czwartek, 27 czerwca 2013

19. Wspomnienia

  Za oknem padał deszcz. Jakby nawet niebo płakało po odejściu ojca. Teraz po pogrzebie wszystko było jakieś inne. Puste. Godziny spędzone w ciszy. Mijanie w salonie matki z podkrążonymi oczami i Oliwki w czarnej, długiej sukience. Wszystko to nie pasowało do dawnego porządku. Ale nic już nie mogło być takie jak wcześniej. Dzisiaj co chwilę dzwonił dzwonek do drzwi. Cały czas ktoś przychodził dodać im otuchy, zapewnić, że wszystko będzie dobrze. Najpierw znajome mamy, później przyjaciółki Oliwii i kilkoro jej byłych chłopaków. Dziesiątki ludzi, ale nikt specjalnie do Ani.
  "Nie można mieć przyjaciół, jeśli rani się wszystkich dookoła"- nękały ją myśli. Siedziała w salonie na kanapie, obok niej była Oliwia, która zamyślona patrzyła sobie na ręce. Mama rozmawiała z babcią i dziadkiem w kuchni. Dziadkowie zdecydowali się zostać kilka dni z nimi, żeby im pomóc. Nagle zadzwonił dzwonek. Oliwia poszła otworzyć drzwi. Przed domem stał piękny chłopak ubrany na czarno z kilkoma piegami wokół nosa.
     - Jest Ania?- zapytał smutnym, niepewnym głosem.
     - Tak, wejdź- zaprowadziła go do pokoju.
     - Cześć Ania- powiedział smutno- bardzo mi przykro.
     - Robert- wstała z kanapy i powoli podeszła do chłopaka. Uścisnęła go mocno.
     - Jak sie czujesz?
     - Teraz lepiej. Dziękuję, że przyszedłeś.- Poczuła ulgę, gdy była przytulona do blondyna.
     - Miałem przyjść wcześniej, ale bałem się, że nie będziesz chciała mnie widzieć.
     - Przepraszam.
     - Ja ciebie też.
  Anka zerknęła za plecy Roberta. W korytarzu stał Dawid. Patrzył na nich, czując, że im przeszkadza. Ania puściła uścisk i podeszła do Dawida.
     - Głupio się zachowałem- powiedział Polikarp.- Właśnie straciłaś ojca, a ja obraziłem się na ciebie z głupiego powodu.
     - Gdybyś ze mną rozmawiał o swojej rodzinie nie palnęłabym takiego głupstwa- zdała sobie sprawę z tego, że oboje nadużywają słowa"głupota".- To moja wina. Powinnam była najpierw się zastanowić, a dopiero później mówić.
  Dawid nie odpowiedział. Nie było już nic do dodania.
     - Wejdź do środka- poleciła mu.
  Oliwia była zazdrosna, chociaż to nie był dobry moment. Blondynka zastanawiała się czy bardziej przystojny jest Dawid czy Robert. Dwaj najprzystojniejsi chłopcy jakich w ogóle kiedykolwiek widziała. Robert nieziemski, jakby namalowany. Dawid tajemniczy, co tylko dodawało mu uroku. Stali naprzeciwko siebie i przyglądali się sobie.
     - Jeszcze właściwie się nie poznaliście. To Dawid mój przyjaciel, a to Robert mój...
     - Przyjaciel- wtrącił Robert przyjaznym tonem.
  Obaj zdziwili się, kiedy usłyszeli słowo"przyjaciel", gdy Ania ich sobie przedstawiała. Blondyn był pewien, że Ania jest z Dawidem, po tym jak spotkali się nad jeziorem, a Polikarp był przekonany, że dziewczyna wróciła do Roberta, bo wchodząc usłyszał jak wypowiadał do niej "ja ciebie też". Teraz ani dziewczyna, ani żaden z chłopaków nie wiedzieli co powiedzieć. Do salonu weszła mama z babcią.
     - Dzień dobry- powiedzieli im chórem chłopcy.
     - O, dzień dobry. Dawid nawet się z nami nie pożegnałeś, kiedy wychodziłeś- zauważyła babcia.
     - Tak, przepraszam, ale musiałem wtedy dogonić Anię- uśmiechnął się do dziewczyny.
     - Ładna z was para- wtrąciła babcia, która znana była z tego, że lubiła wtrącać się w życie innych ludzi.
     - Babciu, to mój kolega. Nie jesteśmy parą- wyjaśniła.
     - A ja nic nie wiem o moich dzieciach. Byłaś z tym chłopakiem na wakacjach, a ja go nawet nie znam- matce zrobiło się przykro.
     - Mamo, to Dawid, mój przyjaciel- męczyło ją to ciągłe przedstawianie i powtarzanie w koło słowa "przyjaciel".
  Dawid podszedł do mamy  Anki, ukłonił się, delikatnie ujął jej dłoń i pocałował.
     - Miło mi- powiedziała zaskoczona zachowaniem chłopaka.
     - Nie będziemy wam przeszkadzać- oznajmiła Ania.- Chodźcie do mnie- rzuciła do chłopaków.
     - Ja właściwie muszę już iść- wyznał Robert- może niedługo wpadnę.
     - Dziękuję, że przyszedłeś.
     - Nie ma za co. Trzymaj się.
     - Odprowadzę cię do drzwi.
     - Nie, dziękuję. Trafię. Do zobaczenia.
     - Cześć- odpowiedziała mu.
     - Do zobaczenia- mruknął pod nosem Dawid.
  Ania i Polikarp weszli na pierwsze piętro do pokoju dziewczyny. Usiedli na kanapie.
     - Jak się masz po pogrzebie?- spytał.
     - Dobrze... To znaczy... Nie wiem. Dziwnie, ale dobrze.
     - A czy...- zawahał się- czy twój tata ciągle tu jest?
     - Nie. Tutaj go nie ma, ale czułam go, kiedy byłam na dole. Może jest z mamą.
     - Mam coś dla ciebie- powiedział zmieniając temat. Wyjął z wewnętrznej kieszeni kurtki małą, starą książkę.
     - Co to jest?- zapytała zdziwiona.
     - Album mojej rodziny- mówił zamyślony i smutny.
  Ania chwyciła dłonią jego nadgarstek, chciała dodać mu otuchy. Czuła, że wspomnienia o tym, że żył kiedyś zwyczajnie z rodziną dostarczają mu smutku i tęsknoty. Zwłaszcza tęsknoty.
  Chłopak powoli otwierał szarą, papierową książeczkę, która wcale nie przypominała albumu na zdjęcia. W końcu Anka ujrzała pierwszą fotografię. Była na niej młoda para. Mężczyzna w smokingu i kobieta w pięknej, białej sukni. Zdjęcie oczywiście było czarno- białe. Para była uśmiechnięta. Ona miała jasne włosy, on- czarne. "Piękni"- pomyślała Anka.
     - Czy to ty?- zapytała, bo mężczyzna na zdjęciu bardzo przypominał Dawida.
     - Nie- odparł twardo.- To mój ojciec i mama- na ostatnim słowie się zatrzymał i rozmarzył. Tęsknił za tą piękną blondynką i nie potrafił tego ukryć.- Brakuje mi jej.
  Anka go rozumiała. Straciła ojca i współczuła Dawidowi, że tak długo był sam. Musiało mu być ciężko.
     - Masz inne zdjęcia?- zapytała, żeby przestał się zadręczać i przewrócił kartkę. Tak też zrobił. Na drugim zdjęciu była ta sama para, ale z małym chłopcem.
     - Miałem wtedy pięć lat. Siedziałem u taty na kolanach i zastanawiałem się jak działa aparat. Mama mi powiedziała, że fotograf szybko zapamiętuje to jak wyglądamy, a później maluje to co zobaczył. Kiedy wracaliśmy do niego po odbiór zdjęcia zapytałem czemu nie używa kolorowych farb, ale mi nie odpowiedział.- Oczy chłopaka śmiały się na wspomnienie tamtych czasów. Przewrócił kartkę. Było na niej podobne zdjęcie. Ojciec, matka i dziecko, ale to nie był Dawid. Chłopiec ze zdjęcia miał bardziej okrągłą twarz i inny kolor włosów. Pomimo, że zdjęcie było czarno- białe, Ania wiedziała, że włosy chłopca są rude.
     - Kto to?- zapytała.
     - To mój młodszy brat. Franciszek.
     - Młodszy? Dlaczego wygląda na tym zdjęciu jakby też miał pięć lat?
     - Bo to zdjęcie było robione, kiedy miał dokładnie pięć lat. Taka tradycja- westchnął.
     - A jaka jest różnica wieku między wami? To znaczy była...- poprawiła się.
     - Sześć lat. Franciszek był o sześć lat młodszy ode mnie.
     - Twoi rodzice w ogóle się nie starzeli- zauważyła.- Wyglądają tak jak na zdjęciu z tobą.
     - Od kiedy pamiętam wyglądali tak jakby mieli po trzydzieści lat.- Dawid przewrócił kartkę. Na następnej było kolejne zdjęcie. Dwóch chłopaków, odświętnie ubranych. Jednym z nich był na pewno Dawid. Wyglądał dokładnie tak, jakby zdjęcie zrobiono przed chwilą. Drugim był rudy Franciszek, sporo niższy i młodszy od brata.
     - To moje ostatnie rodzinne zdjęcie. Miałem wtedy dziewiętnaście lat. Franciszek miał trzynaście. Miałem niedługo brać ślub.- Dawid z hukiem zamknął album zatrzaskując go obiema rękami.

środa, 26 czerwca 2013

18. Telepatia

     - Co się stało?- zapytał patrząc na nią. Był zmęczony. Oddychał płytko, jakby przed chwilą przebiegł maraton.
  Anka chwyciła za rękaw jego skórzanej kurtki i zaprowadziła w miejsce, do którego nie dochodziły dźwięki z sal. Jakiś składzik, czy zwyczajnie niezajęta przestrzeń.
     - Mój tata umarł- powiedziała beznamiętnie.- Musisz szybko coś zrobić, żeby żył.
  Dawid popatrzył na nią. Jego spojrzenie było pełne litości.
     - Nie mogę nic zrobić- odparł.
     - Kłamiesz!- krzyknęła.- Ratuj go, przecież jesteś wampirem. Ty też kiedyś umarłeś, ale tu jesteś. Musisz go ożywić. Nie obchodzi mnie to czy będzie pił krew. Może być wiecznie młody, ale musi tu być. Nie możemy żyć bez niego...
     - Nie da się już nic zrobić- powiedział załamany.
     - Nienawidzę cię!- wykrzyczała rozżalona.
     - Nie mów tak.
     - Ale to prawda. Nienawidzę cię.- Tym razem powiedziała to zupełnie bez emocji. Wpatrywała się w płytki na podłodze, pomiędzy nią, a chłopakiem. Dawid powoli zbliżał się do niej, jakby się jej obawiał. Jakby była dzika. W końcu znalazł się blisko niej. Wyciągnął ręce. Przytuliła się do niego, wbijając paznokcie w jego plecy. Zabolało, ale nie odezwał się ani jednym słowem. Anka wyrzucała z siebie cały gniew, wbijając się w jego skórę.- Przepraszam- powiedziała cicho.
  Wampir objął ją jeszcze mocniej. Chciał przejąć na siebie cały ból, który w niej spoczywał, ale nie mógł tego zrobić. Mógł tylko trochę jej ulżyć poprzez swoją obecność.
  Ania odchyliła głowę do tyłu i spojrzała na Dawida.
     - On tu jest- powiedziała patrząc mu w oczy.
     - Kto?
     - Mój tata.
     - Tak. Jest tutaj- przytaknął i pogładził ręką jej włosy.
     - Nie proszę, żebyś mnie pocieszał. Mój tata tu jest. Naprawdę tu jest. Czuję jego obecność. Nie widzę go, ale wiem, że to on- mówiła z przekonaniem.
  Chłopak był tym zafascynowany. Biorąc pod uwagę to kim był, wiedział, że na tym świecie wszystko jest możliwe.
     - Skąd wiesz, że to on?- zapytał szczerze, wierząc w jej słowa.
     - Nie wiem. Czuję zapach jego perfum i coś w środku mówi mi, że to tata. Myślisz, że on chce się ze mną pożegnać?- zapytała cicho i wtedy pojawiła się pierwsza łza. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że to może być koniec, że tak ojciec chce jej dać do zrozumienia, że naprawdę odchodzi.
     - Chciałbym ci odpowiedzieć, ale nie wiem co dzieje się z duszą po...- nie chciał użyć słowa "śmierć". Zastanawiał się jakie słowa będą najbardziej odpowiednie- po opuszczeniu ciała- dodał po namyśle.
     - Nie powiedziałam mu nawet...- łzy ugrzęzły jej w gardle- nie zdążyłam mu powiedzieć, że go...- nie była w stanie dokończyć zdania.
     - On wie, że go kochasz- przytrzymał dłoń Ani obiema rękami- zawsze to wiedział i jeśli tu jest to na pewno przekonał się o tym.
     - Jest. Stoi za tobą- łykała swoje łzy i dławiła się nimi. Ledwie wypowiadała słowa.
     - Aniu, tata cię nie zostawi. Będzie przy tobie. Ja też tu będę- zapewnił.
     - Zawsze?
     - Zawsze- przytaknął pewnie.
     - Nie tak jak Wiki i Igor?- głos jej się łamał.
     - Zawsze- powtórzył, wtulając się w jej brązowe loki.
     - Muszę iść do mamy i Oliwii. Nie mogą być same- ocierała łzy.
     - Nie mogą. Odwiozę was do domu.
  Poszli korytarzem pod salę, w której leżał ojciec. Mama i Oliwia cały czas tam były. Siedziały na krzesłach. Blondynka tuliła mamę. Anka podeszła bliżej.
     - Mamo!- powiedziała nieśmiało.
  Kobieta popatrzyła na nią podnosząc twarz. Oczy miała czerwone i spuchnięte od płaczu, a cerę bledszą niż kiedykolwiek.
     - Jedźmy do domu- dodała córka.
     - Anka ma rację. Lepiej będzie jak stąd pojedziemy- powiedziała ochrypłym głosem Oliwka. Ona też miała spuchnięte powieki.- Ale mama nie może prowadzić.
     - Dawid powiedział, że nas odwiezie.- zerknęła do tyłu. Chłopak stał parę metrów za nią. Siostry pomogły wstać mamie i zaprowadziły ją do samochodu. Polikarp odwiózł je bezpiecznie do domu i zaparkował ich samochód w garażu, po czym poszedł z Anią do jej pokoju. Mama i Oliwia były tak zmęczone, że od razu po przyjeździe usnęły.
  Wampir siedział obok dziewczyny na jej łóżku.
     - Lepiej będzie jeśli ty też się położysz- zwrócił się do niej.
     - Nie mogę. Nie dam razy zasnąć.
     - Ale to ci pomoże dość do siebie.
     - Nic mi nie pomoże. Mój tata nie żyje i to na pewno Antonii go zabił. Tata powiedział mi, że go widział- za każdym razem, gdy wypowiadała słowo "tata" czuła silny ucisk w klatce piersiowej, ciężko było jej oddychać.-On na pewno go zabił, żeby nie zdradzić się przed ludźmi. To potwór!- krzyknęła.
     - Taki jak ja- zamyślił się Dawid.
     - Nieprawda. Ty jesteś zupełnie inny. Nie zabiłbyś mojego ojca. Jak ja mam żyć bez jednego z rodziców?
     - Ja też straciłem rodzinę- wyznał chłopak.
     - Tak, ale to coś innego. To ty od nich odszedłeś.
     - Nic o mnie nie wiesz- wstał z miejsca i skierował się do drzwi balkonowych.
     - Skąd mam coś o tobie wiedzieć, jeśli nic mi nie mówisz? Nie opowiadałeś mi nigdy o swoich rodzicach.
  Chłopak się zamyślił. Wyglądał tak, jakby miał się rozpłakać. Anka stanęła na nogi i podeszła do niego. Dzieliła ich odległość dwóch kroków. Dawid popatrzył na nią, szybko wyszedł na balkon i skoczył do ogrodu. Dziewczyna potem widziała już tylko cień znikający za drzewami.
     - Przepraszam!- krzyknęła w jego kierunku łamiącym się głosem. Był już zbyt daleko, żeby ją usłyszeć. Wróciła do pokoju. Zamknęła przeszklone drzwi i osunęła się po nich na podłogę. Objęła dłońmi swoje ramiona. Trzęsła się, ogarnęło ją zimno. "Czemu?"- mówiła do siebie w myślach. "Czemu muszę wszystko tracić? Obiecał mi, że zawsze tu będzie, ale ja nie obiecałam jemu, ze go nie urażę".
    

środa, 19 czerwca 2013

17. Wariat

  Ania i Oliwia weszły do szpitala. Szybko znalazły salę, w której był ojciec.
     - Cześć tato!- powiedziały chórem.
     - Już myślałem, że mnie nie odwiedzicie- uśmiechnął się do nich szeroko.
     - Jak się czujesz?- zapytała Oliwia.
     - Dobrze. Już nic mi nie jest. Wtedy trochę gorzej się poczułem i straciłem przytomność, ale naprawdę to nic takiego. Lekarze mówią, że jutro mogę wrócić do domu.
     - To świetnie!- ucieszyła się Ania.- A gdzie jest mama?
     - Poszła po herbatę. Oliwka, może pójdziesz do mamy? Chcę porozmawiać z Anią.
  Ankę przeszył dreszcz. O czym tata chciał z nią rozmawiać? Często rozmawiała z nim o błahostkach, ale teraz tata miał dosyć poważny ton. Drzwi sali się zamknęły i dziewczyna została w pomieszczeniu z samym ojcem.
     - Posłuchaj. Tylko tobie mogę to powiedzieć. Wszyscy inni uznaliby mnie za wariata.
  Anka nie wiedziała jak zareagować. Co powiedzieć.
     - O co chodzi?- wybełkotała wreszcie.
     - Spójrz na to łóżko- polecił jej.
  Zerknęła na łóżko obok, ale było puste. Niczego nie rozumiała. Popatrzyła ze zdziwieniem na ojca.
     - Tutaj leżał mężczyzna z raną na szyi. Niby nic takiego, ale to był kompletny wariat. To znaczy wszyscy tak o nim mówili, ale nie ja. Ten pacjent mówił coś o płonących oczach i to, że- ściszył głos- człowiek ugryzł go w szyję. Powiedział, że dwie ranki, które miał były od ludzkich kłów.- Anka przełknęła głośno ślinę, nie przerywała ojcu.- Zabrali go do szpitala psychiatrycznego na obserwację.
     - A co to ma wspólnego z tobą?- zapytała zniecierpliwiona i pełna niepokoju.
     - Bo ja też widziałem te oczy. On był u nas w domu. To znaczy w ogrodzie. Zauważyłem go, kiedy szedł pomiędzy krzewami. Nagle odwrócił się, a te oczy... One po prostu były czerwone.
     - Ale kto to był?- naciskała.
     - Nie wiem. Młody chłopak. Blondyn. Później wszedł do domu zaraz po tym jak ja przestąpiłem próg i... pamiętam już tylko jak ocknąłem się w szpitalu.- Anka przyjrzała się szyi ojca, ale nie nosiła ona oznak ugryzienia.- To takie dziwne. Proszę nie mów nikomu, ale to wszystko składa mi się w jedną całość. Najpierw ta dziewczyna nad jeziorem, później lekarz i pacjent. To jakiś psychopata, seryjny morderca. Albo gorzej. Nie wiem jak to nazwać. Wierzysz mi?
  Anka doskonale wiedziała jak to nazwać. Wampir.
     - Tak, wierzę- odpowiedziała.
  Wyznanie taty napełniło ją siłą, żądzą zemsty na tym mordercy. Była pewna, że to Antonii. Nikt inny nie mógłby tego zrobić.
     - Nie powiem o tym nikomu więcej, dopóki nie będę miał dowodów. Nie chcę skończyć w zakładzie dla chorych psychicznie.
     - Masz rację. Lepiej zachować to dla siebie, póki nie ma dowodów, że to ktoś taki.- Zdawała sobie sprawę z tego, że to co powiedziała było kompletną głupotą, że powinna jak najszybciej pobiec na policję i o tym opowiedzieć, ale bała się tego co stanie się później. Ogólnej paniki, chaosu. Ludzie mogliby domyślić się kim jest Dawid i wyrządzić mu krzywdę, a przecież on był niewinny. Może nie do końca, ale nie zabił.- Tato!
     - Tak?
     - Czy ja jestem jedyną osoba, która o tym wie?
     - Tak. Nie mówiłem o tym mamie, bo mogłaby mnie źle zrozumieć, a Oliwia uznałaby mnie za wariata.
  Ania została z tatą do końca dnia, ale później już we trzy z nim siedziały i rozmawiały. Z powrotem do domu dziewczyny zabrały się z mamą samochodem. Anka chciała jeszcze dopytać ojca dokładnie o wygląd chłopaka z ogrodu, ale stwierdziła, że może to przecież zrobić jutro, kiedy będą już w domu. Po powrocie wszystkie poszły spać, wiedząc, że ojciec jest zdrowy i nic mu nie grozi. Tylko Anka całą noc nie mogła zasnąć. Zastanawiała się jak postąpić z Antonim. Kiedy nastał nowy dzień pojechała z siostrą i mamą, żeby zabrać ojca do domu. Weszły do sali, w której leżał.
  Matka zaczęła krzyczeć na widok męża, a Oliwia szybko wybiegła po lekarz. Ania nie mogła się ruszyć. Stała sztywno, blada jak papier. Nie była w stanie wykonać żadnego ruchu. Lekarz szybkim krokiem ruszył do pacjenta.
     - Niech panie stąd wyjdą- powiedział szorstkim głosem.
  Oliwia wyprowadziła mamę, która nie mogła się opanować. Krzyczała i płakała. Opierała się Oliwii, ale dziewczynie udało się zabrać kobietę z sali. Anka nadal stała bez ruchu.
     - Wyjdź- powiedział lekarz, ale ona była sparaliżowana. Mężczyzna nie miał czasu, żeby ją wyprowadzić. Dziewczyna beznamiętnie patrzyła na lekarza, który badał puls, ale nie miał prawa niczego wyczuć. Tata nie żył. Czuła to. Kiedy na niego spojrzała wiedziała, że nie ma go w środku. Lekarz przyglądał się ranie na szyi. Kiedy weszła dwóch kolejnych lekarzy powiedział:
     - Ktoś zaatakował go nożem, ale co dziwne na pościeli zostało niewiele krwi. Ktoś musiał ja zabrać. Ale jak?
     - Po co?- odezwał się drugi i spojrzał na Anię. Wziął ją pod ręce i wyprowadził z sali. Anka czuła się bardzo dziwnie. Przed chwilą widziała martwe ciało ojca, ale czuła, że nie odszedł. Wiedziała, że stoi gdzieś blisko. Czuła jego energię.
     - On nie żyje- wykrztusiła matka dławiąc się łzami.
  Anka raz skinęła głową. Nie była pewna czy matka pyta czy stwierdza.
     - Jeszcze wczoraj był całkiem zdrowy. przecież nic mu ie było- powiedziała Oliwia.
     - Zamordował go.- To było pierwsze zdanie, które dziś wypowiedziała i już o jedno za dużo. powiedziała"zamordował" jakby wiedziała kto to zrobił.
  Oliwia powoli osunęła się na podłogę zanosząc się łzami.
  Ance przebiegały setki myśli przez głowę."Chciał zabić mojego ojca, tylko dlatego, że go widział, zamordował mojego ojca, bo mógł go zdemaskować". Mimo tych wszystkich myśli jeszcze nie do końca pojęła, że ojciec nie żyje. Nie dopuszczała do siebie myśli, że go straciła. Przecież czuła, że tu jest. Zaraz obok nich. Był tu, chociaż go nie widziały. Dziwiło ją to, że najwyraźniej tylko ona czuła tą obecność. To ją bolało najbardziej. To, że Oliwia i mama, zwłaszcza mama nie mogą poczuć, że chociaż opuścił ciało tata ciągle z nimi był."Nie opuszczaj nas"- pomyślała Anka. miała nadzieję, że tata usłyszy jej myśli. W tym samym momencie poczuła, że Dawid może jej pomóc, ale nie mogła iść do niego zostawiając rozpłakaną Oliwkę i kompletnie zrozpaczoną mamę. Nawet nie miała pojęcia gdzie chłopak mógłby teraz być, podobno żadko bywał w domu.
     - Dawid!- wykrzyczała w myślach- potrzebuję cię.- Była bezsilna. patrzyła jak lekarze, a raczej jacyś inni sanitariusze wkładają ciało ojca w czarny worek. Jak oni mogli zrobić coś takiego? Jeszcze przed chwilą jej ojciec była tatą. Teraz zrównano go z przedmiotem. Ubierali go w zwykły, czarny worek i zasunęli suwak. Wszystko to na jej oczach. Dobrze, że mama i siostra tego nie widziały. Nagle Ania zobaczyła jak za zakrętem po prawej stronie korytarza pojawił się jakiś nieregularny kształt. Coś czarnego. Obróciła głowę.
     - Dawid- powiedziała bezdźwięcznie."skąd wiedział gdzie jestem i, ze muszę się z nim zobaczyć?". To teraz nie było istotne. Pobiegła w jego stronę.

sobota, 15 czerwca 2013

16. Zło

  Anka obudziła się ze strasznym bólem głowy w objęciach Dawida. Miała potargane włosy. Leżała skulona z głową na klatce piersiowej chłopaka. Chciała rozluźnić uścisk, było jej niewygodnie, ale za mocno ją trzymał.
     - Dawid!- szturnęła go.
     - Co?
     - Ty śpisz?
     - Nie- odpowiedział zaspanym głosem.- Spałem. Jak to możliwe? Przecież tyle lat, a dziś... To niemożliwe.
     - Spałeś- powtórzyła Ania.
  Dawid potrząsnął głową, jakby nadal nie mógł w to uwierzyć. Leniwie wstał z kanapy odkrywając koc.
     - O Boże!- wrzasnęła przestraszona Anka widząc, że jest ubrana w męską koszulę, a jej ubrania leżą na fotelu obok.
  Dawid zaczął się śmiać patrząc na Anię.
     - To nie jest śmieszne. Czy my? No wiesz... Czy coś zaszło między nami?- zapytała. Strach mieszał jej się z niepewnością.
     - Zachciało ci się spać, ale powiedziałaś, że nie możesz spać w dziennym ubraniu, więc kiedy się umyłaś dałem ci swoją koszulę.
     - Naprawdę?- spytała naiwnym głosikiem.
     - Tak- uśmiechnął się pod nosem.- Nie dam ci więcej wina.
  Anka odetchnęła.
     - Okropnie boli mnie głowa- powiedziała.
     - Przejdzie ci.
     - Muszę się doprowadzić do porządku- stwierdziła.- Gdzie jest łazienka?
  Dawid tym razem śmiał się na głos. Nie mógł się powstrzymać.
     - Byłaś wczoraj w łazience.
     - Nie pamiętam. Nigdy więcej nie wypiję alkoholu- zapewniła.
     - Trzymam cię za słowo. Łazienka jest tam- wskazał drzwi na końcu korytarza.
     - Dziękuję- powiedziała. Poszła do pomieszczenia. Po paru minutach wyszła.- Dawid, mogę mieć problem.
     - Jaki?- zdziwił się.
     - Nie wróciłam na noc do domu. Nie mam ze sobą telefonu. Pewnie mnie szukają.
     - Coś wymyślimy- mrugnął.- Niestety śniadania nie dostaniesz, bo nie mam jedzenia.
     - Nie szkodzi. Nie chce mi się jeść. Dziękuję ci za wczoraj.
     - Cała przyjemność po mojej stronie- ukłonił się jej jak książę proszący do tańca.
  Po jakimś czasie wyszli z domu chłopaka. Zbliżali się do miejsca, w którym mieszkała Ania. Dawid zaczął się dziwnie zachowywać. Wyglądał na przerażonego. Anka spojrzała na niego zdziwiona. Nie miała pojęcia co mogło go przestraszyć. Chwilę później spostrzegła migające światła pod swoim domem.
     - Co ja narobiłam?- powiedziała wściekła na siebie.- Rodzice na pewno zgłosili moje zaginięcie. Policja mnie szuka, a ja jak ostatnia kretynka spokojnie piję sobie z tobą wino.
     - Ania- powiedział uspokajającym tonem.
     - Co?! Taka jet prawda!- zarzuciła sobie.
     - Aniu, to nie policja.
     - Uff... A już się przestraszyłam, że będę miała problemy- odetchnęła z ulgą.
     - Aniu- powtórzył- przed twoim domem stoi karetka.
     - Co takiego?- nie wierzyła.
     - Mam dobry wzrok. To na pewno karetka. Tylko się nie denerwuj. Pewnie to nic poważnego.
     - Muszę tam biec.
     - Idę z tobą!- wtrącił szybko i pobiegł z nią.
  Zdyszana dziewczyna wbiegła przez frontowe drzwi do salonu.
     - Co się stało- zapytała ze łzami w oczach widząc lekarzy nad swoim ojcem. Oliwia podeszła do siostry i przytuliła ją.
     - Tata stracił przytomność i wezwałyśmy karetkę.
     - To na pewno moja wina. Zdenerwował się, że nie było mnie w domu.
     - Nie było cię?- zdziwiła się Oliwka.- A gdzie byłaś?
     - Nie zauważyliście, że mnie nie było?
     - Nie- powiedziała Oliwia. Zobaczyła Dawida stojącego przy drzwiach i złożyła fakty. Nie chciała teraz o tym rozmawiać. podobnie jak Ania patrząca jak lekarze kładą jej tatę na nosze.
     - Jak to się stało? Przecież tata jest zdrowy.
     - Nie wiem. Byłam w swoim pokoju, kiedy usłyszałam krzyk mamy. Zbiegłam na dół i zadzwoniłam po pogotowie.
  Sanitariusze wyprowadzali właśnie mężczyznę na noszach.
     - Pojadę z nim- powiedziała zapłakana matka do córek. W ich oczach widziała zrozumienie. Chciały jechać z nimi, ale wiedziały, że to niemożliwe. Odprowadziły ich wzrokiem. Karetka odjechała.
     - Bez sygnału. To chyba dobrze- pocieszała się Oliwka.
  Dawid kiwnął głową. Cała trójka usiadła na kanapie.
     - Jak to się stało?- zapytała znów Ania.
     - Mówiłam już, że nie wiem. Czekałam na Antka. No właśnie. Gdzie on jest? Nigdy się nie spóźnia.
     - Antka?- zapytał Dawid spoglądając porozumiewawczo na Anię.
     - Tak. To mój chłopak- pochwaliła się.
     - Jak długo się spóźnia?- Anka nerwowo patrzyła na Dawida.
     - Jakąś godzinę.
     - Zabiję go. Jestem pewna, że to on.
     - O czym ty mówisz?- zapytała zaskoczona Oliwka.- Ty chyba źle się czujesz.
     - Nie czuję się dobrze, a to tylko jego zasługa.
     - Odczep się od mojego chłopaka.- Blondynka wstała z miejsca i wbiegła po schodach na górę.
     - Chyba powiedziałam za dużo- zauważyła Ania.
     - Mi też się tak wydaje.- zgodził się.
     - Pomożesz mi to cofnąć?
     - Tak będzie najlepiej.
  Anka zaprowadziła Dawida do pokoju siostry. Na szczęście drzwi były otwarte. Weszła razem z nim. Dawid podszedł do łóżka, na którym Oliwka leżała zaciskając małą poduszkę.
     - Spójrz na mnie- zwrócił się do blondynki.Odwróciła wzrok w jego stronę.- Nie pamiętasz swojej rozmowy z Anią.
     - Nie pamiętam- odpowiedziała posłusznie.
  Anka przyglądała się jak czarne zwykle oczy Dawida zmieniają kolor na złoty i rozszerzają mu się źrenice. Widziała jak zagłębia wzrok w błękitnych oczach Oliwki, która rozchylała powieki i chłonęła słowa chłopaka jak robot pozbawiony umysłu. Wreszcie ujrzała jak automatycznie siostra mruga powiekami, a oczy Dawida wracają do codziennego wyglądu. Pomyślała, że z nią robił to samo.
     - To jakaś magia- powiedziała Anka, która była pod niegasnącym wrażeniem.
     - Co takiego?- zapytała zdziwiona Oliwka. Rozglądała się dookoła.
  Dawid przyłożył palec wskazujący do ust w geście uciszenia. Anka zrozumiała, że nie powinna była tego mówić.
     - Nic. Posprzątałaś pokój.
     - Zauważyłaś. To na przyjście Antka.
  Dawidowi zjeżyły się włoski na plecach, kiedy usłyszał to imię. On i Ania wiedzieli, że muszą dowiedzieć się czy Antonii jest rzeczywiście sprawcą omdlenia ojca dziewczyn. A jeśli tak to będą musieli się go jakoś pozbyć. Pomimo tego, że żadne z nich nie czytało w myślach, wiedzieli, że myślą dokładnie o tym samym.
     - Oliwia, zostaniesz sama?- zapytała siostrę.
     - A dokąd idziesz?
     - Chciałam pojechać do szpitala.
     - Sama nie mozesz nigdzie iść- zaprotestowała Oliwia.
     - Dlaczego? Mam prawie osiemnaście lat. Mogę robić co chcę.
     - A tak. Ty o niczym nie wiesz. Prawdopodobnie w lesie jest jakieś groźne, dzikie zwierzę, które atakuje ludzi i nigdy nie wiadomo dokąd pójdzie.
     - Skąd o tym wiesz?- Dawid się ożywił.
     - Mówili o tym w telewizji. To zwierzę rozszarpało szyję młodego lekarza z naszego szpitala, który wracał z dyżuru. Obok niego leżały różne przyrządy lekarskie. Pewnie to coś było głodne i chciało przeszukać torbę lekarza.- Z każdym słowem dziewczyna trzęsła się coraz bardziej.
     - Wiesz może dokładniej gdzie to było?- spytała Ania.
     - Tak. W tym lesie niedaleko domu babci i dziadka.
  Anka głośno przełknęła ślinę. Domyślała się, że to zwierzę przypomina człowieka. Antonii mógł narobić kłopotów całemu miastu.
     - Kiedy to się stało?- ostatnie istotne pytanie w tej sprawie zadał Dawid. Chciał mieć większą pewność.
     - Dwudziestego lipca- odparła Oliwka.
     - Tydzień temu zauważył Dawid.
     - W urodziny Oliwii- dodała przestraszona Anka.
  Dawidowi przeszła przez głowę myśl:"A co jeśli Karolina jakimś cudem żyje? Co jeśli znalazła inne ciało? Każda dziewczyna teraz będzie wydawała mi się być nią. Na każdego człowieka trzeba będzie uważać."
  Ania teraz jak nigdy dotąd bała się o swoje życie. Myślała wyłącznie o swojej śmierci i zagrożeniu rodziny.
     - Nie zostawię cię z tym samej- usłyszała głos Dawida, ale nie przez uszy. On jakby dźwięczał w jej głowie. Jednocześnie dostrzegła, że chłopak nie poruszył ustami. Popatrzyła na niego zdziwiona, a on mrugnął do niej okiem.
 

poniedziałek, 10 czerwca 2013

15. O miłości

Anka wychodziła z domu zamykając za sobą drzwi. Odwróciła się w stronę ulicy.
     - Musimy pogadać- powiedział smutnym głosem blondyn z piegami na twarzy.
     - Niczego nie muszę robić- odgryzła się Ania.
     - Proszę. Tylko chwilę- Robert miał minę psa proszącego o pogłaskanie.
     - No dobrze. O co chodzi?- Udawała zaciekawienie.
     - Chodzi o nas. Głupio wyszło- mówiąc próbował wpleść swoje palce w dłoń dziewczyny.
  Ania odsunęła się od niego na krok.
     - Po pierwsze: nie ma żadnych nas, a po drugie: nic do ciebie nie czuję.
     - Możemy usiąść?- spytał wskazując ręką na ławkę stojącą przed domem.
     - Dobrze- usiadła obok niego.
     - To wszystko moja wina, ale kiedy zobaczyłem jak udajesz, że jesteś z tym kolesiem tylko po to, żebym był zazdrosny, zrozumiałem, że cię kocham.
     - Nie przeceniaj się. Nie zależy mi na tym czy będziesz o mnie zazdrosny czy nie- spojrzała na niego pogardliwie- a z tą miłością to mogłeś się wcześniej ujawnić. Do tej pory nie powiedziałeś, że mnie kochasz.
     - Czyli jednak ci na mnie zależy- uśmiechnął się.
     - Nie, nie zależy. Nigdy nie zależało. Wcześniej tylko wydawało mi się, że coś do ciebie czuję- powiedziała jednym tchem bez zastanowienia.
     - Ale ja nie potrafię o tobie zapomnieć. O tym wszystkim co było między nami. Nigdy nie zapomnę- brakowało mu odwagi, żeby patrzeć jej w oczy. Bawił się zamkiem błyskawicznym swojej czerwonej bluzy.
     - Nie wiem o czym do mnie mówisz...
     - O miłości- przerwał jej.
     - Zdradziłeś mnie!- wydawało jej się, że rozmawia z człowiekiem, który stracił pamięć i musi mu przypominać pewne fakty
     - Nie musiałaś mnie od razu zostawiać samego- zarzucił jej.
     - Sam to wybrałeś całując się z inną. A wmawianie mi, że to moja wina jest co najmniej głupie- powiedziała smutniejszym tonem. Taktyka Roberta zaczęła działać. Zrobiło jej się go żal. Łzy zbierały się w oczach dziewczyny. Nie mogła rozpłakać się przy nim. Co by sobie o niej pomyślał?
     - Złamałaś mi serce- powiedział w najmniej odpowiednim momencie. Anka nie miała zamiaru łamać nikomu serca. Poczuła się okropnie, jakby ona była wszystkiemu winna. Spojrzała na Roberta, który zaczął płakać. Nie mogła na niego patrzeć. Nie mogła go pocieszać. Bardzo inteligentnie dotknął jaj czułego punktu. Współczuła mu, chociaż jednocześnie nienawidziła za to co jej zrobił. Wstała, obróciła się, żeby nie widział jej łez i wbiegła do domu kierując się prosto do swojego pokoju. Rzuciła się na łóżko, ścisnęła w dłoniach małą poduszkę. Przez to wszystko nie wiedziała co czuje. Nie miała nawet pojęcia co myśleć o Robercie. Był jej bliski, ale nie na tyle, żeby uznać to za miłość. Nie mogła też nazwać tego przyjaźnią. Co najwyżej go lubiła, choć teraz podstępem dotknął jej duszy. Chciała zniknąć, rozpłynąć się, ale było zbyt późno. Gdyby mogła cofnąć czas wróciłaby do momentu, kiedy pierwszy raz nieświadomie skłamała, że go kocha. Może gdyby tego nie zrobiła nie zakochałby się, nie cierpiałby. Chciała być teraz sama, ale mieć się do kogo przytulić.  Cały jej świat opierał się na sprzecznościach. Kiedy pierwsze łzy zrosiły jej twarz nie mogła już się podnieść. Rozpamiętywała różne sprawy i wmawiała sobie, że jest okropna. Przypomniało jej się jak potraktowała Wiktorię. Gdyby nie była dla niej taka zła mogłaby teraz schować się u niej w domu. Ona na pewno potrafiłaby ją zrozumieć. Nikt inny. W takich chwilach Anka czuła, że nikomu nie jest potrzebna i tylko wszystkim przeszkadza. Wyjęła z szafy dżinsową kurtkę i wyszła przed dom. Myślała, że świeże powietrze pomoże jej. Poszła przed siebie. Nie myślała po co i dokąd dojdzie. Idąc patrzyła sobie pod nogi i co chwilę ocierała łzy. Zatrzymało ją coś. Potknęła się. Spojrzała przed siebie.
     - Co się stało- zapytał Dawid, który stanął jej na drodze.
     - Nic- powiedziała ochrypłym, zapłakanym głosem.
     - Przecież widzę, że płaczesz.
     - Nie powiem ci, bo będziesz się ze mnie śmiał. Wszyscy śmieją się z moich błahych powodów do płaczu- mówiła ocierając łzy.
     - Nie pozwolę ci odejść, dopóki nie powiesz mi kto cie wprawił w płacz- wtrącił tonem superbohatera. Brzmiało to jak groźba dla tej osoby.
     - Ja.
     - Co?
     - To przeze mnie- otarła kolejną łzę.
     - Chodź- wyciągnął do niej rękę.- Nie pozwolę ci płakać- mrugnął do niej okiem.
  Podała mu rękę. Prowadził ją.
     - Dokąd idziemy?- zapytała dławiąc się łzami.
     - Do miejsca, o które już mnie pytałaś- powiedział zagadkowo.
  Nie dopytywała. Wiedziała, że ma jeszcze kilka nic nieznaczących odpowiedzi na to pytanie.
  Szli około pół godziny, mijając przyuliczne drzewa.
     - To tutaj- powiedział Dawid, kiedy zbliżyli się do drewnianego płotu, za którym drzewa i krzewy rosły tak wysoko, że Ania nie mogła dostrzec niczego poza nimi.
  Polikarp otworzył furtkę i wpuścił dziewczynę przodem. Jej oczom ukazał się przepiękny dworek. Cały biały, z drewnianym dachem i okiennicami. Jeszcze nigdy nie widziała tak pięknego domu.
     - Zapraszam- Dawid otworzył drzwi, za którymi był ogromny salon. Cały drewniany. Po prawej stronie stała kanapa i mały stolik do kawy.
     - Czy to twój dom?- zapytała.
     - Tak, ale zaprosiłem cię tu po to, żebyś mi opowiedziała co się stało.
     - Kiedy to naprawdę głupie- wzbraniała się.
     - Nie wierzę. Gdyby było głupie nie płakałabyś. Znam cię trochę
  Ania nie chciała mówić Dawidowi co się wydarzyło. Bała się, że ją wyśmieje, nie zrozumie jej wrażliwości. W czasie, kiedy Anka biła się z myślami chłopak przyniósł dwa kieliszki i cztery butelki wina.
     - Mam nadzieję, że to ci pomoże- powiedział unosząc butelkę.
  Anka uśmiechnęła się.
     - Już działa?- zdziwił się.- To może nie będę otwierał.
     - Otwórz- poleciła.
  Dawid nalał wino do obu kieliszków.
     - Możesz pić?- zapytała zdziwiona.
     - Mogę. Nawet trochę mi to pomaga przewalczyć głód. Nie na długo, ale lepsze to niż nic. Ale mięliśmy rozmawiać o tobie.
  Anka duszkiem wypiła zawartość kieliszka po czy nalała sobie jeszcze raz do pełna.
     - Czuję się winna, zraniłam Roberta- powiedziała czekając na reakcję Dawida.
     - Idiota tobą manipuluje. Wmawia ci, że to twoja wina, chociaż sam cię zdradził?
     - Tak. Rozumiesz mnie?- była zdziwiona.
     - Dlaczego miałbym cię nie rozumieć?
     - Wszyscy inni uznaliby, ze jestem głupia i płaczę z byle powodu.
     - Chodź tutaj- powiedział siadając. Ania usiadła obok niego. Objął ją prawym ramieniem.
  Anka jeszcze nigdy się tak nie czuła. Miała wrażenie, że rozmawia z samą sobą, tylko rozsądniejszą i bardziej opanowaną. Nie czuła takiego rozumienia i więzi nawet rozmawiając z Wiki.
     - Dawid!
     - Tak?
     - Czy ty udajesz czy naprawdę mnie rozumiesz?
     - Ja nie kłamię, nigdy. Czasami ukrywam prawdę, ale jeszcze nigdy nie skłamałem.
  Rozmawiali jeszcze kilka godzin i wypili trzy butelki wina. Po pierwszej Ani zaczęło szumieć w głowie, a po trzeciej urwał jej się kontakt z rzeczywistością.

14. Zaufanie

  Było popołudnie. Padał deszcz i nikt nie szedł ulicą. Anka patrzyła przez okno. Miała dziś się spotkać z Dawidem, ale deszcz popsuł im plany. Od jakiegoś czasu codziennie z nim rozmawiała. Zbliżyli się do siebie, chociaż dziewczyna wciąż mało o nim wiedziała. Nagle zadzwoniła komórka Ani i przerwała jej bezsensowne wgapianie się w mokrą drogę. Szatynka natychmiast odebrała telefon.
     - Wiktoria? Co się stało?- Zapytała zdziwiona. W końcu od kiedy Wiki tworzyła z Igorem parę nie miała czasu dla swojej przyjaciółki.
     - Chciałam z tobą porozmawiać- powiedziała. Wcześniej Anka usłyszała jej głęboki oddech.
     - Dziwne. Ostatnio nie byłam ci potrzebna- zarzuciła koleżance.
     - Wiem, przepraszam to moja wina. Byłam tak przejęta związkiem z Igorem, że straciłam coś bardzo cennego... Naszą przyjaźń.
     - Nadal przyjaźnisz się z Igorem. Może nie jestem ci potrzebna?- zasugerowała smutno.
     - Jesteś!- Krzyknęła Wiktoria- A z Igorem to nie wiem czy dobrze zrobiłam zakochując się w nim.
     - Czy dobrze zrobiłaś? Przecież nie mamy wpływu na to w kim się zakochujemy- powiedziała jak prawdziwa przyjaciółka.
     - Dobrze nam razem, tylko przyjaźń gdzieś nam się... zgubiła. Teraz nie mogę z nim rozmawiać o wszystkim.- Wiki posmutniała.
     - Jak to?- Ania wzruszyła ramionami.
     - Zwyczajnie. Nie jest tak jak kiedyś. Nie rozmawiamy o tym kto nam się podoba i w ogóle.
     - Dziwisz się?
     - Nie, ale tęsknię za tymi zwykłymi rozmowami, wspieraniem, rozwiązywaniem problemów. Teraz jest trochę inaczej.
     - Przecież nadal się przyjaźnicie- powtórzyła smutno. Czuła się wykluczona z tej przyjaźni.
     - Przyjaźń damsko- męska jest niemożliwa- stwierdziła Wiktoria.- Zawsze z przyjaźni wychodzi coś więcej, a jak tworzy się parę to nie można się do końca przyjaźnić.
     - Nieprawda. Przyjaźniłam się z Igorem, tylko przyjaźniłam. Mam też innego przyjaciela i nikt nigdy nie był mi tak bliski- " A raczej nie miał takiego wpływu na moje życie" pomyślała.
  Wiktorii zrobiło się przykro po słowach Ani. Poczuła się odrzucona.
     - Myślałam, że to je jestem twoją najlepszą przyjaciółką- powiedziała Wiki.
     - Byłaś. Przyjaciele nie zostawiają siebie nawzajem. Byłaś mi potrzebna.
     - Przepraszam, zapomniałam o całym świecie.
     - O mnie też. Ciekawe, że ci się przypomniało- wypowiedziała z goryczą.
     - To nie tak. Byłam z Igorem na wakacjach, często się spotykaliśmy. Nie miałam czasu- tłumaczyła się Wiki.- Możemy się nadal przyjaźnić?
     - Szczerze brakowało mi naszych spotkań, ale radzę sobie bez ciebie. Możemy rozmawiać, ale na przyjaźń trzeba sobie zasłużyć- stwierdziła i chciała się rozłączyć, ale Wiki szybko się odezwała.
     - Masz rację. Będę się starała to odbudować.- Po chwili ciszy Wiki zorientowała się, że Ania nie chce z nią rozmawiać.- Cześć- powiedziała.
     - Cześć- Anka się rozłączyła i rzuciła telefon na łóżko.
 
  Dawid przysłuchiwał się rozmowie. Stał pod oknem pokoju Anki. Opiekował się nią chociaż o tym nie wiedziała. Śledził ją swoim sokolim wzrokiem. Po wysłuchaniu rozmowy dziewczyn wiedział, że nie może zawodzić Ani, jeśli chce liczyć na jej zaufanie. W kroplach deszczu wolno odszedł.