skórzanej kurtki i zaprowadziła w
miejsce, do którego nie dochodziły dźwięki z sal. Jakiś składzik, czy zwyczajnie
niezajęta przestrzeń.
- Mój tata umarł- powiedziała beznamiętnie.- Musisz
szybko coś zrobić, żeby żył.
Dawid popatrzył na nią. Jego spojrzenie było pełne litości.
- Nie mogę nic zrobić- odparł.
- Kłamiesz!- krzyknęła.- Ratuj go, przecież jesteś
wampirem. Ty też kiedyś umarłeś, ale tu jesteś. Musisz go ożywić. Nie obchodzi
mnie to czy będzie pił krew. Może być wiecznie młody, ale musi tu być. Nie
możemy żyć bez niego...
- Nie da się już nic zrobić- powiedział załamany.
- Nienawidzę cię!- wykrzyczała rozżalona.
- Nie mów tak.
- Ale to prawda. Nienawidzę cię.- Tym razem
powiedziała to zupełnie bez emocji. Wpatrywała się w płytki na podłodze,
pomiędzy nią, a chłopakiem. Dawid powoli zbliżał się do niej, jakby się jej obawiał.
Jakby była dzika. W końcu znalazł się blisko niej. Wyciągnął ręce. Przytuliła
się do niego, wbijając paznokcie w jego plecy. Zabolało, ale nie odezwał się
ani jednym słowem. Anka wyrzucała z siebie cały gniew, wbijając się w jego
skórę.- Przepraszam- powiedziała cicho.
Wampir objął ją jeszcze mocniej. Chciał przejąć na siebie cały ból,
który w niej spoczywał, ale nie mógł tego zrobić. Mógł tylko trochę jej ulżyć
poprzez swoją obecność.
Ania odchyliła głowę do tyłu i spojrzała na Dawida.
- On tu jest- powiedziała patrząc mu w oczy.
- Kto?
- Mój tata.
- Tak. Jest tutaj- przytaknął i pogładził ręką jej
włosy.
- Nie proszę, żebyś mnie pocieszał. Mój tata tu jest.
Naprawdę tu jest. Czuję jego obecność. Nie widzę go, ale wiem, że to on- mówiła
z przekonaniem.
Chłopak był tym zafascynowany. Biorąc pod uwagę to kim był, wiedział,
że na tym świecie wszystko jest możliwe.
- Skąd wiesz, że to on?- zapytał szczerze, wierząc w jej
słowa.
- Nie wiem. Czuję zapach jego perfum i coś w środku
mówi mi, że to tata. Myślisz, że on chce się ze mną pożegnać?- zapytała cicho i
wtedy pojawiła się pierwsza łza. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że to może
być koniec, że tak ojciec chce jej dać do zrozumienia, że naprawdę odchodzi.
- Chciałbym ci odpowiedzieć, ale nie wiem co dzieje
się z duszą po...- nie chciał użyć słowa "śmierć". Zastanawiał się
jakie słowa będą najbardziej odpowiednie- po opuszczeniu ciała- dodał po
namyśle.
- Nie powiedziałam mu nawet...- łzy ugrzęzły jej w
gardle- nie zdążyłam mu powiedzieć, że go...- nie była w stanie dokończyć
zdania.
- On wie, że go kochasz- przytrzymał dłoń Ani obiema
rękami- zawsze to wiedział i jeśli tu jest to na pewno przekonał się o tym.
- Jest. Stoi za tobą- łykała swoje łzy i dławiła
się nimi. Ledwie wypowiadała słowa.
- Aniu, tata cię nie zostawi. Będzie przy tobie. Ja
też tu będę- zapewnił.
- Zawsze?
- Zawsze- przytaknął pewnie.
- Nie tak jak Wiki i Igor?- głos jej się łamał.
- Zawsze- powtórzył, wtulając się w jej brązowe
loki.
- Muszę iść do mamy i Oliwii. Nie mogą być same-
ocierała łzy.
- Nie mogą. Odwiozę was do domu.
Poszli korytarzem pod salę, w której leżał ojciec. Mama i Oliwia cały
czas tam były. Siedziały na krzesłach. Blondynka tuliła mamę. Anka podeszła
bliżej.
- Mamo!- powiedziała nieśmiało.
Kobieta popatrzyła na nią podnosząc twarz. Oczy miała czerwone i
spuchnięte od płaczu, a cerę bledszą niż kiedykolwiek.
- Jedźmy do domu- dodała córka.
- Anka ma rację. Lepiej będzie jak stąd pojedziemy-
powiedziała ochrypłym głosem Oliwka. Ona też miała spuchnięte powieki.- Ale
mama nie może prowadzić.
- Dawid powiedział, że nas odwiezie.- zerknęła do
tyłu. Chłopak stał parę metrów za nią. Siostry pomogły wstać mamie i
zaprowadziły ją do samochodu. Polikarp odwiózł je bezpiecznie do domu i
zaparkował ich samochód w garażu, po czym poszedł z Anią do jej pokoju. Mama i
Oliwia były tak zmęczone, że od razu po przyjeździe usnęły.
Wampir siedział obok dziewczyny na jej łóżku.
- Lepiej będzie jeśli ty też się położysz- zwrócił
się do niej.
- Nie mogę. Nie dam razy zasnąć.
- Ale to ci pomoże dość do siebie.
- Nic mi nie pomoże. Mój tata nie żyje i to na
pewno Antonii go zabił. Tata powiedział mi, że go widział- za każdym razem, gdy
wypowiadała słowo "tata" czuła silny ucisk w klatce piersiowej,
ciężko było jej oddychać.-On na pewno go zabił, żeby nie zdradzić się przed
ludźmi. To potwór!- krzyknęła.
- Taki jak ja- zamyślił się Dawid.
- Nieprawda. Ty jesteś zupełnie inny. Nie zabiłbyś
mojego ojca. Jak ja mam żyć bez jednego z rodziców?
- Ja też straciłem rodzinę- wyznał chłopak.
- Tak, ale to coś innego. To ty od nich odszedłeś.
- Nic o mnie nie wiesz- wstał z miejsca i skierował
się do drzwi balkonowych.
- Skąd mam coś o tobie wiedzieć, jeśli nic mi nie
mówisz? Nie opowiadałeś mi nigdy o swoich rodzicach.
Chłopak się zamyślił. Wyglądał tak, jakby miał się rozpłakać. Anka
stanęła na nogi i podeszła do niego. Dzieliła ich odległość dwóch kroków. Dawid
popatrzył na nią, szybko wyszedł na balkon i skoczył do ogrodu. Dziewczyna
potem widziała już tylko cień znikający za drzewami.
- Przepraszam!- krzyknęła w jego kierunku łamiącym
się głosem. Był już zbyt daleko, żeby ją usłyszeć. Wróciła do pokoju. Zamknęła
przeszklone drzwi i osunęła się po nich na podłogę. Objęła dłońmi swoje
ramiona. Trzęsła się, ogarnęło ją zimno. "Czemu?"- mówiła do siebie w
myślach. "Czemu muszę wszystko tracić? Obiecał mi, że zawsze tu będzie,
ale ja nie obiecałam jemu, ze go nie urażę".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz