sobota, 15 lutego 2014

30. Powrót do normalności?

  Oliwka smutno westchnęła stojąc przed lustrem i poprawiając fryzurę. Wpinała we włosy wsuwki, które podtrzymywały jej koka.
     - Idziesz?- zapytała zniecierpliwiona Ania, opierając się o ścianę w pokoju siostry, nerwowo zerkając na zegarek. - Przez ciebie się spóźnimy.
     - Muszę się jakoś prezentować przed nowymi znajomymi, nie chcę wyjść na dziewczynę, która o siebie nie dba.
  Ania przyjrzała się siostrze: była idealna. Czarne, obcisłe spodnie, podkreślające jej smukłe nogi i dopasowana, biała koszula spięta w talii paskiem.
     - Popatrz w lustro. Na pewno na taką nie wyjdziesz. Poza tym rozpoczęcie roku szkolnego to nie wybory miss.
     - Ale nie zaszkodzi dobrze wyglądać. Poza tym zaraz po inauguracji jestem umówiona z Antkiem- uśmiechnęła się do swojego odbicia.
  Szatynka nie miała zamiaru protestować i naprowadzać Oliwki na dobrą drogę. Od niedawna upewniała się w przekonaniu, że z dwojga wampirów to Dawid jest tym złym, który wykorzystuje ludzką naiwność. Właściwie nie mogła niczego zarzucić chłopakowi siostry. Wszystkie złe rzeczy, które uczynił były wykonywane na rozkaz Karoliny, a zainicjował je ktoś, kto wydawał się być przyjacielem.
     - Możemy już iść?- wskazała palcem na swój zegarek.
     - Już, już- odparła Oliwka, zabierając z łóżka małą, czarna kopertówkę.
  Dziewczyny w ostatniej chwili zdążyły ustawić się na szkolnym boisku. Anka zobaczyła swoją klasę. Wszyscy wypoczęci i opaleni szeptali sobie coś do uszu, lecz zamilknęli, gdy zajęła wśród nich miejsce.
     - Cześć!- Wiktoria złapała ją za ramię. - Dawno się nie widzieliśmy.
     - Fakt- dodał Igor- trzeba będzie to naprawić. Nie możemy tak porzucić przyjaźni od podstawówki.
  Ania uśmiechnęła się do nich. Czuła, że wszystko wraca do normy, jest tak jak wcześniej, jakby nie było wakacji, jakby nigdy nie poznała Dawida, jakby nic się nie wydarzyło. Wiedziała, że za chwilę wszyscy zaczną plotkować.
     - Widziałaś Pawła?- zapytała Wiki- jakby wyładniał przez te dwa miesiące.
     - Ej!- Igor szturchnął jej ramię. Stanął naprzeciw niej.- To na mnie masz patrzeć.
  Brunetka roześmiała się i ucałowała go w policzek.
     - Patrzcie na Monikę. Ta dopiero zdziwaczała. Chyba zapisała się do satanistów- przyjaciel szeptał tak, by tylko one to słyszały.
     - Co z nią?- dopytała Anka.
     - No popatrz tylko. Glany, lateksowe spodnie, wyciągnięty sweter i kupa metalu w uszach. Zgłupiałą przez nadmiar wolnego czasu.
     - A Oliwia idzie w twoje ślady? Wybrała tą samą szkołę- wtrąciła Wiki, zmieniając temat.
     - Nie miała zbyt dużego wyboru. To jedyne liceum w mieście, poza tym z tego co wiemy jest całkiem dobre- odpowiedziała Ania.
     - Aż za dobre. Kolejny rok gnębienia biednych uczniów. Mam nadzieję, że dla nas ostatni. Matura i do widzenia. Wreszcie się stąd wyniesiemy.
     - A tak, planujemy z Igorem pójść razem na studia i wynająć mieszkanie.
     - Macie jeszcze sporo czasu, a teraz nadchodzi dyrektor, więc pogadamy później. Możemy skoczyć na piwo po rozpoczęciu- zaproponowała Ania.
     - Dobra myśl- Monika wtrąciła się do ich rozmowy.- Mogę iść z wami?
     - Jasne- odparła Wiki z niechęcią.

  Po dwóch godzinach spędzonych w szkole udali się do pobliskiego baru. Wszyscy zamówili piwo. Ania zaczęła je powoli sączyć. Igor przyglądał się jej ze zdziwieniem.
     - No nie gap się tak, z tego co mi wiadomo skończyła osiemnaście lat kilka dni temu- powiedziała Monika.
     - Nie zrobiliśmy ci przyjęcia- westchnęła Wiktoria, chyba nie chciała się przyznać do tego, że zapomniała o jej urodzinach.
  Anka domyślała się co przyjaciółka ma na myśli:
     - Sama o nich zapomniałam, miałam sporo spraw na głowie, dużo się działo.
     - Co takiego?- zapytał Igor.- Pewnie spotkania z Dawidem.
     - Tym Dawidem?- dodała Monika.
     - Nie spotykam się z nim, właściwie nie utrzymujemy kontaktu.
  Monika nagle wstała.
     - Muszę iść do toalety- odparła i odeszła od stolika.
     - To teraz możesz mówić. Co się stało?- ciągnęła czarnowłosa.
     - Nic się nie stało, ja też muszę na chwilę iść do łazienki. Zaraz wrócę.- Nie chciała rozmawiać z nimi o Polikarpie, z nikim nie chciała o nim rozmawiać. Weszła do łazienki. Stanęła w holu, przy lustrze. Z toalety dobiegały dźwięki rozmowy. Rozpoznała głos Moniki.
     - Udało ci się ich skłócić. Nie rozmawiają ze sobą. Wykonałaś plan- nastała chwila ciszy.- Tak, porozmawiamy później. Teraz jestem z nimi w barze. Odezwę się. Cześć.
  Anka zdążyła opuścić pomieszczenie, zanim dziewczyna wyszła z kabiny. Szybkim krokiem ruszyła w stronę stolika. Obejrzała się za siebie, upewniając się, że Monika za nią nie idzie.
     - Błagam was, nie mówcie jej, że odchodziłam od stolika- powiedziała do przyjaciół.
  Popatrzyli na nią zdziwieni.
     - Proszę, później wam wyjaśnię- usiadła na swoim miejscu.
     - Okej- odrzekli chórem.
  Monika chwilę potem pojawiła się wśród nich.

  Dawid tępo patrzył przez okno.
     - Wchodzę- powiedział Franciszek.
     - Poczekaj chwilę- wampir podszedł do okna i zasłonił je grubymi, ciemnymi zasłonami, które nie przepuszczały światła- Już.
  Brat wszedł do pokoju.
     - Wpadłem na genialny pomysł- powiedział siadając na kanapie- pójdę do szkoły.
     - Faktycznie genialny plan- odparł beznamiętnie.- A dokumenty?
     - Nie takie rzeczy się załatwiało- machnął ręką.
     - Jaką szkołę wybierasz?- zapytał tym samym tonem, bez zainteresowania.
     - Tutejsze liceum. Dawno nie chodziłem do szkoły, zawsze to jakaś odmiana.
  Dawid wzruszył ramionami.
  Isabel przechodziła akurat korytarzem i usłyszała ich rozmowę. Niepewnie podeszła do braci.
     - Czy ja też mogłabym się uczyć?
     - Ucz się, masz te swoje magiczne książki- powiedział rudowłosy.
     - Mam na myśli szkołę- wyjaśniła.
     - Nie pytaj go o zdanie, nie może zabraniać ci chodzenia do szkoły.
     - Do tej pory mogłem- odpowiedział surowo.
     - To człowiek, nie przedmiot, nie jesteś jej właścicielem.
  Isabel z podziwem patrzyła na Polikarpa. Kolejny raz stawał po jej stronie.
     - Ale ona nigdy nie chodziła do szkoły. Musiałaby zacząć od podstawówki- zaśmiał się.
     - Panie, uczę się tak jak moi rówieśnicy. Jestem na tym samym poziomie. mam książki.
     - Musiałabyś więc mieć świadectwo ukończenia gimnazjum.
  Czarownica zasmuciła się, cicho westchnęła.
     - Nie takie rzeczy się załatwiało, prawda?- powiedział Dawid patrząc bratu prosto w twarz.
  Franciszek zastanowił się, po chwili wypowiedział jedno słowo:
     - Zgoda.
  Latynoska zaczęła piszczeć i skakać.
     - Dziękuję- była bardzo szczęśliwa. Nie kierowała tych słów do Franciszka, ale do Dawida. Pobiegła pochwalić się mamie.

  Anka stała już przed swoim domem. Całą drogę zastanawiała się z kim rozmawiała Monika. Kto chciał skłócić ją z Dawidem i dlaczego? Isabel? Chyba nie byłaby zdolna do oszustwa, po tym jak dziękowała Ani za wstawienie się w jej sprawie. Ale przecież nikt inny nie mógł mieć wpływu na rozmowę z duchem jej ojca. Wyświetlił jej się obraz Dawida wpatrzonego w jej szyję. Nim tym bardziej nikt nie mógł sterować, był zbyt silny, niepodatny na wpływy innych. Dziewczyna rozmyślając powoli wchodziła na górę po schodach. Usłyszała głos Antoniego, był z Oliwką w jej pokoju.
  Wampir palcem wskazującym wodził po wewnętrznej stronie dłoni dziewczyny.
     - To linia szczęścia- mówił- jest długa i zakrzywiona, to znaczy, że będziesz miała dużo szczęścia- zmyślał.
     - A ta?- wskazała krótką. poprzeczną linię.
     - Linia życia.
     - Taka malutka?
     - Może jeszcze się wydłuży, zobaczymy- mówił tak, bo wiedział, że przy drzwiach stoi Anka i wszystkiego słucha- położył palec na linię obok, rysował palcem wykraczając poza dłoń, powoli zbliżał się do łokcia.- A to jest twoja linia śmierci, wyjątkowo długa- dodał głośniej, żeby Ania wszystko dokładnie słyszała- był już przy szyi, wodząc palcem po tętnicy. Przysunął twarz w to miejsce. Zbliżył usta do tętnicy, Oliwka zachichotała.
     - Mam łaskotki- powiedziała uśmiechając się niewinnie.
  Anka czuła, że musi wkroczyć. Pewnym krokiem weszła do pokoju siostry.
     - Cześć Antonii, mogę z tobą porozmawiać?
  Zadowolony wstał z łóżka.
     - Oczywiście- odpowiedział.
     - Chodźmy do mnie- zaprowadziła chłopaka do pokoju naprzeciwko. Zamknęła drzwi.
     - Zostaw ją!
     - Hmm... Czy ja muszę słuchać twoich poleceń?- zastanawiał się.- Nie- dodał z uśmiechem.
     - Zostaw ją w spokoju- powtórzyła cedząc słowa przez zęby.
  Antonii przyłożył jej palec do ust, uciszając ją.
     - Nie możesz ciągle jej pilnować. Będę jej chłopakiem, a ty będziesz siedziała cicho, albo nie będę jej chłopakiem, ale ty też nie będziesz miała siostry. Kto wie, może i matki?!
  Anka milczała wzburzona. Łzy zbierały jej się w oczach, nie mogła nic zrobić, była bezsilna.
     - Umowa stoi?- czekał na jej odpowiedź.
  Ania tylko kiwnęła głową.
     - Bądź cicho to wszyscy będą szczęśliwi.
     - Chyba tylko ty- odpowiedziała cicho.
     - Coś mówiłaś?
     - Tak- powiedziała spokojnie, ręce krzyżując na klatce piersiowej.
     - Ooo... Ty też masz linię śmierci- powiedział patrząc na jej szyję.- Zadziorna jesteś i bardzo pewna siebie.- Położył dłoń na jej policzku, natychmiast ją odepchnęła.
     - Nic innego mi nie pozostało.
     - Zaczynasz mi się podobać, lubię twarde dziewczyny.
     - To co robisz z Oliwią?
     - Jest ładna- uśmiechnął się mrużąc oczy- i głupiutka, więc nie muszę się jej obawiać.- Wyszedł, a Anka czuła, że nikt nie może jej pomóc w walce z wampirami. Mogła liczyć tylko na siebie, a sama nie była wystarczająco silna.



I jak? Czekam na komentarze, proszę, jeśli już zadajecie sobie trud, żeby czytać, to napiszcie parę słów:)

piątek, 7 lutego 2014

29. Rozmowa z duchem

     - Kogo podejrzewasz?- zapytała.
  Anka westchnęła.
     - Antoniego i Karolinę- powiedziała bez namysłu.
  Czarownica w górnej części planszy ułożyła ich imiona po prawej i lewej stronie.
     - Nie będziemy musiały przywoływać twojego taty, skoro tu jest. Zaczniemy od razu od pytań. - Chwyciła grubą, białą świecę w obie ręce.
  Dziewczyna usiadła obok i obserwowała planszę.
     - Kto cię zabił- zapytała Isabel.
  Płomień świecy wydłużył się. Wskazówka wskazująca dół planszy drgnęła. Ruszyła ku górze. W Ance rosło napięcie. Niespodziewanie wskazówka minęła słowo Antonii i zatrzymała się na środku, pomiędzy dwoma imionami.
     - Zrobili to razem- wypowiedziała z żalem córka zmarłego.
     - Nie- czarownica pokiwała przecząco głową.- To oznacza, że żadne z nich tego nie zrobiło- wytłumaczyła.
     - To przecież niemożliwe. Musiało to zrobić któreś z nich.
     - A jednak nie. Masz jeszcze jakichś podejrzanych?
  Dziewczynie wyświetlił się obraz Dawida tulącego ją w szpitalu po śmierci taty. Zaczęła się bać. Nie wiedziała w co ma wierzyć.
     - Nie- pośpieszyła z odpowiedzią- nikogo innego nie podejrzewam.
  Isabel wzięła oddech, by zgasić świecę, a Ania chciała wstać i opuścić pokój.
     - Zaczekaj- zatrzymała ją czarownica.- Mam jeszcze jeden pomysł. Ułożę pytanie pomocnicze.- jednym ruchem ręki zgarnęła litery składające się w imiona Karoliny i Antoniego, a w ich miejscu ułożyła słowa "wampir" i "człowiek" nie wypuszczając przy tym świecy z lewej ręki. Następnie znów chwyciła ją w obie dłonie. Powtórzyła to samo pytanie. Płomień powtórnie się wydłużył. Chwiejąca się wskazówka tym razem wskazała konkret. Była skierowana na słowo "wampir".
  Ance rozszerzyły się źrenice i serce zaczęło szybciej bić. Odwróciła na chwilę twarz, by upewnić się czy to co widziała było prawdą. Teraz miała już pewność, że człowiek nie byłby zdolny do takiego okrucieństwa. Jednak najtrudniejsze było dla niej to, że nie znała innego wampira poza dwojgiem, które podejrzewała i Dawidem, którego uważała za swojego przyjaciela.
     - Isabel.
     - Tak?- czarnowłosa spojrzała na nią.
     - Chcę już stąd iść.
  Czarownica zgasiła świecę i schowała wszystkie przyrządy na swoje miejsce. Otworzyła drzwi. Anka wyszła. Stojąc na górnym stopniu rozglądała się czy na dole nie ma Dawida. Nie widząc go spokojniejsza zaczęła ostrożnie schodzić, tak aby nie wydawać najmniejszego dźwięku.
     - Zaczekaj!- usłyszała znajomy głos i poczuła dotyk dłoni na lewym ramieniu. Z niespokojnym oddechem odwróciła się. Stał za nią Dawid. Jak zwykle cały w czerni magnetyzujący spojrzeniem. Dziewczyna chciała uniknąć kontaktu z nim.- Co robiłaś u Isabel?
  Anka w pośpiechu szukała odpowiedzi. Nie mogła powiedzieć mu prawdy.
     - Chciałam zapytać jak się czuje.
  Wampir zmarszczył brwi.
     - Czyżby?- dociekał.
  Dziewczyna wymusiła uśmiech.
     - Tak, ale muszę już iść do domu- pokonała kolejny stopień schodów.
     - Jesteś zdenerwowana- zauważył Polikarp wyprzedzając ją i zagradzając jej drogę.
     - Nie. Wydaje ci się. Po prostu jestem umówiona. Spieszę się- chciała, by ją przepuścił.
     - Z kim się umówiłaś?- zapytał jak na przesłuchaniu.
     - Nie musisz o mnie wiedzieć wszystkiego, ja też niewiele wiem o tobie- skierowała się do drzwi.
     - Pamiętaj, uważaj na Karolinę i Antoniego. Mam nadzieję, że to nie z nimi jesteś umówiona!- krzyknął gdy wychodziła z domu.
     "No tak"- pomyślała Anka "Boi się, że mogliby zdradzić jego sekrety"
     - Ma charakter- wtrącił Franciszek patrząc na brata.- Ciekawe stworzenie.
  Dawid nie słuchał go, zastanawiał się co dziewczyna zamierza zrobić.

  Na zewnątrz zrobiło się ciemno. Franciszek skorzystał z tej okazji i wyszedł na spacer. Dawid samotne myślał o Ani, o tym, że może popełnić jakieś głupstwo, a on jej przed tym nie powstrzyma. Chciał się z nią zobaczyć mimo tego jak go potraktowała. Zabrał swoją skórzaną kurtkę i wyszedł. Wybrał dłuższą drogę, wzdłuż drogi w lesie.
  Karolina upewniła się, że Polikarp wyszedł z domu i obserwowała którędy idzie. Bez trudu do wyprzedziła tak, aby nie zauważył, że jest obserwowany. Była zdecydowana na realizację swojego planu. Autobus pełen ludzi powoli zbliżał się do ustawionej przez wampirzycę przeszkody. Upewniła się, że żaden inny pojazd nie znajduje się w pobliżu. Ludzie zajęci swoimi sprawami rozmawiali między sobą, nie zwracając uwagi na drogę. Zmęczony kierowca prawie zasypiał za kierownicą. Karolina stała na środku lewego pasa drogi i patrzyła w dół. Czuła pod stopami, że pojazd się do niej zbliża, usłyszała go. Uniosła ręce do góry. Ze wszystkich stron nadleciały wrony. Kumulacja ich odgłosów połączona z wyciem wilków nadawała charakter grozy. Demoniczna melodia narastała. Autobus był już widoczny. Karolina spojrzała przed siebie, odblaski w jej oczach poraziły kierowcę. Stracił władzę nad kierownicą, chmara ptaków zasłoniła przednie szyby autobusu. Kierowca oszołomiony jechał przed siebie na oślep. Napotkał jednak na przeszkodę Karoliny. Sterta pni przewróciła pojazd. Szybu z hukiem wpadły do środka, kiedy autobus lądował w przydrożnym rowie. Wampirzyca upewniła się, że nikt nie wychodzi z autobusu i idąc dostojnym krokiem zniknęła w zaroślach. Ptaki odleciały. Część z nich leżała martwa na drodze.
  Dawid usłyszał huk. Pobiegł przed siebie, zauważył autobus leżący w rowie. Bez wahania wskoczył na bok maszyny i dostał się do środka wchodząc przez dziurę po szybie. To co zobaczył w środku nawet dla niego było przerażające. Ludzie krwawili, odłamki szkła powbijały się im w twarze i szyje. Większość z nich już nie żyła. Na końcu były trzy osoby, które z trudem oddychały. Musiał im pomóc. Najpierw zajął się kobietą leżącą na brzuchu, odwrócił ją. Miała rozciętą skórę w okolicy mostka. Wziął głęboki oddech i poczuł zapach jej krwi. Nie miał sił, by się przed tym bronić. Kręciło mu się w głowie. Nie otwierał nowej rany. Wyssał trochę krwi znad piersi dziewczyny. Wydała z siebie ostatni oddech i umarła. Teraz wolał zająć się kimś żywym. Mężczyzna z odłamkiem szkła w szyi wszystko widział. Dawid wyrwał szkło, świeża krew trysnęła prosto do jego ust. Mężczyzna zesztywniał. Stał się bezużytecznym trupem. Wampir szybko ocierał resztki krwi z ust, rozmazując ją po twarzy. Wtedy spostrzegł, że ktoś jeszcze się ruszał. Młoda dziewczyna miała telefon w ręce. Na pewno chciała zadzwonić po pogotowie. Wyrwał jej z rąk komórkę i wyrzucił do lasu. Odgarnął włosy do tyłu i rozgryzł żyłę. Porcja gorącej, słodkiej krwi krążyła już w jego organizmie. Dziewczyna umarła. Autobus był pełen ofiar śmiertelnych. Dawid nasycony wstał. Rozejrzał się dookoła. Nikt nie oddychał. Wampir miał wrażenie, że oczy zmarłych są w niego wpatrzone. Podniósł fragment szkła i wbił swojej ostatniej ofierze w miejsce, gdzie ją ugryzł.

  Anka próbowała zasnąć. Bezskutecznie. Było jej duszno, nie mogła oddychać. Odsłoniła okno, żeby je uchylić. Na balkonie stał Dawid. Niepewnie otworzyła drzwi.
     - Co ty tu robisz w środku nocy?- spytała zaniepokojona.
     - Zabiłem człowieka- powiedział jakby jego ciało z nim nie współpracowało. Stał sztywny, patrząc na jej szyję.
  Anka przestraszyła się, próbowała zamknąć drzwi, nie udało jej się. Wampir był silniejszy. Odeszła kilka kroków w tył, osłaniając dłonią szyję.
     - Zabiłem troje ludzi- powiedział po chwili.- Mam teraz siłę, by tobą manipulować. Sprawiłem, że wstałaś, nie mogłaś spać.
     - Dobrze.
     - Co dobrze?- zapytał poirytowany.
     - Zabij teraz i mnie. Przynajmniej zginę wiedząc kto jest zabójcą mojego ojca- rozłożyła ręce, poddała się.
     - O czym mówisz? O kim?
     - Skończmy już tą farsę. O tobie. Nie wierzę, ze mogłam się aż tak pomylić. Że manipulowałeś mną do tego stopnia, że uwierzyłam, że jesteś moim przyjacielem. Po co to wszystko było? Jesteś w zmowie z Karoliną, tak? Te wszystkie historie o rodzinie, bólu to bajki. Wszystko było zaplanowane. Tylko po co? Większą przyjemność sprawia zabicie kogoś z kim spędziło się dużo czasu? A ja głupia myślałam, że mnie chronisz. Zabij mnie, ale najpierw powiedz dlaczego.
  Łza spłynęła mu po policzku. Szybko ją wytarł.
     - Bo najbardziej ranią nas ci, na których najbardziej nam zależy.
  Odszedł zeskakując z balkonu, biegł przed siebie.
  Anka stała jakby była posągiem. Dopiero teraz mogła dać upust swoim emocjom. Dolna warga drżała, łzy zbierały jej się w oczach.


Mam nadzieję, że ten rozdział Was nie zawiódł:)

wtorek, 28 stycznia 2014

28. Brat

  Dawid nalewał whisky do szklanek. W salonie był tylko on i Franciszek. Isabel poszła z matką do pokoju, który udostępnił im wampir.
     - Nie mogę się przyzwyczaić do tego, że teraz jest między nami mniejsza różnica wieku. To tylko rok.- powiedział Polikarp.
     - Przykro mi, nie miałem w planach przejścia na ciemną stronę mocy tak wcześnie. Poza tym nie od razu wiedziałem, że jesteś nieśmiertelnym. Jak się domyślasz byłem przekonany, że nie żyjesz. Kiedy znalazłem twój notes byłem wściekły, że tak podle nas oszukałeś. Na początku chciałem cię odszukać, ale to byłby zbyt duży cios dla rodziców.
     - Czy oni...?- przerwał mu.
     - Nie.- Nie pozwolił na dokończenie.- Aż do śmierci byli pewni, że zmarłeś w wyniku wypadku.
     - Do śmierci...- zastanawiał się.- A ty? Żyłeś normalnie z nimi po przemianie?
     - Niestety nie. Nie musiałem niczego ukrywać, ani narażać ich na starcie z prawdą. Odeszli wcześnie. Za wcześnie. Zdecydowałem się na przemianę kiedy zostałem sam.
  Dawid był przybity przez informację o przedwczesnej śmierci rodziców. Nie odzywał się jednak pozwalając bratu swobodnie mówić.
     - W twoim notesie znalazłem wszystko czego potrzebowałem. Adres i imię największego wampira w okolicy. Długo się nie wahał. Przemienił mnie w dniu, kiedy pierwszy raz do niego przyszedłem. Później nagle kazał mi odejść i wiedziałem, że życie, o ile tak można o tym mówić, nie będzie takie jak wcześniej. Zacząłem błąkać się nocami po ulicach szukając kogoś takiego jak ja, ale spotykałem głównie szczury. Próbowałem znaleźć sens wiecznej egzystencji. Ludzie przestali być przyjaciółmi, stawali się bezbronnymi ofiarami.
     - A Isabel?
     - To inna historia. Może przewinę ci opowieść o kilkadziesiąt lat. Abigail spotkałem siedemnaście lat temu. Miała być moją kolejną ofiarą, ale nie wiem dlaczego się nią nie stała. Widząc mnie domyśliła się wszystkiego i to mnie zaintrygowało. Skąd ktoś kto nie jest wampirem wie o ich istnieniu? Normalnie zabijamy takich ludzi, żeby nie dzielili się informacjami z innymi. Dobra. Do rzeczy. Spojrzała na mnie ze strachem i jednocześnie dziwnym spokojem. Nie wiem jak możliwe jest takie połączenie, ale właśnie tak było. Powiedziała, ze zależy jej tylko na życiu jej dziecka. Była w ciąży. Ubłagała bym nie zabijał jej jednocześnie pozbawiając życia jej córkę. W zamian obiecała, że zostanie moją służącą, chociaż ja wolę określenie niewolnica. Gdy urodziła Isabel obie mi służyły. Ale ta młoda odkąd zaczęła dorastać stała się nieposłuszna. Teraz uciekła.I będę musiał ją za to ukarać.- Powiedział surowo.
  Dawid natychmiast zareagował.
     - Gdyby nie jej ucieczka nie wiedziałbym, że jesteś... kim jesteś.
     - A może właśnie miało być tak, ze nigdy się nie spotkamy.- Trwał przy swojej wersji.
     - Nie dyskutuj z Isabel w kwestii przeznaczenia.- Uniósł szklankę w górę, wznosząc toast. Obaj zaczęli pić trunek.
  Isabel podsłuchiwała ich rozmowę, poczuła się bezpieczniej. Poszła na palcach do pokoju.
     - Mamo, Dawid stanął w mojej obronie- uśmiechnęła się delikatnie.
     - Nawet tak o nim nie myśl. To wampir.- Odpowiedziała.


  Anka spała na swoim łóżku, była spokojna. Księżyc świecił przez grube zasłony na oknie. Cały pokój wydawał się zamglony.
     - Aniu! Obudź się!- usłyszała głos ojca. Natychmiast otworzyła oczy i rozejrzała się dookoła. Niczego nie widziała. Wstała, żeby zapalić lampę. Pokój wcale się nie zmienił. Poza nią nikogo w nim nie było.
     - Tato- powiedziała cicho rozglądając się i obejmując ramiona z zimna. Nikt się nie odezwał. Po policzkach powoli spływały jej łzy. Dotknęła ręką czoła:" Chyba zwariowałam"- pomyślała. Zgasiła lampę i cicho łkając wróciła do łóżka. Położyła się i po nos zakryła cienką kołdrą. Niedługo potem zasnęła.
  Ojciec wszedł do jej pokoju i usiadł na skraju łóżka.
     - Tato!- ucieszyła się.- Co tutaj robisz?
     - Przyszedłem cię ostrzec, żebyś nikomu bezgranicznie nie ufała. Ci, którzy podają się za twoich przyjaciół niekoniecznie nimi są.
     - O czym mówisz?
     - O sobie- pokazał ranę na szyi.- Muszę już iść- powoli zmierzał do drzwi.
     - Zaczekaj! Kto to zrobił? Tato!- krzyczała, ale na próżno, ojca już nie było. Zniknął nagle.
  Obudziła się zapłakana, mówiąc słowo "tato". Ktoś trzymał ją za ramię. Oliwia. Wyciągnęła ręce, żeby ją przytulić. Anka dała się objąć.
     - Miałaś zły sen- powiedziała blondynka.
     - To był dobry sen.
  Oliwka popatrzyła na jej zapłakaną twarz za zdziwieniem. Ania ocierając łzy dodała:
     - Dobry, bo był w nim tata.
  Siostra jeszcze raz mocno ją uścisnęła i wyszła, rzucając krótkie:
     - Dobranoc.
  Faktycznie, była jeszcze noc, ale dziewczyna nie potrafiła już zasnąć. Z samego rana ubrała się i poszła do domu przyjaciela.
     - Jest Isabel?- zapytała niepewnie.
     - Tak, wejdź.
  Ruszyła szybko schodami na górę, kierując się do pokoju, w którym przebywała czarownica. Cicho zastukała do drzwi.
     - Proszę- usłyszała głos starszej z czarownic.
     - Dzień dobry.
     - Dzień dobry- odpowiedziała jej uśmiechem.
  Anka zerknęła na Isabel.
     - Zostawię was same- powiedziała matka dziewczyny i wyszła z pokoju.
     - Możesz coś dla mnie zrobić?- zapytała błagalnie czarownicę.
     - Co takiego?
     - Właściwie nie znam się na tym. Chcę, żebyś pomogła mi dowiedzieć się kto zabił mojego tatę.
  Czarnowłosa po chwili namysłu powiedziała:
     - Mogę z nim porozmawiać.
     - To nie jest śmieszne!
     - A czy ja się śmieję?! Wy niewtajemniczeni nazywacie to wywoływaniem duchów. My wolimy mówić rozmowa z duchem. Duch twojego ojca jest tutaj, albo ktoś inny bardzo ci bliski się tobą opiekuje.- uśmiechnęła się przyjaźnie.
     - Nie, to mój tata.
  Isabel była w szoku.
     - Czuję jego obecność, ale nie umiem się z nim porozumieć- wyznała Ania.
     - To niezwykły dar. Czasami zmarli kontaktują się z nami przez sny.- Anka głośno przełknęła ślinę.- Nie martw się. Na szczęście ja umiem się z nimi kontaktować. Mama przyniosła wszystko, co będzie nam potrzebne.- Isabel podeszła do drzwi i zamknęła je na klucz. Spod łóżka wyjęła dużą, skórzaną torbę. otworzyła ją i wyciągnęła coś, co Ani bardziej przypominało gry planszowe niż czarodziejskie przedmioty. Coś jak szachownica, w której umieszczona była wskazówka i litery na kostkach jak od
scrabble. Isabel rozłożyła planszę. Na jej środku umieściła wskazówkę. Zapaliła świecę.


Bardzo proszę o komentarze, jeśli możecie to coś więcej niż jedno słowo:) Jeśli Wam się podoba lub nie napiszcie co konkretnie. Dzięki:)


niedziela, 12 stycznia 2014

27. Spotkanie po latach

  Dawid zgrabnym i szybkim ruchem podważył deskę podłogową, która uniosła się odsłaniając schowek. Wampir chwycił umieszczony w nim pal i puścił deskę, by swobodnie opadła zasłaniając skrytkę. Gdy zbliżył się do drzwi wyrwanych z zawiasów zobaczył dwie postacie. Jedna z nich wyglądała tak bezbronnie, że wampir bez wahania zaatakował chłopaka w długiej, czarnej szacie, ignorując ją. Ściskając drewniany kołek stanął twarzą w twarz z intruzem. Przeciwnik jednak okazał się silniejszy, doskoczył do Dawida przewracając go na ziemię. Powoli zbliżał się do jego szyi obnażając zęby. Polikarp nie rezygnował jednak z pojedynku. Pomyślał, że jest tylko jeden sposób, by pozbyć się wroga. Wycelował drewnianym ostrzem w jego serce. Rywal automatycznie wstał zmieszany, marszcząc brwi. Dawid wiedział, że nie może się zawahać ani na moment. Przeczuwał, że wampir w długiej szacie szykuje na niego zasadzkę, więc przyparł go do ściany, mierząc kołkiem w jego lewy bok.
  Kobieta, która z nim przyszła, czując się bezpieczniej pobiegła do wnętrza domu. Następnie nieco zwolniła. Niepewnym krokiem weszła do salonu. Isabel podbiegła do niej, objęła ją zarzucając jej ręce na szyję. Obie zaczęły szlochać.
  Anka poczuła ulgę, wiedziała, że Isabel czuje to samo.

  Oczy wampira przypartego do ściany rozszerzyły się, zmarszczył brwi i uśmiechnął się, co zirytowało Dawida.
     - Dlaczego mi to zrobiłeś?- spytał kompletnie dezorientując czarnowłosego. W szoku nie wypowiedział ani słowa.- Co nie poznajesz mnie? Zmieniłem się przez te kilka lat? Zostałem wampirem nieco później, więcej przeżyłem. Cyba na początku tęskniłem, miałem do ciebie żal, ale to minęło. Nie byłeś mi potrzebny. Wystarczył mi twój notes.
  Anka weszła do korytarza. Słyszała wszystkie słowa. Ufała, że pomoże rozwiązać tę sytuację, tak jak twierdziła czarownica.
  Dawid nie wierzył w to, co działo się dookoła niego, zaczynał wszystko rozumieć, ale nie chciał przyjąć prawdy. Dziewczyna patrząc na rudowłosego też się jej domyśliła. Chciała objąć Dawida, ale wiedziała, że to zły moment.
     - No co, nie poznajesz brata?- spytał z żalem w głosie rywal.
  Wampir upuścił pal i odszedł kilka kroków w tył.
     - Franciszek- cicho powiedziała Ania i automatycznie zasłoniła dłonią usta ze strachu.
     - O! Ta dziewczyna też mnie zna? Może na mnie czekaliście?
     - Przestań sobie kpić!- wypowiedziała zdenerwowana.
     - Czy ty nie jesteś przypadkiem zbyt pewna siebie?- zapytał Franek zbliżając się do niej.
     - Zostaw ją!- krzyknął Dawid.
     - Niby dlaczego?
  Polikarp podniósł pal z podłogi.
     - Bo nie chcę tak szybko tracić brata.
     - Dobra, a gdzie są moje niewolnice?
     - Niewolnice? Nimi już nie będą.- powiedziała Anka pokazując Frankowi, że się go nie boi.
     - Widzisz- podszedł do niej- w odróżnieniu od mojego brata ja żyję jak prawdziwy wampir- uśmiechnął się.
     - To niesprawiedliwe tak wykorzystywać ludzi!- krzyknęła.
     - Tak? A sprawiedliwe jest zabijanie ich, żeby zaspokoić swój głód? Albo związek z człowiekiem, który pewnego pięknego dnia zakończy się nagłym atakiem głodu?
     - Dawid taki nie jest!
     - I pewnie nie jest też taki, żeby dla głupiej miłości pozostawić rodzinę i człowieczeństwo?!
  Wampir udawał, że tego nie słyszy. Franciszek kontynuował.
     - Wydaje mi się, że bardziej niesprawiedliwe jest to co on robi z tobą. Udaje twojego przyjaciela, a ie można przyjaźnić się z kimś takim jak my. My nie potrafimy kochać. Możemy czegoś pragnąć, pożądać, ale nie kochać. Jesteśmy pozbawieni czegoś co wy nazywacie sercem.
     - Dobrze wiem, że to nieprawda.
     - Możesz to sobie wmawiać, ale niczego nie zmienisz. Dobra gdzie moje niewolnice?- Ruszył do salonu. Dawid i Anka też tam poszli. Stanęli obok Isabel i jej matki.
     - Nie musisz ich wykorzystywać- powiedziała Anka.
     - Przyzwyczaiłem się do nich.
     - Pokażę ci inne życie- zaoferował Polikarp.
  Franek rozejrzał się dookoła.
     - Możesz tu zostać- powiedział brat.
     - O, serio? Więc obejrzę sobie dom.- wypowiedział pewnym głosem.
     - Dawid muszę już wracać- zwróciła się do niego Ania.
     - Odwiozę cię- odpowiedział.
  Dziewczyna popatrzyła na przestraszoną Isabel i jej matkę.
     - Pojadą z nami- dodał wampir.
  Wyprowadził z garażu czarne, niskie, sportowe auto.
     - Wsiadajcie- powiedział.
  Ania usiadła obok niego, a czarownice z tyłu.
  Isabel poruszyła temat Franciszka.
     - Myślałam, ze to będzie wyglądało trochę inaczej. Że się zakocha.
     - Może już się zakochał, ale twierdzi, że wampiry nie kochają- podpowiedziała jej matka.
     - Pewnie tak. Inaczej by z nią nie rozmawiał. Widziałam jak traktuje ludzi.
     - To oznacza, że...- zaczęła matka.
     - Kocha ją- dokończyła Isabel.
  Dawid uderzył ręką o kierownicę.
     - Możecie się wreszcie uciszyć?!- krzyknął.- Mam dosyć tego kocha, nie kocha.
  Isabel spojrzała porozumiewawczo na matkę. Obie się uśmiechnęły.
     - Zanosi się na kłopoty- kobieta powiedziała cicho do córki.
  Ania nie odzywała się aż do końca podróży.


  Antonii siedział na kanapie w dużym salonie sącząc ciemnoczerwony, gęsty płyn z kieliszka do wina. Karolina w długiej, błękitnej sukni krążyła po pokoju zdenerwowana.
     - Musimy go od niej odsunąć!- krzyknęła rzucając o ścianę kieliszkiem, który wampir chwilę wcześniej odstawił na ławę.- Ona wie, że ugryzł tą małą. Poza tym wie, że zabija tak jak my wszyscy.
     - Może nie jest przekonana.- wtrącił Antonii, wstając z kanapy.
  Wampirzyca zignorowała go i mówiła dalej.
     - Musi wiedzieć, że to jego wina. Musi być pewna, że to Dawid stoi za śmiercią jaj ojca. On należy do mnie, a ta małolata namieszała mu w głowie. Musimy zrobić coś, żeby zrozumiał, że nigdy nie będzie człowiekiem, że ludzie to nie nasi przyjaciele, tylko dawcy, bezwartościowe śmieci- złapała oddech i szybko wypuściła powietrze.- Nie mogę patrzeć jak staje się nudny jak, jak...- brakowało jej słowa- jak człowiek- powiedział krzywiąc usta.
     - Ty go kochasz?- Antonii był wstrząśnięty.
     - Ja nie kocham, ja... Chcę go mieć. Od zawsze był mój, a nie lubię zmian. Byliśmy parą, a on teraz udaje niewiniątko. Nie może przestać być wampirem, bo tak mu się podoba.
     - Ale może przestać zabijać- powiedział przerywając jej monolog.
     - A co to za atrakcja upić łyk krwi i zostawić robaka w spokoju? Najlepsze jest patrzenie jak gaśnie- powoli składała dłoń w pięść- sycenie się widokiem śmierci. On chyba przestał to rozumieć.- rozłożyła ręce w geście bezsilności.
     - Ale ja nie przestałem- przysunął się do niej.
  Chwyciła prawą dłonią kołnierzyk jego koszuli i zbliżyła wargi do jego ust. Całowała go namiętnie, po czym odepchnęła tak, że spadł na okrągły stolik do kawy przewracając się razem z nim. Wytarła usta od pocałunku grzbietem dłoni.
     - Ty to nie on- wypowiedziała pogardliwie w jego kierunku.- Ty smakujesz jak dzieciak.
     - Przecież...
     - Co przecież? Mówiłam ci, że go zdobędę. To znaczy, ze on do mnie wróci- poprawiła.
     - A ja?- zapytał rozczarowany.
     - Ty masz tą swoją. Jak jej tam? Oliwka? No to się nią zajmij, a mi daj spokój.
  Odszedł zbliżając się do drzwi wyjściowych.
     - Tylko jej nie zabijaj- krzyknęła za nim.- Nie teraz.- A cicho dodała:- Muszę mieć z tego większą satysfakcję.






Przepraszam, ze tak późno, ale lepiej późno niż wcale:) Czekam na wasze opinie:)