poniedziałek, 17 grudnia 2012

4. Zerwanie z przeznaczeniem

  Anka zasnęła zaraz po tym jak Dawid odprowadził ją do domu dziadków. Miała za dużo wrażeń. Wampir stał nad jej łóżkiem i patrzył jak oddycha. Zrobiło mu się jej żal. Wiedział, że z Karoliną nie ma żartów, ale teraz nie mógł już nic zmienić. Zaakceptowała przecież jego decyzję, że to właśnie Ania straci dla niej życie. Powiedział jej to pierwszej nocy, kiedy wyszedł, żeby się pożywić. Teraz zastanawiał się jak to możliwe, że są w nim resztki sumienia, przecież nie chciał jej zabijać. Nie chciał patrzeć jak ginie bezbronna dziewczyna, z którą niewątpliwe coś już go łączyło. Polubił ją. Przed nią dawno nie polubił żadnego człowieka. Miał tylko Karolinę i teraz też Anię, ale nie chciał brać pod uwagę myśli, że może patrzeć na piękne, kasztanowe włosy Ani, jej zielone oczy i ciepły uśmiech, wiedząc, że w środku jej nie ma. Nagle usłyszał głębszy oddech Anki, obudziła się.
     - Czy ty nigdy nie śpisz?- zapytała poirytowana. Nie potrafiła być miła, po doświadczeniach wczorajszego wieczoru.
     - Nigdy- powiedział spokojnym tonem.
     - Dziwny jesteś- patrzyła na niego przez chwilę, po czym gwałtownie wstała z łóżka i zaczęła zbierać swoje rzeczy. Pakowała je do torby.
     - Co ty robisz?- zapytał zdziwiony- po co się pakujesz?
     - Idę do domu! Mam dość wakacji, dosyć tego wszystkiego. Chcę odpocząć i przestać się bać. Cały czas mam przed oczami tą rozszarpaną, martwą dziewczynę. Co mogło ją zabić? Przecież nie ma tu dzikich zwierząt, ani potworów.
     - Zdziwiłabyś się ile tu się ich czai- chciał ją rozbawić, ale to nie był dobry czas na śmiech.
     - Przestań! Denerwujesz mnie- krzyknęła na niego- Czy ty możesz śmiać się z takich rzeczy?
  Nastała cisza. Nie mięli już ochoty ze sobą rozmawiać. Ania właśnie pakowała ostatnią bluzkę do torby. Wzięła bagaż w rękę i wyszła z pokoju do kuchni. Stała tam babcia z dziadkiem. Rzuciła im krótkie"Do widzenia" i wyszła z domu. Podeszła do roweru, który stał na podwórku, chciała być szybciej w domu, ale rower miał zepsuty łańcuch. Nie przejęła się tym, zostawiła go i ruszyła przed siebie. Chwilę po tym poczuła dotyk silnej ręki na ramieniu. Przestraszyła się i szybko odwróciła twarz. Stał za nią Dawid.
     - Odprowadzę cię- zaoferował.
     - Nie potrzebuję twojej łaski.
     - Jakiej łaski? Po prostu chcę cię odprowadzić.
     - Rób co chcesz- odpowiedziała, mając nadzieję, że odczyta to jak zaproszenie do tego, żeby z nią poszedł, bo trochę bała sie samotnej drogi przez las.
     - No to cię odprowadzę- skinął głową. Chwycił jej torbę i poszli.
  Szli w ciszy. Słychać było tylko ciche kroki Ani. Dziewczyna zaczęła zastanawiać się kim jest Dawid i czego właściwie od niej chce. Zjawił się nagle i chodził za nią krok w krok. W nocy obserwował jak śpi, ale najgorsze było to, że wszystkim znajomym przedstawiała jako przyjaciela kogoś, kogo w ogóle nie znała. Błądziła tak myślami. Wreszcie chłopak przerwał ciszę:
     - Gdzie ty właściwie mieszkasz?
     - A dlaczego się tak mnie uczepiłeś?- odpowiedziała pytaniem na pytanie- A może chcesz ze mną zamieszkać, co?- wyrzuciła mu poirytowana i wyraźnie zniesmaczona jego zachowaniem.
     - Nie, dziękuję. Mam gdzie mieszkać- uśmiechnął się do niej kwaśno.
     - Czego ty ode mnie chcesz?- była zaciekawiona całą tą sytuacją.
     - Niedługo się dowiesz.
  Anka zaczęła się bać. W myślach zadawała sobie pytanie czego się dowie. W filmach, które oglądała w takiej sytuacji bohaterki dowiadywały się, że są adoptowane, ale w jej przypadku to nie było możliwe. Była bardzo podobna do swojej matki. Miała po niej kształt twarzy i oczy. Córką swojego ojca też była. Włosy miała takie jak on: kasztanowe i lekko kręcone. Nie miała pojęcia o co chodzi nieznajomemu i to budziło w niej ogromny lęk.
     - Już niedaleko- powiedział.
  Dziewczyna przełknęła ślinę. Teraz to wiedziała. To nie był film obyczajowy, to horror. Byli w środku drogi przez las. Co mogło ją tu spotkać? Przez głowę przemknęła jej tylko jedna myśl: jak najszybciej się stąd wydostać. Oczywiście na drodze nie było nikogo, kogo mogłaby poprosić o pomoc. Ruszyła przed siebie szybkimi susami, biegła co sił w nogach. Nie miała pojęcia jak to się stało, ale czuła, że minął ją jakiś cień. Biegnąc przed siebie nagle wpadła na Dawida. Złapał ją za ramiona. Podejrzany uśmiech nie schodził mu z twarzy. Była bezsilna. Chłopak szybkim ruchem ręki chwycił ją i szarpnął w głąb lasu. Pod stopami łamała drobne gałęzie, słyszała szelest liści, ale najgłośniejszy był jej oddech: szybki i płytki. Serce biło jej coraz szybciej. Poczuła jak na jej twarzy tworzy się ze strachu rumieniec. Nogi zaczęły jej się uginać, ręce drżały. Nie mogła oddychać. Dawid zaprowadził ją na sam środek lasu. Miejsce jak każde inne w lesie teraz jak nigdy dotąd budziło grozę. Odsunęła się od chłopaka, chciała być jak najdalej. Wampir popchnął ją, uderzyła plecami o pień drzewa. Zabolało, ból promieniował do reszty ciała. Osunęła się na ziemię. Chciała zacząć krzyczeć ze wszystkich sił, ale czuła, że coś odbiera jej całe powietrze, zaczęła się dusić. Chciała stanąć na nogi. Jedną ręką zaparła się o drzewo, drugą położyła na ziemi, chciała się odepchnąć. Pod prawą ręką poczuła coś dziwnego, odwróciła się. To, co zobaczyła przeraziło ją jeszcze bardziej. Do tej pory nie wiedziała, że to jest tu możliwe. Na liściach leżała ręka. Przerażająca, okropna, blada ręka. Sama ręka, bez reszty ciała. Anka automatycznie poderwała się do góry. Stanęła na nogach. Spojrzała z pogardą i obrzydzeniem na Dawida. Wiedziała, że wiele już nie zdziała. Wskazała palcem część ciała leżącą na liściach.
     - Teraz kolej na mnie?- powiedziała cicho. Chciała to wykrzyczeć, ale nie miała dość siły.
     - Tak- odpowiedział surowo.
  Moment później krzyknął:
     - Karolina! Jestem.
  W chwili, kiedy to powiedział zerwał się silny wiatr. Liście zaczęły się unosić i wirować dookoła Anki i Dawida. Ania nie zwróciła uwagi na głupie liście. Zastanawiało ją jedno: słyszała już to imię. Chłopak mówił jej, że Karolina to ta, która nie żyje. Wcześniej uważała to za głupie bajki, ale to nie mógł być zbieg okoliczności. Mówił, że nie ma nic wspólnego ze śmiercią Karoliny i, że szuka ciała. Znalazł je, "więc czego chce ode mnie" myślała. Potrząsnęła głową i odpędziła wszystkie myśli. Nie było przed nią Dawida.Popatrzyła na miejsce, w którym widziała oddzieloną od reszty ciała rękę kobiety i doznała kolejnego szoku. Chłopak klęczał nad ciałem, które odsłoniło się pod wpływem dziwnego wiatru, który porwał liście. Dziewczyna była blondynką. Jej ciało było całkowicie rozczłonkowane. Osobno ręce, połamane nogi. Przed Anką toczyła się scena jak z najbardziej strasznego horroru. Brunetka zamarła. Nie miała pojęcia jak to możliwe, ale dziewczyna żyła.
     - Muszę się pożywić- wysyczała Karolina.
     - Zaraz ją przyprowadzę- odpowiedział.
     - Nie chcę jej, chcę czegoś mocniejszego, chcę ciebie.
  Ania przysłuchiwała się tej rozmowie, ale nie miała zamiaru uciekać. Wiedziała, że Dawid i tak ją dogoni.
     - Piłam już coś mocniejszego wcześniej- uśmiechnęła się sama do siebie i oblizała wargi, wspominając smak.
     - Co? Kto u ciebie był?- Dawid był zdenerwowany wyznaniem Karoliny.
     - Był tu Antonii- powiedziała dumna z siebie.
     - Przemieniłaś go? Po co?
     - Chciał to go przemieniłam, nie marudź- dodała.
     - To niech teraz on ci pomoże szukać ofiary. Ankę zostaw w spokoju.
     - Oo, zaiskrzyło. Miałeś ją tu tylko przyprowadzić, a nie się w niej zakochać!
     - Nie zakochałem się w niej, a z resztą to już nie twoja sprawa- rzucił z pogardą.
  Spojrzał na nią ostatni raz i odwrócił się w stronę przerażonej Anki.Chwycił ją za rękę i wzbili się ponad ziemię. Lecieli omijając wszystkie drzewa dookoła. Anka nie rozumiała nic z tego co się działo wokół niej. Straciła przytomność. Wampir szybkim ruchem złapał ją i chwilę później znowu znajdowali się na drodze. Dawid wziął jej torbę, którą tam wcześniej zostawił i ocucił dziewczynę. Otworzyła oczy i zaczęła krzyczeć. Przyłożył jej palec do ust, aby ją uciszyć.
     - Spokojnie, już nic ci nie grozi. Nikomu nie zrobię krzywdy- oznajmił ze łzami w oczach.
  Nie wiedział co ma zrobić, nie chciał, żeby Anka go nie pamiętała, chociaż z drugiej strony tak byłoby dla niej najlepiej. "Jestem egoistą"- pomyślał- " zawsze taki byłem". Spojrzał Ani głęboko w oczy.
     - Nie pamiętasz niczego od momentu, kiedy powiedziałem ci, że niedługo się dowiesz, czego od ciebie chcę.
     - Nie pamiętam- powiedziała posłusznie.
  Dawid był szczęśliwy, że miał wystarczająco dużo sił, żeby nią manipulować, jednocześnie obiecał sobie, że już nigdy tego nie zrobi.
     - No więc czego ode mnie chcesz- drążyła pytanie, które zadała przed chwilą.
  Dawid uśmiechnął się do siebie:
     -Niczego, no może odrobiny przyjaźni- odpowiedział.

sobota, 1 września 2012

3. Ofiara pocałunku

  Zbliżali się do umówionego miejsca. Jezioro było już niedaleko. Anka zauważyła znajomy, czerwony skuter, który po chwili zatrzymał się przed nią. Kierowca zdjął kask z głowy. Miał jasne, półdługie włosy, błękitne oczy i sporo bladobrązowych piegów wokół nosa. Był szczupły i wysoki. Nawet teraz podziwiała jego nadzwyczajną urodę, ale zanim zaczął cokolwiek mówić odezwała się Ania:
     - Nie, Robert. Nie chcę z tobą rozmawiać- zaprotestowała, jakby spodziewała się jego pytania.
     - Ale ja chcę cię tylko przeprosić za tamtą awanturę. Miałaś rację, powinienem był ci powiedzieć, że ją pocałowałem. Chociaż pocałunek to przecież nie zdrada- ostatnie zdanie wypowiedział szybko na jednym tchu i spojrzał na Anię.
     - Nie?- krzyknęła z żalem- To co jest zdradą?
     - No...- zawahał się- No dobra, przepraszam.
     - Nie chcę twoich przeprosin, mam cię dosyć. Idź stąd, nie chcę cię widzieć!- odwróciła się na pięcie, a po chwili znów popatrzyła na Roberta. Zadała mu pytanie: - Skąd wiedziałeś gdzie jestem?
     - Kochanie, tu była nasza pierwsza randka. Nad tym jeziorem. Pamiętasz?
     - Tak- powiedziała surowo- pierwsza i ostatnia.
     - Nie dałaś mi szansy na więcej.
  Anka wybuchła śmiechem, żeby się nie rozpłakać. Przestała być naiwna. Skończyła z uleganiem Robertowi. W końcu odparła:
     - Ale ja nie jestem tu z powodu jakiejś głupiej randki- mówiąc wypierała z siebie całe uczucie, jakim darzyła Roberta.
     - A kim jest ten chłopak?- zapytał zmieniając temat. Był wyraźnie zaciekawiony nieznajomym.
     - To nie twoja sprawa- zerknęła na Dawida i wpadło jej coś do głowy- To mój nowy chłopak- wypaliła, żeby zrobiło mu się głupio, ale nie spodziewała się reakcji Dawida, który automatycznie chwycił ją za rękę. Chwilę później zbliżył się do niej jeszcze bardziej. Stanął naprzeciw niej. Serce zaczęło jej bić mocniej. Wstydziła się go, przecież wcale go nie znała. Chłopak pochylił głowę i delikatnie musnął jej dolną wargę. Odwzajemniła pocałunek, żeby nie zdradzić się przed Robertem, który patrzył na parę z zadziwieniem. Jeszcze żadna dziewczyna go nie zdradziła, a tym bardziej w jego obecności. To było dla niego niewyobrażalne.
  Dawid popatrzył na niego ze śmiechem w oczach i poczuciem wyższości. Znów złapał Anię za rękę.
     - Skarbie, musimy już iść- powiedział do niej czule.
  Poszli przed siebie. Dziewczyna spojrzała na niego. Stanęła na palcach i szepnęła mu do ucha ciche:
     - Dziękuję.
     - Nie ma za co. To moja specjalność- rzucił z ironią w głosie.
     - Mogę cię o coś zapytać?- wypowiedziała nieśmiało. Spodziewała się, że ktoś tak tajemniczy nie pozwoli na zdradzenie choćby jednej, drobnej informacji o sobie.
     - Hmm... Niech się zastanowię.- nadal miał nieco ironiczny ton, specyficzny dla niego samego. Za każdym razem, kiedy tak mówił marszczył brwi, jednocześnie unosząc prawą do góry. Jego twarz wykrzywiała się w dziwny grymas- Pytaj, a później zastanowię się czy odpowiedzieć- uśmiechnął się z tym samym wyrazem.
     - Masz dziewczynę?
     - Trudno powiedzieć...- zamyślił się.
     - Co to znaczy trudno powiedzieć?
     - Trudno powiedzieć, to znaczy, że trudno powiedzieć, nie wiem jak ci to łatwiej wytłumaczyć.
     - Ciężko się z tobą rozmawia.
     - Nikt nie powiedział, że będzie łatwo, a jeśli to cię tak bardzo interesuje to tak, mam dziewczynę.
     - Więc dlaczego mnie pocałowałeś?
     - Daj spokój, po prostu chciałem zobaczyć minę tego głupka.
  Anka zaczęła się śmiać.
     - Masz rację, warto było to zobaczyć. Myślał, że jest niezastąpiony, że każda dziewczyna wybaczy mu wszystko, bo jest cudem.- nagle śmiech zmienił się w wyraz żalu. Po policzku spłynęła jej łza- Jak on mógł mi to zrobić? A ja wielka kretynka jak mogłam się nabierać na te jego bajki? Czy on kiedykolwiek powiedział szczerze, że mnie kocha?
     - Nie był pierwszym, ani ostatnim. Jest tylu fajnych chłopaków. No może wcale nie tak wiele, ale kilku na pewno- przeczesał włosy palcami, wskazując, że to on jest tym wymarzonym chłopakiem dla tysięcy dziewczyn- Chyba jeszcze nie było dziewczyny, której nie podobałby się Dawid- uśmiechnął się sam do siebie.
  Rozbawił Ankę. Dawno nikt nie potrafił tak poprawić jej humoru. Otarła łzy z bladych policzków i poprawiła brązowe loki.
     - Muszę jakoś wyglądać. zaraz będziemy na miejscu. Przypominam trochę człowieka?
     - Może troszeczkę- zaśmiał się Dawid. Ania odruchowo trąciła ręką jego ramię.
     - Co to znaczy troszeczkę?
     - A ty znowu z tymi swoimi pytaniami. Troszeczkę, znaczy odrobinę i takie tam. Chyba kupię ci jakiś słownik- spojrzał na nią- A tak serio to trochę dziwne, że dziewczyna w letni dzień ubiera długie dżinsy.
     - Nie lubię nosić krótkich spodni. Mam takie blade nogi, że na słońcu od razu mi się palą.
     - To tak jak mi...- powiedział cicho i zamyślił się.
     - Co mówiłeś?
     - Nic. Jesteśmy już na miejscu.
    - Tak- potwierdziła, chociaż Dawid nie pytał.
  Podeszli do grupy znajomych Ania już chciała przedstawić wszystkim chłopaka, ale zobaczyła przerażenie na twarzach ludzi.
     - Co się stało?- strach udzielił się też jej, chociaż nie znała jeszcze odpowiedzi na pytanie.
     - Tam w jeziorze jest trup- odezwał się jakiś chłopak z grupy.
     - Gdzie- dopytywał zaciekawiony Dawid.
     - Tam- wskazał palcem ten sam chłopak.
  Dawid poszedł w to miejsce. Jezioro było niemal przeźroczyste. Na skraju plaży leżało ciało od pasa zanurzone w wodzie. Podszedł jeszcze bliżej, zobaczył młodą dziewczynę, blondynkę z rozszarpanym gardłem i ubraniem rozdartym, jakby od szponów. Nie przestraszył się tego widoku. Raczej zastanawiał, kto mógł to zrobić. wiedział, że to nie jego sprawka, przecież starał się nad sobą panować. Poza tym pierwszy raz był w tym miejscu. Niemożliwe, żeby głód kierował nim, aż tak, żeby nie pamiętał co w danym czasie robił. Dopadła go myśl, że nie był sam. Poza nim w okolicy był jeszcze jeden, a może nawet kilka wampirów.
     - Zadzwońcie po policję- powiedział.
     

czwartek, 23 sierpnia 2012

2. Płonące oczy

  Anię obudziło dziwne przeczucie. Spojrzała na zegarek. Była czwarta. Zapaliła wysadzaną kolorowymi kamykami lampkę nocną i rozejrzała się po pokoju. Łóżko Dawida było puste. Nikt na nim nie spał, wyglądało dokładnie tak samo jak wieczorem. Pościel leżała nietknięta. Bardzo ją to zaniepokoiło. Nie wiedziała co się dzieje. Podeszła do okna i szybkim ruchem odsłoniła je, ściągając beżowe, długie zasłony. Zauważyła, że ktoś od stóp po szyję ubrany w czerń podpiera parapet na zewnątrz. Zastukała w szybę, myśląc, że to Dawid. W jednej sekundzie obiekt odwrócił się, a jego oczy płonęły. Hulał w nich ogień. Twarz wyrazem bardziej przypominała dzikie zwierzę, niż człowieka. Przerażona Ania upadła na podłogę i zaczęła krzyczeć. Nagle tak szybka jak się obrócił człowiek zniknął.
  Dawid natychmiast pojawił się w pokoju. Podbiegł do zapłakanej dziewczyny, chciał ją objąć, ale go odepchnęła i odsunęła się, podpierając się dłońmi.
     - To ty!- powtarzała- czym ty jesteś? No czym?- była zdezorientowana. Nie rozumiała nic z tego co sie działo i nie myślała o tym. O niczym nie myślała.
     - Spokojnie- chłopak spojrzał jej głęboko w oczy- Nic nie widziałaś. Idź spać.
     - Dobrze- odpowiedziała posłusznie. Otarł jej łzy dłonią, a ona znów spokojnie ułożyła się do snu.
  Tym razem obudziła się zrelaksowana. Z zamkniętymi oczami przeciągnęła się w łóżku. Otwierając oczy lekko się przestraszyła:
     - Dawid? Co ty robisz?- zapytała.
     - Nic, patrzę jak śpisz- odpowiedział. Siedział na podłodze obok jej łóżka. Nie wiedział dlaczego, ale nie mógł oderwać od niej wzroku.- Dobrze spałaś?
     - Tak, ale miałam dziwny sen.
     - Jaki?- denerwował się, że Ania może coś pamiętać.
     - Śniło mi się, że obudziłam się w nocy i...- urwała opowiadanie. Spojrzała na odsłonięte okno- zapomniałam. Babcia mówi, że jak po przebudzeniu spojrzy się w okno to zapomina się o czym był sen.
     - To dobrze- mruknął pod nosem chłopak.
     - Mówiłeś coś?- zapytała Ania
     - Nie, nic.
  Anka stwierdziła, że jest głodna. Ubrała się i poszła do kuchni, gdzie babcia smażyła naleśniki.
     - Mmm. Z jabłkiem?- spytała
     - Oczywiście, że tak. Za piętnaście minut będzie śniadanie- uśmiechnęła się do wnuczki.
     - To ja jeszcze pójdę na powietrze- oznajmiła i wyszła.
  Dzień był piękny, świeciło jasne, wakacyjne słońce, a drzewa oddychały nocną burzą. Z domu sąsiadów wyszła dziewczyna. Młoda brunetka miała bandaż na szyi.
     - Cześć Monika!- krzyknęła Ania w jej stronę.
     - Hej!- rzuciła Monika i ruszyła w kierunku koleżanki.
     - Co ci się stało w szyję?- spytała zaniepokojona Ania.
     - Nic takiego. Wczoraj w nocy wracałam z imprezy i...- w tym momencie dziewczyna urwała. Po chwili zastanowienia zaczęła mówić jak automat- i potknęłam się o jakieś kolczaste drzewo. Ktoś założył mi ten opatrunek, żebym się nie wykrwawiła. Pewnie niedługo będę mogła go zdjąć, a póki co wyglądam jak ofiara wypadku samochodowego w kołnierzu bezpieczeństwa- stwierdziła- A tak zmieniając temat to ładna dziś pogoda- uśmiechnęła się znajomo.
     - Tak, ładna. Dobra pogoda, żeby iść nad jezioro- odczytała intencje Moniki.
     - Właśnie chciałam to zaproponować. Może pójdziesz ze mną i moimi znajomymi po południu?
     - Czemu nie? A mogę wziąć ze sobą przyjaciela?- zapytała
     - Pewnie, że możesz. Impreza otwarta.
     - No dobra. To widzimy się po południu. Teraz muszę iść do domu. Pa.
     - Cześć- odpowiedziała Monika i obie poszły w swoją stronę.
  Ania wróciła do domu na śniadanie. weszła do kuchni, gdzie stała babcia. Była niewysoką, otyłą kobietą. Z jej twarzy nigdy nie schodził uśmiech. Była przeciwieństwem dziadka. Ten nikomu nie ufał i był bardzo podejrzliwy.
  Dziewczyna usiadła do stołu z babcią i dziadkiem.
     - A gdzie twój miły przyjaciel?- zapytała babcia
     - Nie wiem- odparła nastolatka- pewnie w pokoju- po chwili krzyknęła:- Dawid! Chodź do nas!
     - Już idę- rozległ się głos chłopaka. Moment później był już w kuchni.
     - Usiądź obok Anulki- powiedziała babcia- Zaraz dam ci śniadanie- dodała.
     - Nie, dziękuję. Nie trzeba- zapierał się jak gdyby się czegoś obawiał.
     - Nie masz się czego bać, moja żona bardzo dobrze gotuje, a naleśniki to jej specjalność- próbował namówić go dziadek.
     - Ale ja naprawdę nie chcę jeść. Nie jestem głodny, ale dziękuję bardzo.
     - Skoro nie chce to go nie zmuszajmy- Ania zakończyła rozmowę. Zjadła szybko i wyszła na ganek przed domem.
  Niedługo później wyszedł za nią Dawid. Anka nie miała pojęcia co jej się działo, kiedy on był przy niej. Obserwowała go. Poruszał się tak jakby jego stopy nie dotykały ziemi. Jego ruchy nie wytwarzały najmniejszego szelestu. Skórę miał bladą, bardzo bladą. Była niemal koloru mleka. Karnacja idealnie kontrastowała z czernią jego oczu i kruczymi, błyszczącymi włosami, na których na tle słońca zdawało jej się widzieć kolory tęczy. Wzrost miał odpowiedni dla chłopaka w osiemnastym roku życia. Nie był ani zbyt niski, ani wzrostu koszykarza. Ciało miał wysportowane. W przylegającej koszulce idealnie rysowała się jego wyrzeźbiona klatka piersiowa. Całość składała się w cudowny obraz, nierealny dla otaczającego ją świata, bo chociaż chłopak był bardzo przystojny, to wyglądał trochę tak, jakby wyrwał się z innej epoki i tylko ubiór wypożyczył z dwudziestego pierwszego wieku.
  Ania nawet nie spostrzegła, kiedy chłopak podszedł bliżej. Po chwili zamyślenia zaczęła mówić:
     - Poszedłbyś ze mną i znajomymi mojej koleżanki na imprezę?
     - A co to za impreza?- widocznie był zaciekawiony.
     - W sumie to nic takiego. Pójdziemy sobie nad jezioro, potańczymy, pogadamy.
     - Nie wiem. Chyba powinienem już iść.
     - Dlaczego iść? przecież nikt cię stąd nie wygania.
     - Dobrze, mogę zostać- odpowiedział, odbierając słowa Anki jak zaproszenie do dalszego pobytu- To kiedy ta impreza?
     - Dzisiaj w południe. To co, pójdziesz?
     - Czemu nie? Mogę iść- odpowiedział, a w myślach dodał "muszę zdobyć twoje zaufanie".
    

środa, 22 sierpnia 2012

1. Rozstania

  Ciało leżało już od kilku dni. Nikt go wcześniej nie zauważył, albo nie chciał widzieć. Dawid pożegnał ją samotnie, nie płakał nad zwłokami. Wiedział, że musi zrobić to, o co go poprosiła Karolina. Chciał znaleźć sprawcę jej wypadku, ale zakazała mu tego.
  Ania właśnie zerwała z Robertem, nie chciała, żeby nachodził ją w domu jak zwykle. Powiedziała matce, że skoro są wakacje, to musi odwiedzić babcię i dziadka. Spakowała kilka rzeczy do torby.
     - Mamo! Kiedy tata wróci z pracy?- zapytała
     - Nie wiem, pewnie póżno
     - To pójdę pieszo- oświadczyła dziewczyna
     - Chyba zwariowałaś, przecież to daleko. Ojciec cię jutro odwiezie. Jak chcesz iść z tą torbą?
     - Normalnie- odpowiedziała bez namysłu, zamykając za sobą drzwi.
  Szła szybko przed siebie. Nie chciała spotkać nikogo znajomego po drodze, a na pewno nie Roberta. Jakiś kilometr przed domem dziadków zaczepił ją młody chłopak o kruczoczarnych, prostych włosach.
     - Mam na imię Dawid- powiedział- Dokąd się wybierasz?- spojrzał jej głęboko w oczy.
     - Do dziadków- odpowiedziała- możesz iść ze mną, jeśli chcesz.
  Dawida nie zdziwiła ta propozycja, w przeciwieństwie do Anki. Ją samą zszokowały jej słowa, ale chlopak dobrze wiedział czego chce i dążył do tego. Zgodził się uprzejmie na " propozycję" Ani i żeby jej ulżyć wziął jej torbę.
     - To już niedaleko- stwierdziła po chwili.
  Dawid rozejrzał się. Przed nimi była droga dookoła zapełniona domami jednorodzinnymi, a od tej drogi odchodziły kolejne. Był to dziwny widok: wielkie skupisko budynków, a po nim nic. Znowu pusta droga przez las.
     - To tutaj- oznajmiła dziewczyna.
  Dom był niski. Parter i strych. Widać było, że należy do starszych ludzi. Był cały żółty, a przed nim znajdował się ganek z mnóstwem jabłek w koszykach. Ania zapukała do drzwi. Otworzył jej dziadek, zaraz za nim wyszła babcia. Ania przywitała się z nimi czule, po czym chciała przedstawić im Dawida. Wskazując na niego zaczęła mówić:
     - To jest Dawid, mój...- nastała cisza. No właśnie, kim on dla niej był? Znała go przecież tylko chwilę. Nie był to znajomy( jak sama nazwa wskazuje, znajomego trzeba znać). Zastanawiała się co powiedzieć, żeby nie okłamać rodziny. Nie musiała, zrobił to za nią chłopak.
     - przyjaciel- wtrącił kończąc zdanie Ani i przerywając ciszę.
  Dziadek popatrzył na Dawida. Widać było, że go nie polubił, w odróżnieniu od babci. Jej od razu przypadł do gustu.
     - Możesz spać w tym pokoju co zwykle- powiedział dziadek.
     - Możecie- poprawiła go babcia, uśmiechając się do chłopaka.
  Ania i Dawid poszli do pokoju. Dziewczyna zaczęła się zastanawiać nad tym co zrobiła, zabierając nieznajomego do domu i dlaczego to zrobiła.
     - Co ty tu właściwie robisz?- zapytała w końcu.
     - No dobra, powiem ci. I tak nie będziesz nic pamiętać. Szukam ciała.
     - Jak to ciała?- zastanawiała się. Zabrzmiało to groźnie. Nie rozumiała jak można szukać ciała.- Jesteś jakimś detektywem?- nagle przez głowę przeszła jej gorsza myśl- Masz coś wspólnego z czyjąś śmiercią?
     - Nie mam nic wspólnego ze śmiercią Karoliny- powiedział głośno rozżalony i spojrzał Ani znów głęboko w oczy- nic nie pamiętasz z naszej rozmowy.
     - Dobrze, nikomu nic nie powiem- oznajmiła dziewczyna.
     - Nikomu nic nie powiem?! To ty to pamiętasz?
     - Nie mam takiej krótkiej pamięci- chciała się zaśmiać, ale rozmowa nie była zabawna.
     - I co ja teraz zrobię?- pytał sam siebie.
     - No nic. Nikomu nic nie powiem. Obiecuję. A kim jest Karolina, jeśli mogę wiedzieć?
     - Nie możesz- chłopak był na siebie wściekły, że nie udało mu się wpłynąć na jej umysł
     - Dobrze, nie chcesz, nie mów- powiedziała spokojnym tonem.
  Dawid dziwił się sam sobie. Wiedział, że może jej zaufać jak nikomu innemu. Nawet przy Karolinie się tak nie czuł. Z jednej strony to go bardzo cieszyło, z drugiej to był jego największy problem.Po chwili milczenia Ania oznajmiła:
     - Późno już, idę spać. Dobranoc.
     - Tak, dobranoc- odpowiedział chłopak. Ania zasnęła prawie w tym samym czasie, kiedy wypowiadała te słowa.