Anka obudziła się z przeczuciem, że o czymś zapomniała, ale szybko uświadomiła sobie co to, kiedy spojrzała na ścienny kalendarz. Był dwudziesty lipca. Dzień urodzin jej siostry. Zapomniała nawet kupić prezentu. Pomyślała, że szybko ubierze się i pójdzie do sklepu z biżuterią. Tak też zrobiła. Udała się do najbliższego sklepu i kupiła jej zegarek na grubym, skórzanym pasku. Zapakowała go w różową torebkę prezentową i ruszyła z powrotem do domu. Oliwia jeszcze spała. Nie było w tym nic dziwnego. W wakacje mogła spać nawet do południa. Ania zeszła więc po schodach do dużego, przestronnego salon, do którego dobiegały odgłosy z kuchni. Stała w niej mama dziewczyn. Niewysoka brunetka dekorowała tort.
- To co, idziemy do Oliwii z tym tortem?- zapytała Ania.
- Nie. Damy jej tylko prezenty, a tort zostawimy dla gości- odpowiedziała układając na cieście cukrowe kwiatki.
- Jakich gości?- dziewczyna była zdziwiona, myślała, że nie będzie żednej imprezy.
- Przyjdzie chłopak Oliwki, Robert i kilka koleżanek.
Anka zawiesiła się na słowie Robert. Co on będzie robił u nich w domu? Dlaczego Oliwia go zaprosiła?
- Dlaczego Robert?- zapytała w końcu mamę.
- Przecież od niedawna to twój chłopak.
- Chyba do niedawna, mamo. Rozstaliśmy się po dwóch dniach. Nie pasujemy do siebie- spuściła głowę.
- Ale tyle o nim opowiadałaś, że przystojny, że fajny- zauważyła kobieta.
- No właśnie chyba tylko przystojny. Tak naprawdę to podobał mi się dopóki go nie poznałam. Tak mi głupio, bo od roku kochałam się w chłopaku- zamilkła- a raczej wydawało mi się, że go kocham i wtedy go poznałam i wszystko minęło- mówiła ciągle o tym samym, ale to była jedyna odpowiedź na pytanie, które nie padło" dlaczego ze sobą nie jesteście?". To właśnie chciała usłyszeć jej matka, która wyciągnęła ramiona do Ani i uścisnęła córkę, ale to nie było potrzebne dziewczynie. Nie cierpiała, bo nigdy nie kochała Roberta. To było głupie, bardzo głupie zauroczenie.
- To co? Idziemy do Oliwki?- zapytała matka, żeby przerwać żale.
- Tak- odpowiedziała krótko.
Mama schowała ciasto do lodówki i zawołała ojca, który siedział przed telewizorem. We trójkę poszli do pokoju Oliwii. Ania z prezentową torebką, rodzice tradycyjnie z kopertą, w której było sto złotych. Mama zapukała do drzwi, a tata zaczesał ruchem jednej ręki włosy Ani na lewy bok.
- Tak wyglądasz lepiej- uśmiechnął się. Ojciec zawsze poprawiał jej włosy.
Na pukanie mamy nikt nie odpowiadał. Znaczyło to, że dziewczyna spała. W końcu była dopiero jedenasta czterdzieści. Matka otworzyła drzwi i wszyscy weszli do różowo- białego pokoju Oliwii. To też jej nie obudziło. Tata wtedy podszedł do córki i krzyknął jej wprost do ucha:
- Sto lat!
To obudziło blondynkę. Podskoczyła na materacu i uśmiechnęła się na widok rodziny, albo raczej prezentów. Najpierw dostała kopertę od mamy. Wiedziała co w niej jest, więc ucałowała rodziców i bez zerkania schowała prezent do szuflady nocnej szafki. Przyszła kolej na podarunek od siostry. Ania dała Oliwii torebkę, ale nie ucałowała jej. Nie miała ochoty po tym co jej zrobiła całując się z jej chłopakiem. Młodsza siostra była zachwycona prezentem od Anki. Nigdy nie dostała od niej tak ładnego prezentu. Ani przemknęła przez głowę myśl, że może siostrze łatwiej będzie przyjąć zdradę, skoro dostała tak ładny prezent. Ale zdrada to jednak zdrada. Dziewczyna nie wiedziała czy bardziej żałuje tego, że zdradziła siostrę, czy bardziej pociąga ją myśl, że mogłaby jeszcze raz pocałować Antka. Na samą myśl o nim miała wypieki na twarzy. Rodzice wyszli z pokoju i Ania została sama z siostrą. Chciała już wyjść, ale usłyszała jej głos:
- Zaczekaj.- powiedziała- Pomogłabyś mi przygotować imprezę?
- Pomogę, ale mam do ciebie jedno pytanie. Dlaczego zaprosiłaś Roberta?- powiedziała to z wyrzutam do siostry.
- Oj, zaprosiłam go już dawno. Wtedy myślałam, że jesteście razem.
- Trudno. Może jakoś przetrwam jego obecność.
- Mam pomysł!- krzyknęła blondynka.- Zaproś jakiegoś kumpla, a Robert się od ciebie odczepi, jeśli będziesz udawała, że z kimś kręcisz- uśmiechnęła się dumna z siebie.
- Nie wiem czy to dobry pomysł. Nie będę niczego udawać. Nie jestem taka.
- Jaka? Przecież to dobry plan. A gdybyś udawała, że jesteś z Igorem?
- Odpada. Po pierwsze Robert zna Igora i nigdy w to nie uwierzy, a po drugie Igor ma dziewczynę.
- Sory, ale nie odkręcę nic teraz. Głupio byłoby mówić Robertowi, żeby nie przychodził- zauważyła Oliwia.
- Masz rację- poparła ją Ania.- Ale teraz lepiej się ubieraj, bo nie mamy dużo czasu. Rodzice pewnie kazali ci skończyć imprezę przed dziesiątą- uśmiechnęła się.
- Ha!- Zaśmiała się siostra.- Rodzice jadą do babci i dziadka i zostajemy sami.
- Serio?- zdziwiła się Ania.
- Tak- Oliwia była dumna.
- Idź się ubrać- powtórzyła Ania- ja idę do swojego pokoju i zaraz zaczniemy przygotowywać te twoje urodziny.
Anka wyszła z pokoju, a Oliwia ubrała spódnicę i bluzkę i szybko zeszła na dół, żeby zacząć przygotowania. Chwilę później rodzice odjechali. Anka zeszła do salonu, gdzie była siostra i pomogła jej przestawiać meble, tak aby było więcej wolnej przestrzeni do tańczenia. Przestawiały ławę, kiedy usłyszały dzwonek do drzwi.
- Otwórz- poleciła siostrze Oliwia.
Anka podeszła do drzwi i otworzyła je. Serce zaczęło jej bić szybciej. Poczuła, że nagle temperatura jej ciała się podnosi. Za drzwiami stał Antek, ubrany w niebieską koszulę i ciemne dżinsy.
- Cześć- powiedział. Tylko na tyle było go stać.
- Cześć, wejdź. Oliwia jest w salonie- mówiła patrząc mu w oczy i starając się opanować łomoczące serce.
Antek w ręce miał mały kartonik w kwiatki, przewiązany starannie czerwoną wstążką. Wszedł do mieszkania. Oliwia uśmiechnęła się szeroko na jego widok. Wręczył jej pudełeczko. Kiedy je zobaczyła była bardzo zadowolona." W takim pudełku mógł być jedynie pierścionek. Jakiś piękny pierścionek"- pomyślała. Otworzyła szybko prezent. Rozczarowała się na widząc kolczyki w kształcie różowych kul, imitujących perły.
- Dziękuję- wyksztusiła.
Antek uśmiechnął się jak uwodziciel, czekając na pocałunek. Oliwia ledwie cmoknęła go w policzek" Niech on też będzie rozczarowany"- przemknęło jej przez głowę. Anka nie mogła na nich patrzeć. Weszła na górę, tłumacząc się, że musi poprawić makijaż, którego z resztą nie miała, ale nie mogła wymyślić nic lepszego. Siedziała w swoim pokoju, aż zauważyła, że jest już osiemnasta i goście powinni być w domu. Zeszła na parter. Już ze schodów zauważyła gapiącego się na nią chłopaka z dużą ilością piegów na twarzy. Do niedawna myślała, że dodają mu one uroku, ale teraz sądziła, że nie wygląda to ładnie. Robert miał na sobie zwykłą, szarą bluzkę i dżinsy. Anka rzuciła mu krótkie spojrzenie mówiące" Między nami już nic się nie zdarzy". Dalej zobaczyła uśmiechniętych Oliwię i Antka. Widziała jeszcze kilkoro znajomych siostry, których ledwie znała. W krótkiej chwili stwierdziła, że musi się przewietrzyć i skierowała się do drzwi wyjściowych. Otwierając je czuła coś dziwnego, ale wyszła na zewnątrz.
Dawid ukrywał się między krzewami pod budynkiem. Patrzył z odległości około dwóch metrów na piękną Anię. W białej sukience wyglądała jak anioł. Twardy na ogół chłopak rozmarzył się.
Anka usłyszała szmer za sobą. Nie było jeszcze ciemno, ale przestraszyła się trochę, co zresztą było wpisane w jej naturę. Strach to jej drugie imię.
Dawid nie chciał, żeby przez niego się bała. Stanął i otrzepał kolana z trawy.
- Dawid? Co ty tu robisz?- zapytała zdziwiona.
- Aktualnie stoję i czekam, aż zaprosisz mnie do domu- uśmiechnął się.
- Pewnie, wejdź- powiedziała otwierając drzwi.
Nagle zrobiło się jakby ciszej. Robert i Antek wbili wzrok w Dawida. Roberta mogła zrozumieć po tym co zaszło między nią, a Dawidem u jej dziadków. Ale dlaczego Antek się tak na niego patrzył? Wykluczyła od razu, że Antek może być zazdrosny. To byłoby dla niej niepojęte. Wreszcie zapytała Dawida:
- O co tu chodzi?
Dawid jak nigdy do tej pory nabrał powagi patrząc na Antoniego.
- Nic. Możemy na chwilę wyjść?- zwrócił się do niej.
- Właśnie weszliśmy- zauważyła.
Chłopak zrobił dziwnie proszącą minę. Widocznie bardzo zależało mu na rozmowie.
- Dobrze. Chodźmy do mojego pokoju- ruszyła, a on za nią.
Nie uszli jednak daleko. O poręcz przed schodami opierał się Robert, który chciał zagrodzić im drogę.
- Przepuść nas!- kazała mu Ania.
- Nie- powiedział Robert lekko wstawionym głosem. W ręce miał puszkę z piwem.
- Które to?- zapytała wskazując na piwo.
- Nie twoja sprawa. Już nie twoja. Teraz chcę pogadać z twoim kochasiem- spojrzał na Dawida.
- A co, nabrałeś teraz promilowej odwagi?- pogardziła jego zachowaniem.
- Nie twoja sprawa- powtarzał.- Chcę porozmawiać z nim- chwiejąc się, wskazał palcem na chłopaka.
- Odczep się od niej- odezwał się Dawid.- Ania już do ciebie nie wróci.
- Właśnie, że wróci, bo- zachwiał się na nogach- bo mnie kocha- dokończył.
- Kocha? Spójrz na siebie. Może jak wytrzeźwiejesz będziesz mógł myśleć racjonalnie. Ania nie jest dla ciebie- patrzył na niego z wyższością.
Robert chwiejąc się zrobił krok a stronę Dawida i z całej siły uderzył go pięścią w lewy policzek. Dawid sprawiał wrażenie, jakby to nie sprawiło mu bólu i oddał cios w stronę chłopaka. Uderzył go z podobną siłą, ale Robert upadł na podłogę.
- To mamy na chwilę spokój- powiedziała Anka. Policzek Dawida był lekko zaczerwieniony. Zaprowadziła chłopaka do swojego pokoju. Poleciła mu usiąść na kanapie, sama usiadła obok.
- Co chciałeś mi powiedzieć?
- Co tutaj robi Antonii?- odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Jest chłopakiem mojej siostry- odparła bez wahania.- Jest jakiś dziwny- dodała.
- Co to znaczy, że jest dziwny?- dociekał.
- Jest z moją siostrą, ale ostatnio mnie pocałował i jakoś dziwnie na mnie patrzy.
- Lepiej nigdy z nim nie rozmawiaj. Dobrze?
- O co ci chodzi?- zapytała patrząc na niego jak na UFO.
- Po prostu zerwij z nim kontakt i powiedz swojej siostrze, żeby zrobiła to samo- mówił do niej, jakby tłumaczył jej jakieś trudne zadanie.
- Nie rozumiem- powiedziała.
- Nie musisz rozumieć. Tylko zrób to o co cię proszę.
Anka patrzyła na niebo i niczego nie pojmowała. Był dla niej wielką zagadką tak jak Antek. Zauważyła, że chłopak nie ma już zaczerwienienia na policzku.
- Co się stało z twoim policzkiem?- zapytała zdumiona.
No tak, zapomniał, że wampiry regenerują się dużo szybciej niż ludzie. Zastanawiał się nad odpowiedzią i żeby dodać sobie czasu zadał pytanie:
- A co jest z nim nie tak?
- Nie jest już czerwony- pośpieszyła z odpowiedzią.
- Może słaby z niego bokser i zaczerwieniłem się tylko na chwilę- uśmiechnął się gorzko.
Anka nie znała się na bójkach i uwierzyła chłopakowi. Wiedziała, prawdą było, że pijany nie uderzyłby tak mocna jak mógłby to zrobić trzeźwy. Spojrzała na zegarek. Była już dwudziesta druga.
- Musimy zejść na dół. Moja siostra pewnie kroi tort- powiedziała Ania.
- Dobrze- odpowiedział Dawid wstając z kanapy.
Na dole trwała impreza Oliwii. W pierwszej chwili Anka zauważyła Roberta śpiącego na krześle.
- Ciekawe czy wstał o własnych nogach- wyszeptała szturchając Dawida w ramię. Chłopak uśmiechnął się lekko wymuszonym grymasem. Widocznie coś go trapiło. Podeszli razem do stołu, przy którym wszyscy śpiewali" sto lat", a Oliwka dzieliła tort. Kiedy każdy dostał po kawałku i goście trochę ucichli rozmawiając między sobą Antek opuścił swoją dziewczynę i wyszedł z domu. Oliwia podeszła do siostry i nieznajomego. patrzyła na niego. Był przystojny, ale nie tak jak większość chłopaków z toną żelu i nienagannie dobranym strojem. On po prostu przyciągał spojrzenia swoją tajemniczością, którą uwydatniał jego strój. Od stóp do głów ubrany był w czerń. Oczywiście obowiązkowa skórzana kurtka. Wszystko to podkreślało jego urodę. Czarne jak smoła włosy, w których w słoneczne dni odbijały się promienie słońca, jego ciemne oczy bez dna, w których można utonąć i zabłądzić. Do tego dochodziła idealnie wysportowana sylwetka. Oliwia przyglądała się chłopakowi jakby był obrazem. Nie zwracała uwagi na to jak to wygląda z innej perspektywy.
Anka patrzyła na siostrę przez parę sekund i postanowiła wybudzić ją z transu.
- To jest Dawid- wskazała na kolegę.
- Cześć. Jestem Oliwia- powiedziała jej siostra nie dając Ani dokończyć przedstawiania.
Dawid podał Oliwii dłoń i lekko uścisnął jej rękę.
- Skąd znasz moja siostrę?- zapytała blondynka.
- To długa historia- uśmiechnął się gorzko nieskory do rozmowy. Oliwia jednak chciała dowiedzieć się o nim jak najwięcej. Chłopak wpadł jej w oko.
- A gdzie się uczysz?- zapytała po chwili.
- Nigdzie- odpowiedział bez zastanowienia.
- To ile masz lat?- ciągnęła.
Dawid wzruszył ramionami. Rozejrzał się. Nigdzie nie było Ani, która mogłaby wybawić go z opresji, jaką była rozmowa z jej siostrą.
- Przepraszam na moment- zwrócił się do niej. Wbiegł po schodach prosto do pokoju dziewczyny. Wszedł bez pukania. W środku nikogo nie było.
- Ania!- krzyknął, ale nikt się nie odezwał. Wyszedł na dwór, myśląc, że może znowu poszła zaczerpnąć świeżego powietrza. Może nie było jej od dawna, a on dopiero teraz to zauważył.
- Cholera!- wykrzyczał patrząc w niebo. Była pełnia.
piątek, 25 stycznia 2013
sobota, 19 stycznia 2013
8. Niespodziewane spotkanie
Minął już drugi dzień bez kontaktu z Wiktorią i Igorem. Anka była znudzona wszystkim co się wokół niej działo, a raczej nie działo. Całe dwa dni przesiedziała w domu. Pomimo tego, że miała dopiero siedemnaście lat czuła, że coś traci, że marnuje czas. Miała tendencję do wyolbrzymiania, ale naprawdę czuła pustkę. Zerknęła na zegarek. Była ósma rano. Wiki pewnie była zmęczona po wypadzie z Igorem. Może jeszcze spała, ale na pewno była w domu. Mięli wrócić wczoraj, wieczorem. Dziewczyna nie wytrzymała i sięgnęła po telefon, który leżał na szafce nocnej obok odtwarzacza mp4. Wiktorię miała w ostatnio wybieranych numerach. Zadzwoniła.
- Halo?- powiedziała zaspana dziewczyna.
- Cześć Wiki. Obudziłam cię?- zapytała Ania
- Właściwie tak. A czy coś się stało?
- Nie. Chciałam zapytać czy mogłybyśmy pogadać?
- Pewnie, że tak- przerwała na chwilę i jakby coś sobie przypomniała- ale nie dzisiaj. Umówiłam się z Igorem- odpowiedziała zadowolona.
- A... Tak, jasne. Przepraszam, że cię obudziłam dodała smutno Anka i rozłączyła się.
Wkurzyła się na Wiki. Do tej pory zawsze miały dla siebie czas, a teraz Anka nie mogła nawet z nią porozmawiać. Jeśli ona nie mogła z jakiegoś powodu z nią gadać to umawiała się z Igorem, ale w tej sytuacji nie mogła liczyć na żadne z nich. Kiedyś byli świetnie dogadującą się trójką przyjaciół, teraz Wiktoria i Igor byli parą, a Anka niepotrzebnym, dodatkowym, przeszkadzającym elementem. Próbowała wyprzeć z głowy myśl" Przyjaciele, których się traci nie są przyjaciółmi". Chciała odetchnąć, zaczerpnąć powietrza i się zrelaksować. Ubrała dżinsy, białą tunikę i wyszła z domu. Szła do parku obok szkoły. Budynek był zamknięty. Całe szczęście, że był lipiec. Można było odpocząć od nauki, wrednych nauczycieli i wiecznego niezrozumienia. Szła chodnikiem po prawej stronie ulicy. Ludzie na swoich podwórkach śmiali się i bawili. Anka nie miała tak dobrego humoru. Przeszła przez przejście dla pieszych na lewą stronę, gdzie był park. To było jedno z miejsc, które najbardziej lubiła. Było ciche i przyjemne. Słychać było tylko kaczki i gdzieś w oddali krzyk pawi. Dziewczyna bardzo rzadko siedziała na ławce. Znacznie bardziej lubiła trawę w cieniu dużej wierzby płaczącej nad stawem Szła właśnie w jej kierunku. Bardzo zdziwiła się, kiedy zobaczyła, że ktoś siedzi na jej miejscu. Nigdy wcześniej nikogo tam nie spotkała. Postać była oparta o pień drzewa na wprost od stawu. Właśnie tak jak zwykle siedziała Ania. Dziewczyna miała już odejść, ale była bardzo ciekawa kim jest chłopak w czerni, zapatrzony w błękit wody. Podeszła bliżej. To co zobaczyła zdziwiło ją jeszcze bardziej.
- Dawid!- krzyknęła
- Cicho- uśmiechnął się tajemniczo- chyba nie chcesz spłoszyć kaczek?
- Co ty tutaj robisz?- zapytała zaciekawiona.
Dawid rozejrzał się dookoła.
- Wydaje mi się, że siedzę, ale głowy nie dam sobie uciąć- mrugnął okiem.
Nie znali się długo, ale Anka spodziewała się, że jego odpowiedź nie będzie poważna.
- Myślałam, że już się nie spotkamy- powiedziała.
- Chciałaś powiedzieć miałam nadzieję, że się nie spotkamy.
- Nieprawda. Cieszę się, że cię widzę- uśmiechnęła się Ania. Szczerze chciała zobaczyć kogoś z kim będzie mogła porozmawiać, a kiedy zobaczyła Dawida zrozumiała, że chodziło właśnie o niego.
- Co u ciebie?- zapytał. Starał się powiedzieć to tak, żeby nie było w tym emocji, ale nie dał rady ich powstrzymać.
- W porządku- odpowiedziała Ania- chociaż właściwie nie.
- Co się stało?
Anka usiadła obok niego.
- Moi przyjaciele się do mnie ni odzywają- powiedziała smutno.
- A co takiego im zrobiłaś? Podpaliłaś domy? Wymordowałaś rodziny?
Anka mimo woli uśmiechnęła się lekko.
- Zakochali się w sobie i poszłam w odstawkę. Zeszłam na drugi plan.
Dawid nie chciał reagować uczuciowo, ale oparł rękę na jej ramieniu i przytulił dziewczynę. Poczuł zapach jej skóry, usłyszał jak krew płynie przez jej żyły, poczuł bicie jej serca. Mimowolnie zbliżył twarz do jej szyi. Teraz mógł poczuć też zapach jej krwi. Wyobraził sobie jej słodki smak. Zastygł bez ruchu. Po chwili rozchylił usta i... Ziemia przestała się kręcić. Wtedy delikatnie musnął jej szyję wargami. Przeszedł ją ciepły dreszcz, zarumieniła się.
- Co ty robisz?- zapytała chłopaka.
- Ja? Nic.- wyparł się.- Muszę już iść- dodał szybko. Wiedział, że długo nie wytrzyma. Był głodny i łatwo mógł ulec, zwłaszcza jej zapewne słodkiej, gorącej, świeżej krwi.
- Podaj mi chociaż swój adres- zawołała do spłoszonego Dawida.
- Znam twój.- odpowiedział- Jeszcze się spotkamy.
Nie wiedziała czy ma to odbierać jako groźbę, prośbę, czy zwykłe oznajmienie. Wiedziała tylko, że chłopak odszedł kilka kroków, a później rozpłynął się jak duch.
- Halo?- powiedziała zaspana dziewczyna.
- Cześć Wiki. Obudziłam cię?- zapytała Ania
- Właściwie tak. A czy coś się stało?
- Nie. Chciałam zapytać czy mogłybyśmy pogadać?
- Pewnie, że tak- przerwała na chwilę i jakby coś sobie przypomniała- ale nie dzisiaj. Umówiłam się z Igorem- odpowiedziała zadowolona.
- A... Tak, jasne. Przepraszam, że cię obudziłam dodała smutno Anka i rozłączyła się.
Wkurzyła się na Wiki. Do tej pory zawsze miały dla siebie czas, a teraz Anka nie mogła nawet z nią porozmawiać. Jeśli ona nie mogła z jakiegoś powodu z nią gadać to umawiała się z Igorem, ale w tej sytuacji nie mogła liczyć na żadne z nich. Kiedyś byli świetnie dogadującą się trójką przyjaciół, teraz Wiktoria i Igor byli parą, a Anka niepotrzebnym, dodatkowym, przeszkadzającym elementem. Próbowała wyprzeć z głowy myśl" Przyjaciele, których się traci nie są przyjaciółmi". Chciała odetchnąć, zaczerpnąć powietrza i się zrelaksować. Ubrała dżinsy, białą tunikę i wyszła z domu. Szła do parku obok szkoły. Budynek był zamknięty. Całe szczęście, że był lipiec. Można było odpocząć od nauki, wrednych nauczycieli i wiecznego niezrozumienia. Szła chodnikiem po prawej stronie ulicy. Ludzie na swoich podwórkach śmiali się i bawili. Anka nie miała tak dobrego humoru. Przeszła przez przejście dla pieszych na lewą stronę, gdzie był park. To było jedno z miejsc, które najbardziej lubiła. Było ciche i przyjemne. Słychać było tylko kaczki i gdzieś w oddali krzyk pawi. Dziewczyna bardzo rzadko siedziała na ławce. Znacznie bardziej lubiła trawę w cieniu dużej wierzby płaczącej nad stawem Szła właśnie w jej kierunku. Bardzo zdziwiła się, kiedy zobaczyła, że ktoś siedzi na jej miejscu. Nigdy wcześniej nikogo tam nie spotkała. Postać była oparta o pień drzewa na wprost od stawu. Właśnie tak jak zwykle siedziała Ania. Dziewczyna miała już odejść, ale była bardzo ciekawa kim jest chłopak w czerni, zapatrzony w błękit wody. Podeszła bliżej. To co zobaczyła zdziwiło ją jeszcze bardziej.
- Dawid!- krzyknęła
- Cicho- uśmiechnął się tajemniczo- chyba nie chcesz spłoszyć kaczek?
- Co ty tutaj robisz?- zapytała zaciekawiona.
Dawid rozejrzał się dookoła.
- Wydaje mi się, że siedzę, ale głowy nie dam sobie uciąć- mrugnął okiem.
Nie znali się długo, ale Anka spodziewała się, że jego odpowiedź nie będzie poważna.
- Myślałam, że już się nie spotkamy- powiedziała.
- Chciałaś powiedzieć miałam nadzieję, że się nie spotkamy.
- Nieprawda. Cieszę się, że cię widzę- uśmiechnęła się Ania. Szczerze chciała zobaczyć kogoś z kim będzie mogła porozmawiać, a kiedy zobaczyła Dawida zrozumiała, że chodziło właśnie o niego.
- Co u ciebie?- zapytał. Starał się powiedzieć to tak, żeby nie było w tym emocji, ale nie dał rady ich powstrzymać.
- W porządku- odpowiedziała Ania- chociaż właściwie nie.
- Co się stało?
Anka usiadła obok niego.
- Moi przyjaciele się do mnie ni odzywają- powiedziała smutno.
- A co takiego im zrobiłaś? Podpaliłaś domy? Wymordowałaś rodziny?
Anka mimo woli uśmiechnęła się lekko.
- Zakochali się w sobie i poszłam w odstawkę. Zeszłam na drugi plan.
Dawid nie chciał reagować uczuciowo, ale oparł rękę na jej ramieniu i przytulił dziewczynę. Poczuł zapach jej skóry, usłyszał jak krew płynie przez jej żyły, poczuł bicie jej serca. Mimowolnie zbliżył twarz do jej szyi. Teraz mógł poczuć też zapach jej krwi. Wyobraził sobie jej słodki smak. Zastygł bez ruchu. Po chwili rozchylił usta i... Ziemia przestała się kręcić. Wtedy delikatnie musnął jej szyję wargami. Przeszedł ją ciepły dreszcz, zarumieniła się.
- Co ty robisz?- zapytała chłopaka.
- Ja? Nic.- wyparł się.- Muszę już iść- dodał szybko. Wiedział, że długo nie wytrzyma. Był głodny i łatwo mógł ulec, zwłaszcza jej zapewne słodkiej, gorącej, świeżej krwi.
- Podaj mi chociaż swój adres- zawołała do spłoszonego Dawida.
- Znam twój.- odpowiedział- Jeszcze się spotkamy.
Nie wiedziała czy ma to odbierać jako groźbę, prośbę, czy zwykłe oznajmienie. Wiedziała tylko, że chłopak odszedł kilka kroków, a później rozpłynął się jak duch.
7. Przyjaciele
Anka obudziła się w swoim pokoju. Pierwsza rzecz jaką zrobiła po przebudzeniu była dla niej oczywista. Chwyciła za telefon i zadzwoniła do swojej przyjaciółki.
- Cześć Wiki. Możesz do mnie przyjść?
- Nie, ale mogę przyjechać.- odpowiedziała z przekąsem- Właściwie już wychodzę z domu.
- Dzięki, pa.
- Zaraz będę.
Czego innego Anka mogła się spodziewać? Wiktoria zawsze wiedziała kiedy ma być przy przyjaciółce. Kwadrans później pukała już do drzwi jej pokoju.
- Wejdź- zawołała dziewczyna.
- Cześć Ania. Jak się masz po pierwszej imprezie?- uśmiechnęła się.
Anka wzięła głęboki oddech i zaczęła opowiadać:
- Poznałam chłopaka. Ma na imię Antek, a co dziwne niedawno śniła mi się jakaś kobieta i powiedziała, że jakiś chłopak o starym imieniu mnie kocha.
- Co? Powiedziała, że chłopak o starym imieniu cię kocha? Zwariowałaś?
- Oj, wiesz o co mi chodzi. Nie wygłupiaj się- szturchnęła przyjaciółkę w ramię- powiedziała to imię, ale nie zapamiętałam, a Antonii to stare imię.Nie znam nikogo poza nim kto nosi stare imię.
- A no tak. Wiara w sny. Zapomniałam z kim rozmawiam- przytuliła czule Ankę i uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Ale co gorsza Antek jest chłopakiem Oliwii.
- Twojej siostry?!
- Tak, ale to nie wszystko- kontynuowała, ale przerwała jej Wiktoria.
- Może go pocałowałaś?- zagłębiła się Wiki.
Zapadła cisza, która mówiła wszystko. Anka ją przerwała:
- W sumie to on mnie pocałował.- tłumaczyła się- Powiedział, że wpadłam mu w oko i po prostu pocałował.
- Po prostu? To nie jest normalne, że facet, który ma dziewczynę najzwyczajniej cię całuje.- zauważyła Wiki- A co jeśli Oliwia się dowie?
- Prawie się dowiedziała, ale powiedzieliśmy jej, że wyszliśmy pogadać. Nawet nie chcę sobie wyobrażać jak by zareagowała. Zawsze to ona dyktuje warunki i zrywa z chłopakami. Nikt jej nigdy nie zdradził, chociaż moja siostrzyczka uważa, że pocałunek to nie zdrada.
- Tak się mówi jak samemu się zradzi, ale jak ktoś zdradzi ciebie, inaczej reagujesz.
Tak, Anka znała ten ból, ale wszystko minęło. Zrozumiała, że na prawdziwą miłość warto poczekać, a romanse i przelotne znajomości nie są dla niej. Teraz Robert nic już dla niej nie znaczył.
- Wiesz- zaczęła Anka- nie kocham Roberta, ale nie można przestać kochać. Można uświadomić sobie, że nigdy się nie kochało i właśnie- złapała oddech- i właśnie to sobie uświadomiłam.
Wiktoria objęła mocno Ankę:
- Zgadzam się z tobą- powiedziała- Nie ma kilku miłości. Jest jedna wieczna, a pozostałe to tylko ulotne złudzenia.
- Tak, tak, ale nie musicie popadać w taką melancholię- wtrącił Igor, który właśnie wszedł do pokoju.
Dziewczyny zrobiły kwaśne miny i wstały, żeby się z nim przywitać. Przytulił je mocno do siebie, obejmując prawą ręką Anię, a lewą Wiki.
- A ja zawsze będę was kochać- powiedział i roześmiał się.
- Ej!- krzyknęły.
- Nie musisz być taki wredny- szturchnęła go czarnowłosa.
- Przepraszam!- padł na kolana- wybaczycie mi?- zapytał uśmiechając się pod nosem.
Dziewczyny zaczęły się śmiać. Igor zawsze je rozśmieszał. Nawet swoimi głupimi minami potrafił wywołać w nich wybuch niekontrolowanego śmiechu. Chłopak wstał i poprawił swoją śmieszną fryzurę. Włosy miał długości około pięciu centymetrów. Jeden gruby kosmyk spadał mu na środek czoła, przez co wyglądał trochę komicznie. Igor podszedł do łóżka, na którym dziewczyny pokładały się ze śmiechu. Położył się między nimi. Często tak leżeli i gadali. Czasem nawet całe dnie spędzali na rozmawianiu o błahostkach. Tym razem Igor dowiedział się od dziewczyn o Antku i fascynacji Anki.
- Co się chłopakowi dziwić?- mrugnął okiem- Przecież fajna z ciebie dziewczyna.
- Ale to w końcu chłopak mojej siostry.
- Może jak cię zobaczył zmienił preferencje- uśmiechnął się.
- Tak, pewnie.- wykrzyczała wkurzona Wiktoria- Tobie też podoba się Anka, prawda?- łzy zbierały jej się w oczach.
Anka wiedziała, że Wiki nie ma racji. Znała dobrze Igora.
- Ty głupku- zwrócił się do czarnowłosej- nie mam już siły patrzeć na ciebie bez emocji. Chciałem to ukrywać, bo bałem się, że nasza przyjaźń na tym ucierpi.
- Pewnie, że ucierpi. Ance podoba się Antonii.- mówiła zapłakana. Igor podszedł do niej i otarł jej dłonią łzę z policzka.
- Ty niczego nie rozumiesz.
- Czego nie rozumiem? Umawiacie się sami. Rozmawiacie beze mnie. Myśleliście, że się nie dowiem? To chyba oczywiste, że ją kochasz!
- Nie!- krzyknęła Anka.
- Proszę- zwrócił się do niej. Chciał sam porozmawiać z Wiktorią. Jego wyraz twarzy mówił tyle co" nie wtrącaj się", ale wiedziała, że ma to odczytać jak delikatną prośbę. Zgodnie z tym Anka się odsunęła, a Igor mógł kontynuować rozmowę z Wiktorią.
- Umawiałem się z Anią, żeby rozmawiać o...- przerwał, bał się mówić- żeby rozmawiać o tobie- wykrztusił wreszcie i spuścił głowę.- Kocham ciebie- wyszeptał.
Wiktoria nie rozumiała co dzieje się przed jej oczami. Nie wierzyła w to wszystko. Tylko w najśmielszych snach widziała Igora, stojącego przed nią, wyznającego jej miłość.
- Co?- zapytała oszołomiona.
Chłopak zebrał się na odwagę, żeby spojrzeć w jej piękne, brązowe oczy.
- Kocham cię- powiedział, jakby czekał na to całe życie.
Wiktoria przytuliła go mocno. Nadal płakała, ale teraz to były słodkie łzy radości. Tuliła Igora setki razy, ale czuła, że to jest pierwszy raz. Pierwszy raz tuliła go, wiedząc, że oboje się kochają. To było zupełnie inne uczucie, niż do tej pory. Poczuła, że świat przestał się kręcić, że nie ma nic poza nimi. W jednej sekundzie naprawił cały jej świat.
Anka siedziała na kanapie. Przepełniona radością jej przyjaciół. Nie wiedziała czy ma wyjść, żeby im nie przeszkadzać, czy może przeszkodzi im wychodząc. Wiki i Igor zakochani całowali się na jej oczach. Cieszyła się ich szczęściem, ale zauważyła, że w takiej sytuacji trzy osoby to za dużo i zwinnie ulotniła się na balkon. Łza wzruszenia spłynęła po jej policzku, kiedy przypomniała sobie jak Igor opowiadał jej o swojej miłości do przyjaciółki. Gdyby tylko wiedziała co Wiktoria czuje do niego, mogłaby im pomóc. Właśnie. Dlaczego jej najlepsza, jedyna przyjaciółka nie powiedziała jej o tak ważnej sprawie? "Bała się, że Igor jest zakochany we mnie"- pomyślała- " Ale ona dziwna".
Wiktoria weszła na balkon. Przytuliła Ankę.
- Przepraszam- wyszeptała- ja głupia myślałam, że ty i on.
- Cieszę się, że nie złamałaś mu serca- uśmiechnęła się.
- Chyba on mi. Boże, gdybym wiedziała wcześniej, że Igor też mnie kocha.
- Ale nie ufasz swojej przyjaciólce.
- Nie chciałam niczego psuć między nami, a z drugiej strony byłam wściekła na ciebie, bo byłam przekonana, że coś do siebie czujecie.
- No pewnie, że czujemy- uśmiechnęła się Ania.- Czuję do niego to samo co do ciebie.- Objęły się. Chwilę później dołączył do nich Igor.
- Piękny obrazek. Trójka kochających się przyjaciół- Igor zaśmiał się jak zwykle.- Wybacz, ale cię opuścimy.
- Pewnie, udanej randki.- Ania ucałowała na pożegnanie ich policzki.
Poszli, a Anka miała dziwne przeczucie. Cieszyła się, że wreszcie są razem, ale bała się, że przez to może ich stracić.
- Cześć Wiki. Możesz do mnie przyjść?
- Nie, ale mogę przyjechać.- odpowiedziała z przekąsem- Właściwie już wychodzę z domu.
- Dzięki, pa.
- Zaraz będę.
Czego innego Anka mogła się spodziewać? Wiktoria zawsze wiedziała kiedy ma być przy przyjaciółce. Kwadrans później pukała już do drzwi jej pokoju.
- Wejdź- zawołała dziewczyna.
- Cześć Ania. Jak się masz po pierwszej imprezie?- uśmiechnęła się.
Anka wzięła głęboki oddech i zaczęła opowiadać:
- Poznałam chłopaka. Ma na imię Antek, a co dziwne niedawno śniła mi się jakaś kobieta i powiedziała, że jakiś chłopak o starym imieniu mnie kocha.
- Co? Powiedziała, że chłopak o starym imieniu cię kocha? Zwariowałaś?
- Oj, wiesz o co mi chodzi. Nie wygłupiaj się- szturchnęła przyjaciółkę w ramię- powiedziała to imię, ale nie zapamiętałam, a Antonii to stare imię.Nie znam nikogo poza nim kto nosi stare imię.
- A no tak. Wiara w sny. Zapomniałam z kim rozmawiam- przytuliła czule Ankę i uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Ale co gorsza Antek jest chłopakiem Oliwii.
- Twojej siostry?!
- Tak, ale to nie wszystko- kontynuowała, ale przerwała jej Wiktoria.
- Może go pocałowałaś?- zagłębiła się Wiki.
Zapadła cisza, która mówiła wszystko. Anka ją przerwała:
- W sumie to on mnie pocałował.- tłumaczyła się- Powiedział, że wpadłam mu w oko i po prostu pocałował.
- Po prostu? To nie jest normalne, że facet, który ma dziewczynę najzwyczajniej cię całuje.- zauważyła Wiki- A co jeśli Oliwia się dowie?
- Prawie się dowiedziała, ale powiedzieliśmy jej, że wyszliśmy pogadać. Nawet nie chcę sobie wyobrażać jak by zareagowała. Zawsze to ona dyktuje warunki i zrywa z chłopakami. Nikt jej nigdy nie zdradził, chociaż moja siostrzyczka uważa, że pocałunek to nie zdrada.
- Tak się mówi jak samemu się zradzi, ale jak ktoś zdradzi ciebie, inaczej reagujesz.
Tak, Anka znała ten ból, ale wszystko minęło. Zrozumiała, że na prawdziwą miłość warto poczekać, a romanse i przelotne znajomości nie są dla niej. Teraz Robert nic już dla niej nie znaczył.
- Wiesz- zaczęła Anka- nie kocham Roberta, ale nie można przestać kochać. Można uświadomić sobie, że nigdy się nie kochało i właśnie- złapała oddech- i właśnie to sobie uświadomiłam.
Wiktoria objęła mocno Ankę:
- Zgadzam się z tobą- powiedziała- Nie ma kilku miłości. Jest jedna wieczna, a pozostałe to tylko ulotne złudzenia.
- Tak, tak, ale nie musicie popadać w taką melancholię- wtrącił Igor, który właśnie wszedł do pokoju.
Dziewczyny zrobiły kwaśne miny i wstały, żeby się z nim przywitać. Przytulił je mocno do siebie, obejmując prawą ręką Anię, a lewą Wiki.
- A ja zawsze będę was kochać- powiedział i roześmiał się.
- Ej!- krzyknęły.
- Nie musisz być taki wredny- szturchnęła go czarnowłosa.
- Przepraszam!- padł na kolana- wybaczycie mi?- zapytał uśmiechając się pod nosem.
Dziewczyny zaczęły się śmiać. Igor zawsze je rozśmieszał. Nawet swoimi głupimi minami potrafił wywołać w nich wybuch niekontrolowanego śmiechu. Chłopak wstał i poprawił swoją śmieszną fryzurę. Włosy miał długości około pięciu centymetrów. Jeden gruby kosmyk spadał mu na środek czoła, przez co wyglądał trochę komicznie. Igor podszedł do łóżka, na którym dziewczyny pokładały się ze śmiechu. Położył się między nimi. Często tak leżeli i gadali. Czasem nawet całe dnie spędzali na rozmawianiu o błahostkach. Tym razem Igor dowiedział się od dziewczyn o Antku i fascynacji Anki.
- Co się chłopakowi dziwić?- mrugnął okiem- Przecież fajna z ciebie dziewczyna.
- Ale to w końcu chłopak mojej siostry.
- Może jak cię zobaczył zmienił preferencje- uśmiechnął się.
- Tak, pewnie.- wykrzyczała wkurzona Wiktoria- Tobie też podoba się Anka, prawda?- łzy zbierały jej się w oczach.
Anka wiedziała, że Wiki nie ma racji. Znała dobrze Igora.
- Ty głupku- zwrócił się do czarnowłosej- nie mam już siły patrzeć na ciebie bez emocji. Chciałem to ukrywać, bo bałem się, że nasza przyjaźń na tym ucierpi.
- Pewnie, że ucierpi. Ance podoba się Antonii.- mówiła zapłakana. Igor podszedł do niej i otarł jej dłonią łzę z policzka.
- Ty niczego nie rozumiesz.
- Czego nie rozumiem? Umawiacie się sami. Rozmawiacie beze mnie. Myśleliście, że się nie dowiem? To chyba oczywiste, że ją kochasz!
- Nie!- krzyknęła Anka.
- Proszę- zwrócił się do niej. Chciał sam porozmawiać z Wiktorią. Jego wyraz twarzy mówił tyle co" nie wtrącaj się", ale wiedziała, że ma to odczytać jak delikatną prośbę. Zgodnie z tym Anka się odsunęła, a Igor mógł kontynuować rozmowę z Wiktorią.
- Umawiałem się z Anią, żeby rozmawiać o...- przerwał, bał się mówić- żeby rozmawiać o tobie- wykrztusił wreszcie i spuścił głowę.- Kocham ciebie- wyszeptał.
Wiktoria nie rozumiała co dzieje się przed jej oczami. Nie wierzyła w to wszystko. Tylko w najśmielszych snach widziała Igora, stojącego przed nią, wyznającego jej miłość.
- Co?- zapytała oszołomiona.
Chłopak zebrał się na odwagę, żeby spojrzeć w jej piękne, brązowe oczy.
- Kocham cię- powiedział, jakby czekał na to całe życie.
Wiktoria przytuliła go mocno. Nadal płakała, ale teraz to były słodkie łzy radości. Tuliła Igora setki razy, ale czuła, że to jest pierwszy raz. Pierwszy raz tuliła go, wiedząc, że oboje się kochają. To było zupełnie inne uczucie, niż do tej pory. Poczuła, że świat przestał się kręcić, że nie ma nic poza nimi. W jednej sekundzie naprawił cały jej świat.
Anka siedziała na kanapie. Przepełniona radością jej przyjaciół. Nie wiedziała czy ma wyjść, żeby im nie przeszkadzać, czy może przeszkodzi im wychodząc. Wiki i Igor zakochani całowali się na jej oczach. Cieszyła się ich szczęściem, ale zauważyła, że w takiej sytuacji trzy osoby to za dużo i zwinnie ulotniła się na balkon. Łza wzruszenia spłynęła po jej policzku, kiedy przypomniała sobie jak Igor opowiadał jej o swojej miłości do przyjaciółki. Gdyby tylko wiedziała co Wiktoria czuje do niego, mogłaby im pomóc. Właśnie. Dlaczego jej najlepsza, jedyna przyjaciółka nie powiedziała jej o tak ważnej sprawie? "Bała się, że Igor jest zakochany we mnie"- pomyślała- " Ale ona dziwna".
Wiktoria weszła na balkon. Przytuliła Ankę.
- Przepraszam- wyszeptała- ja głupia myślałam, że ty i on.
- Cieszę się, że nie złamałaś mu serca- uśmiechnęła się.
- Chyba on mi. Boże, gdybym wiedziała wcześniej, że Igor też mnie kocha.
- Ale nie ufasz swojej przyjaciólce.
- Nie chciałam niczego psuć między nami, a z drugiej strony byłam wściekła na ciebie, bo byłam przekonana, że coś do siebie czujecie.
- No pewnie, że czujemy- uśmiechnęła się Ania.- Czuję do niego to samo co do ciebie.- Objęły się. Chwilę później dołączył do nich Igor.
- Piękny obrazek. Trójka kochających się przyjaciół- Igor zaśmiał się jak zwykle.- Wybacz, ale cię opuścimy.
- Pewnie, udanej randki.- Ania ucałowała na pożegnanie ich policzki.
Poszli, a Anka miała dziwne przeczucie. Cieszyła się, że wreszcie są razem, ale bała się, że przez to może ich stracić.
środa, 16 stycznia 2013
6. Pocałunek wampira
Anka spojrzała w lustro. Co w nim widziała? Na pewno nie to co ukazywało. W swoich oczach była o wiele mniej atrakcyjna. Nie wierzyła w siebie, ale chciała to zmienić. Chciała zobaczyć to co widzieli inni: ładną, zgrabną dziewczynę z pięknymi ustami i dużymi, zielonymi oczami, schowanymi pod kosmykami kasztanowych loków. Podeszła do swojej szafy, otworzyła drzwiczki i zobaczyła wypełnioną nudnymi ubraniami przestrzeń. Rozsunęła wieszaki." coś musi za nimi być"- pomyślała.
- Tak!- krzyknęła, choć wydawało jej się, że mówi to w myślach-" znalazłam".
Gwałtownym ruchem wyciągnęła z dna szafy dość krótką, złotą sukienkę o prostym kroju z rękawami do łokcia. Szybko ją przymierzyła. Sukienka leżała na niej idealnie. Długość przed kolano sprawiała, że uwydatniały się kobiece kształty dziewczyny i jej blade jak papier nogi. Ale czegoś tu brakowało. Nie miała butów. Żadne z jej nie pasowały do tej błyszczącej sukienki. " Oliwia"- przeszło jej przez myśl. " Ona na pewno ma takie buty". Anka bosa wyszła w stronę pokoju siostry, którego drzwi znajdowały się na wprost od jej sypialni. Pewnym krokiem weszła do otwartego pomieszczenia. Na różowej kanapie siedziała Oliwka. Siostra z wrażenia na widok Anki zakrztusiła się herbatą.
- O Boże, Anka to ty? Wyglądasz zupełnie- brakowało jej słów- zupełnie normalnie.
- Normalnie? Dzięki- wydusiła starsza- Właściwie chciałabym pożyczyć od ciebie parę butów- powiedziała uśmiechając się do siostry.
- No dobra- wstała z miejsca i podeszła do dużej, podłużnej komody z ogromnymi szufladami. Otworzyła drugą od góry- Szpilki- powiedziała- to ci będzie potrzebne.
Wyjęła czarne, niezbyt wysokie buty dla siostry.
- Te będą dobre- Ania była pod wrażeniem. Buty naprawdę były ładne.- Pasują mi do sukienki- dodała.
- Idziesz ze mną i moim chłopakiem do klubu?- zapytała Oliwka.
- Czemu nie? Zawsze musi być ten pierwszy raz.- Stwierdziła Anka, która entuzjastką klubów nie była z pewnością- jeszcze tylko ubiorę buty i możemy iść.
- Chyba żartujesz! A makijaż? Tak na pewno cię nie wypuszczę.
- Okej. Z tym dam sobie radę- zapewniła.
Podziękowała siostrze za buty i wróciła do swojego pokoju. Toaletka to rzecz, z której korzystała przy czesaniu włosów, ale kuferek z kosmetykami miała. Chociaż ciężko porównać jeden błyszczyk, cień do powiek i tusz do rzęs Ani do kosmetyków Oliwii, ale dziewczynie to wystarczało. Pomalowała więc powieki szarym cieniem, rzęsy czarną maskarą i podkreśliła usta błyszczykiem. Wskoczyła w szpilki i uznała, że jest gotowa. W tym momencie przyszła do niej Oliwka w pełnym makijażu, ubrana w czerwoną mini i białą, zwiewną bluzkę na ramiączkach. Blond włosy miała delikatnie upięte w kok, a ich pojedyncze kosmyki i prosta grzywka okalały twarz dziewczyny.
- No to idziemy- powiedziała Oliwia- mojego chłopaka poznasz dopiero w klubie. Tam się z nim umówiłam.
Anka nie była szczególnie ciekawa chłopaka siostry. Pewne był taki jak każdy jej były: pewny siebie, przystojny i niezbyt inteligentny.
Po piętnastu minutach taksówka zawiozła je pod klub o nazwie" Blue". Anka niepewnie mijała próg lokalu. Wchodząc zobaczyła tłum ludzi krzyczący i bawiący się na całego. Usiadła razem z siostrą w rogu sali na skórzanej kanapie. Oliwka jednak długo na niej nie siedziała, bo po chwili podszedł do niej przystojny chłopak i porwał ją do tańca. Ania została sama, a i tak nie chciało jej się tańczyć do muzyki techno, której nie znosiła. Długo się nie zastanawiając wstała z kanapy, odwróciła się w stronę wyjścia i... wpadła wprost na cudownego chłopaka. Blond włosy, zielone oczy, mleczna cera, umięśniona sylwetka. Olśnił ją. Dopiero po jakimś czasie zaczęła przypominać sobie, że ludzi nie ocenia się po wyglądzie. Zdała sobie też sprawę, z tego, że patrzy na chłopaka jakieś kilkanaście sekund, a on ciągle uśmiecha się do niej z niesamowitym błyskiem w oku.
- Jestem Antek- powiedział w końcu.
- A ja mam na imię Ania- wypowiedziała z niesłabnącym zauroczeniem.
Podała chłopakowi dłoń. Ujął ją delikatnie, ukłonił się przed nią i ucałował delikatnie wierzch jej dłoni. Ania od razu zaczerwieniła się z zawstydzenia. " Boże"- pomyślała "przystojny i dobrze wychowany". Dziwne trochę, że w klubie w XXI wieku chłopak całuje dłoń dziewczyny, ale bardzo to jej się podobało.
- Może usiądziesz?- zproponowała
- Dziękuję- powiedział i usiadł, ale zaczekał, aż zrobi to Ania.
" Ale Oliwia się zdziwi. Chwila w klubie, a ja już znalazłam kogoś interesującego..."
Ani zaschło w gardle.
- Może przyniosę ci coś do picia?- zapytał chłopak- Sok pomarańczowy?
- Tak, poproszę- powiedziała Ania. Nie dość, że wyczuł moment, w którym zachciało jej się pić, to jeszcze wiedział co lubi najbardziej.
Kiedy Antek odszedł od stolika Oliwia wróciła do siostry.
- Gdzie on jest?- zastanawiała się Oliwka.
- Kto?
- No jak to kto? Mój chłopak, spóźnia się.
- Może cię wystawił?- uśmiechnęła się.
- Niech tylko spróbuje.
Antek wracał z dwoma sokami w ręce. Z daleka uśmiechał się do Anki. Odwzajemniła uśmiech. Podszedł do stolika.
- O! Poznajcie się- powiedziała Oliwia- to mój chłopak...
- Antek- przerwała jej Ania- w jednej chwili jej humor się pogorszył. No tak, mogła się tego spodziewać, że większość chłopaków, których zna są, będą, albo byli chłopakami jej siostry, ale nie wiedzieć czemu Antek wydawał jej się być nie w typie siostry.
Antek wręczył dziewczynom po soku, po czym podszedł do Oliwii i namiętnie ją pocałował. Anka poczuła się zazdrosna, choć nic jej z nim nie łączyło. Po paru sekundach do ich stolika podszedł kolejny chłopak i poprosił Oliwię do tańca. Bez wahania zgodziła się i zostawiła chłopaka z siostrą. Jeszcze chwilkę wcześniej Anka byłaby zadowolona , ale w tej sytuacji, gdy wiedziała, że Antek jest chłopakiem jej siostry odechciało jej się imprezowania i przebywania w jego towarzystwie. Teraz siedzieli sami i nie odzywali się do siebie słowem. W końcu Anka miała dość nasączonej gniewem ciszy i wypaliła:
- Masz stare imię Antonii.
- Jeśli można wolę Antek.
- Pewnie. Długo jesteś z Oliwią.
Spojrzał na zegarek:
- Jakieś czterdzieści pięć godzin- odparł.
- Czyli niezbyt długo- kontynuowała, bo nie wiedziała co powiedzieć.
- Wiesz co? Może wyjdziemy na zewnątrz porozmawiać, bo tutaj jest zbyt głośno.
- Dobrze- odpowiedziała Ania.
Otworzył przed nią drzwi i wyszli na zewnątrz, poza zasięg klubowych okien i głośników.
- Posłuchaj- zaczął i zbliżył się do Anki o krok- od razu zauważyłem, że ci się podobam.
- Co? Nieprawda- przerwała przejęta.
- Nie oszukuj się, widziałem te iskry w oczach, te rumieńce na policzkach- podszedł jeszcze bliżej i prawą dłonią odgarnął jej loki za ucho.
Chciała go uderzyć, odepchnąć, ale nie mogła się przed nim bronić. Antek zbliżył się tak, że ich oczy spotkały się, a Anka poczuła, że nie może ruszyć nogami. Mogła tylko stać, patrzeć i czekać na ruch chłopaka. Schylił się do jej ust i po prostu pocałował. Tak jak by byli parą, jak gdyby tylko ona się dla niego liczyła. Anka odzyskała władzę w rękach. Wplotła palce we włosy chłopaka i zatopiła się w fali uczucia, które ją całkowicie pochłonęło. Otrząsnęła się po jakiejś chwili i odepchnęła Antka od siebie.
- Ty jesteś chłopakiem mojej siostry.- zauważyła z wyrzutem.
Antek uśmiechnął się do niej uwodzicielsko.
- Tak!- krzyknęła, choć wydawało jej się, że mówi to w myślach-" znalazłam".
Gwałtownym ruchem wyciągnęła z dna szafy dość krótką, złotą sukienkę o prostym kroju z rękawami do łokcia. Szybko ją przymierzyła. Sukienka leżała na niej idealnie. Długość przed kolano sprawiała, że uwydatniały się kobiece kształty dziewczyny i jej blade jak papier nogi. Ale czegoś tu brakowało. Nie miała butów. Żadne z jej nie pasowały do tej błyszczącej sukienki. " Oliwia"- przeszło jej przez myśl. " Ona na pewno ma takie buty". Anka bosa wyszła w stronę pokoju siostry, którego drzwi znajdowały się na wprost od jej sypialni. Pewnym krokiem weszła do otwartego pomieszczenia. Na różowej kanapie siedziała Oliwka. Siostra z wrażenia na widok Anki zakrztusiła się herbatą.
- O Boże, Anka to ty? Wyglądasz zupełnie- brakowało jej słów- zupełnie normalnie.
- Normalnie? Dzięki- wydusiła starsza- Właściwie chciałabym pożyczyć od ciebie parę butów- powiedziała uśmiechając się do siostry.
- No dobra- wstała z miejsca i podeszła do dużej, podłużnej komody z ogromnymi szufladami. Otworzyła drugą od góry- Szpilki- powiedziała- to ci będzie potrzebne.
Wyjęła czarne, niezbyt wysokie buty dla siostry.
- Te będą dobre- Ania była pod wrażeniem. Buty naprawdę były ładne.- Pasują mi do sukienki- dodała.
- Idziesz ze mną i moim chłopakiem do klubu?- zapytała Oliwka.
- Czemu nie? Zawsze musi być ten pierwszy raz.- Stwierdziła Anka, która entuzjastką klubów nie była z pewnością- jeszcze tylko ubiorę buty i możemy iść.
- Chyba żartujesz! A makijaż? Tak na pewno cię nie wypuszczę.
- Okej. Z tym dam sobie radę- zapewniła.
Podziękowała siostrze za buty i wróciła do swojego pokoju. Toaletka to rzecz, z której korzystała przy czesaniu włosów, ale kuferek z kosmetykami miała. Chociaż ciężko porównać jeden błyszczyk, cień do powiek i tusz do rzęs Ani do kosmetyków Oliwii, ale dziewczynie to wystarczało. Pomalowała więc powieki szarym cieniem, rzęsy czarną maskarą i podkreśliła usta błyszczykiem. Wskoczyła w szpilki i uznała, że jest gotowa. W tym momencie przyszła do niej Oliwka w pełnym makijażu, ubrana w czerwoną mini i białą, zwiewną bluzkę na ramiączkach. Blond włosy miała delikatnie upięte w kok, a ich pojedyncze kosmyki i prosta grzywka okalały twarz dziewczyny.
- No to idziemy- powiedziała Oliwia- mojego chłopaka poznasz dopiero w klubie. Tam się z nim umówiłam.
Anka nie była szczególnie ciekawa chłopaka siostry. Pewne był taki jak każdy jej były: pewny siebie, przystojny i niezbyt inteligentny.
Po piętnastu minutach taksówka zawiozła je pod klub o nazwie" Blue". Anka niepewnie mijała próg lokalu. Wchodząc zobaczyła tłum ludzi krzyczący i bawiący się na całego. Usiadła razem z siostrą w rogu sali na skórzanej kanapie. Oliwka jednak długo na niej nie siedziała, bo po chwili podszedł do niej przystojny chłopak i porwał ją do tańca. Ania została sama, a i tak nie chciało jej się tańczyć do muzyki techno, której nie znosiła. Długo się nie zastanawiając wstała z kanapy, odwróciła się w stronę wyjścia i... wpadła wprost na cudownego chłopaka. Blond włosy, zielone oczy, mleczna cera, umięśniona sylwetka. Olśnił ją. Dopiero po jakimś czasie zaczęła przypominać sobie, że ludzi nie ocenia się po wyglądzie. Zdała sobie też sprawę, z tego, że patrzy na chłopaka jakieś kilkanaście sekund, a on ciągle uśmiecha się do niej z niesamowitym błyskiem w oku.
- Jestem Antek- powiedział w końcu.
- A ja mam na imię Ania- wypowiedziała z niesłabnącym zauroczeniem.
Podała chłopakowi dłoń. Ujął ją delikatnie, ukłonił się przed nią i ucałował delikatnie wierzch jej dłoni. Ania od razu zaczerwieniła się z zawstydzenia. " Boże"- pomyślała "przystojny i dobrze wychowany". Dziwne trochę, że w klubie w XXI wieku chłopak całuje dłoń dziewczyny, ale bardzo to jej się podobało.
- Może usiądziesz?- zproponowała
- Dziękuję- powiedział i usiadł, ale zaczekał, aż zrobi to Ania.
" Ale Oliwia się zdziwi. Chwila w klubie, a ja już znalazłam kogoś interesującego..."
Ani zaschło w gardle.
- Może przyniosę ci coś do picia?- zapytał chłopak- Sok pomarańczowy?
- Tak, poproszę- powiedziała Ania. Nie dość, że wyczuł moment, w którym zachciało jej się pić, to jeszcze wiedział co lubi najbardziej.
Kiedy Antek odszedł od stolika Oliwia wróciła do siostry.
- Gdzie on jest?- zastanawiała się Oliwka.
- Kto?
- No jak to kto? Mój chłopak, spóźnia się.
- Może cię wystawił?- uśmiechnęła się.
- Niech tylko spróbuje.
Antek wracał z dwoma sokami w ręce. Z daleka uśmiechał się do Anki. Odwzajemniła uśmiech. Podszedł do stolika.
- O! Poznajcie się- powiedziała Oliwia- to mój chłopak...
- Antek- przerwała jej Ania- w jednej chwili jej humor się pogorszył. No tak, mogła się tego spodziewać, że większość chłopaków, których zna są, będą, albo byli chłopakami jej siostry, ale nie wiedzieć czemu Antek wydawał jej się być nie w typie siostry.
Antek wręczył dziewczynom po soku, po czym podszedł do Oliwii i namiętnie ją pocałował. Anka poczuła się zazdrosna, choć nic jej z nim nie łączyło. Po paru sekundach do ich stolika podszedł kolejny chłopak i poprosił Oliwię do tańca. Bez wahania zgodziła się i zostawiła chłopaka z siostrą. Jeszcze chwilkę wcześniej Anka byłaby zadowolona , ale w tej sytuacji, gdy wiedziała, że Antek jest chłopakiem jej siostry odechciało jej się imprezowania i przebywania w jego towarzystwie. Teraz siedzieli sami i nie odzywali się do siebie słowem. W końcu Anka miała dość nasączonej gniewem ciszy i wypaliła:
- Masz stare imię Antonii.
- Jeśli można wolę Antek.
- Pewnie. Długo jesteś z Oliwią.
Spojrzał na zegarek:
- Jakieś czterdzieści pięć godzin- odparł.
- Czyli niezbyt długo- kontynuowała, bo nie wiedziała co powiedzieć.
- Wiesz co? Może wyjdziemy na zewnątrz porozmawiać, bo tutaj jest zbyt głośno.
- Dobrze- odpowiedziała Ania.
Otworzył przed nią drzwi i wyszli na zewnątrz, poza zasięg klubowych okien i głośników.
- Posłuchaj- zaczął i zbliżył się do Anki o krok- od razu zauważyłem, że ci się podobam.
- Co? Nieprawda- przerwała przejęta.
- Nie oszukuj się, widziałem te iskry w oczach, te rumieńce na policzkach- podszedł jeszcze bliżej i prawą dłonią odgarnął jej loki za ucho.
Chciała go uderzyć, odepchnąć, ale nie mogła się przed nim bronić. Antek zbliżył się tak, że ich oczy spotkały się, a Anka poczuła, że nie może ruszyć nogami. Mogła tylko stać, patrzeć i czekać na ruch chłopaka. Schylił się do jej ust i po prostu pocałował. Tak jak by byli parą, jak gdyby tylko ona się dla niego liczyła. Anka odzyskała władzę w rękach. Wplotła palce we włosy chłopaka i zatopiła się w fali uczucia, które ją całkowicie pochłonęło. Otrząsnęła się po jakiejś chwili i odepchnęła Antka od siebie.
- Ty jesteś chłopakiem mojej siostry.- zauważyła z wyrzutem.
Antek uśmiechnął się do niej uwodzicielsko.
piątek, 4 stycznia 2013
5. Postać z mgły
Odprowadził ją pod sam dom. Budynek był dość wysoki, biały z licznymi oknami i dwoma balkonami po prawej i lewej stronie. Na jeden wychodziło się z pokoju dziewczyny, na drugi z sypialni jej młodszej siostry. Drzwi były szerokie, drewniane. Przed nimi znajdował się mały placyk podpierany czterema białymi kolumnami. Anka otworzyła drzwi. W środku byli rodzice.
- Kochanie, jak się czujesz?- zapytała mama.- Dziadek dzwonił. Powiedział, że byłaś świadkiem...- nie dokończyła, przerwała jej córka.
- Mamo to nie mnie zamordowano. Czuję się normalnie, przecież żyję.
- Ma rację- wtrącił się ojciec- przecież nic jej się nie stało. Daj jej spokój.
- Dobrze. Chciałam tylko zapytać- przyznała matka.
Ani nie chciało się z nimi siedzieć, ani rozmawiać. Weszła po dębowych schodach na pierwsze piętro, gdzie był jej pokój. Na szerokim korytarzu skręciła w lewo i weszła do sypialni. Przez te trzy dni zdążyła zatęsknić za swoimi fioletowymi ścianami i pastelowym wystrojem. Usiadła na szerokim parapecie pod oknem. Spojrzała na zewnątrz. Zobaczyła wysokiego chłopaka, ubranego na czarno z lśniącymi włosami. Rozpoznała Dawida. Zdziwiło ją to jak się poruszał. Do tej pory szedł pewnym krokiem, szybkim i bezszelestnym. Teraz szedł powoli ze spuszczoną w dół głową i ramionami. Wydawał się być smutny. Szybkim ruchem odwrócił się w jej stronę. Przeszył ją wzrokiem. Czuła się sparaliżowana, nie mogła się ruszyć, ani nawet spuścić z niego swojego wzroku. To trwało ułamki sekund, ale Ance wydawało się, że zatopiła się w jego oczach. Ale jak to było możliwe? Przecież dzieliła ich duża odległość. Ona w domu, a on po drugiej stronie drogi. Dawid odwrócił wzrok i poszedł dalej przed siebie. Dziewczyna zdała sobie sprawę z tego, że nie wie gdzie on mieszka, nawet nie zna jego numeru telefonu i może już nigdy nie spotka swojego tajemniczego przyjaciela. Nawet się z nim nie pożegnała. Może dlatego był taki smutny, chociaż nie wydawał się być człowiekiem, który przejąłby się taką błahostką. "Dziwny"- pomyślała. Siedziała tak, kiedy otworzyły się drzwi. Do jej pokoju weszła szczupła blondynka z rozpuszczonymi, gładkimi włosami. Ubrana była w czerwoną mini spódniczkę i jasnoniebieską bluzkę.
- Oliwia- zwróciła się do niej Anka- mówiłam ci, że masz pukać i czekać, aż cię zaproszę.
- Oj tam- blondynka wzruszyła ramionami- Wiesz co?
- Nie wiem- odpowiedziała poirytowana Anka, chociaż spodziewała się co siostra zaraz powie.
- Poznałam...
- Fantastycznego chłopaka- wtrąciła Ania. Jej siostra zakochiwała się średnio raz na miesiąc.
- Ej, skąd wiedziałaś?- zapytała tonem zawiedzionego dziecka.
- Nie wiem, takie przeczucie- uśmiechnęła się ironicznie.
- On jest taki przystojny. Te jego włosy, karnacja, figura i te oczy, to spojrzenie. To chyba ten na zawsze. Wiesz o czym mówię?
- Co?- Anka była zdezorientowana. Nie chciała słuchać siostry. Wiedziała, że każdy jej związek na zawsze szybko się kończy.
- Ty mnie w ogóle nie słuchasz- zauważyła Oliwia- No dobra, a co u ciebie?- zagaiła.
- W porządku- rzuciła, żeby siostra się odczepiła.
- A co z Robertem?
- Nic. To już skończone. On całował się z jakąś dziewczyną.
- Z jaką?- Oliwka była zaciekawiona.
- Nie wiem, ale jak się dowiem to...- zastanowiła się- to nic. W końcu to on mnie zdradził, nie ta dziewczyna.
- Oj przecież pocałunek to nie zdrada.
- Ty też. Ty też tak sądzisz? Chyba jestem jakaś inna, ale pocałunek to chyba wyraz uczucia. Nie całuje się pierwszej, lepszej osoby.- Zatrzymała się. Przypomniało jej się jak pocałowała Dawida, żeby Robert nie łudził się, że do niego wróci, ale to była zupełnie inna sytuacja. Zupełnie inna. Zadne z nich nie odbierało tego poważnie.
- Co ty się tak zamyśliłaś?- zapytała Oliwia.
- Nic. Tak się nad tym wszystkim zastanawiam. Co to właściwie jest miłość?- Nie znała odpowiedzi na to pytanie. Zdała sobie sprawę z tego, że jeszcze nigdy nie kochała.
- Nie ma miłości. Jest seks i- przerwała- i co najwyżej przyjaźń, ale nie w parze.
No tak, Oliwia nie była już dziewicą. Doświadczona jak na szesnastolatkę. Specjalistka od kontaktów damsko- męskich. Bawiła się życiem i co gorsza ludźmi. Zraniła już wielu chłopaków. Nie było ich jej żal. Żyła dalej, nie przejmując się wszystkim. Ania tak nie potrafiła. Ważne dla niej było co czują ludzie, którzy ją otaczają. Czasem nawet oni byli ważniejsi od niej samej. Czuła się odrzucona, jakby odklejona od całego świata. Miała przeczucie, że do niego nie pasuje. W świecie technologii i lekkich obyczajów wśród nastolatków nie czuła się najlepiej. Myślała, że jest z zupełnie innej bajki. Wszyscy dookoła gonili za czymś, czego ona nie widziała. Żyła powoli, zamknięta w sobie, nie wychylając się z emocjami. Przed nikim nie mogła być do końca sobą. Czasem bała się, że marnuje swój czas, że życie minie zanim ona zdąży coś przeżyć. Coś wartego uwagi. Chciała coś w sobie zmienić, stać się bardziej otwartą i pewną siebie, ale nie potrafiła. Miała przyjaciół: Wiki i Igora, ale sama dołowała siebie myślami, że nie jest dla nich tak ważna, jak chciałaby być. Starała się służyć im radami, ale sama często niechętnie mówiła o sobie.
Pogrążona w myślach Anka chwilę po tym jak jej siostra opuściła pokój usiadła wygodnie w dużym, miękkim fotelu, stojącym w rogu pokoju.Poczuła zmęczenie, duże zmęczenie i usnęła:
Szła pomiędzy wysokimi drzewami "las"- pomyślała. Znajomy las niedaleko domu rodziców mamy. Było w nim ponuro. Słyszała pohukiwanie sów i szelest liści na drzewach i pod stopami. Ogarnął ją strach. Patrzyła chaotycznie we wszystkie strony w poszukiwaniu tego co napełniało ją dziwnym przeczuciem, że stanie się coś złego. Nagle poczuła wilgoć. Mgła zbierała się i gęstniała jej pod stopami. Coś chwyciło ją za nogę. Chciała krzyczeć, ale coś zabierało jej dopływ powietrza. Nie mogła się ruszyć, bo coś ją krępowało i obezwładniało. Z mgły wyłoniła się postać. Przerażająca, młoda kobieta o sinej twarzy z gnijącymi wargami. Postać nachyliła się nad Anką i wyszeptała tonem złej wiedźmy:
- Znamy się. Miałaś być nikim. Nie liczą się dla mnie twoje uczucia, ani żałosna miłość jaką darzy cię Polikarp. Zniszczę cię, choćbym miała na to poświęcić całą wieczność, a jeśli do najbliższej pełni nie będę w twojej skórze to mogę cię zapewnić, że twoje nic niewarte życie długo nie potrwa. I nikt ci nie pomoże, nikt- Powtarzał potwór- śmierć to najlżejsza z kar jaką przewiduję, będziesz o nią błagać na kolanach, a wtedy ja znana z dobrej duszy i miłosierdzia zlituję się nad tobą i cię zabiję- wykrzyczała.
Anka nerwowo poruszyła się, w głowie brzmiały jej słowa, których nie rozumiała i wyraźny krzyk, który poruszał meble w jej pokoju: " zabiję, zabiję, zabiję".
Dziewczyna szybko wstała z fotela. Zaczęła potrząsać głową w nadziei, że uda jej się pozbyć tych głosów. Udało się, nie słyszała już niczego poza śpiewem ptaków za oknem. Zdziwiła się, kiedy spojrzała na zegar: wskazywał ósmą pięćdziesiąt.
- Przespałam całą noc- powiedziała do siebie. Nie wiedziała kiedy z głowy uciekły jej wszystkie złe wspomnienia z minionej nocy i chwili po przebudzeniu.
Podeszła do drzwi balkonowych. Otworzyła je i wyszła na zewnątrz. Na drzewie naprzeciwko zauważyła coś dziwnego. Jakiś nieregularny kształt poruszył się i zniknął. Anka zdążyła zaledwie spostrzec, że było to ciemne, sfrunęło z drzewa jak wielki nietoperz z ogromną peleryną zamiast skrzydeł. Przetarła oczy ze zdziwienia " Chyba jeszcze nie obudziłam się do końca"- pomyślała. Ziewnęła głośno i przeciągnęła się unosząc ręce do góry. Wyszła z pokoju i skierowała się prosto do łazienki. Wzięła szybki prysznic i otuliła się swoim ulubionym, białym szlafrokiem. Ręce automatycznie schowała w głębokich kieszeniach. Zeszła po szerokich, dębowych schodach na parter. Przeszła przez salon do dużej, oświetlonej dziennym słońcem kuchni. Zapaliła gaz pod czajnikiem i odruchowo otworzyła szafkę, w której znajdowały się kubki. Wyjęła różowy z białymi sercami. Wsypała do niego trzy łyżeczki czekolady, a kiedy woda się zagotowała wlała ją do kubka. Wzięła napój i poszła z nim tą samą drogą do swojego pokoju na balkon. Piła gorącą czekoladę i słuchała śpiewu ptaków. Ten wakacyjny zwyczaj budził ją i jednocześnie odprężał. Usiadła wygodnie na fotelu z podnóżkiem, a napój postawiła na niedużym, bambusowym stoliku z blatem ze szkła. Lubiła te poranki, lubiła zapach rannego powietrza i kochała gorącą, pitną czekoladę, którą się delektowała. Coś przerwało jej spokój. Dwie osoby idące ogrodem w stronę jej domu. Dziewczyna o czarnych włosach i kobiecej figurze oraz chłopak wysoki, smukły blondyn z zabawną fryzurą. Jej przyjaciele: Wiki i Igor. Anka szybko wstała z fotela i weszła do pokoju. Otworzyła szafę. Bez długiego namysłu wyjęła z niej beżową sukienkę w kwiatki, która sięgała jej do kolan i niebieską, dżinsową kurtkę, która świetnie podkreślała jej urodę. Do tego na nogi założyła brązowe sandały z mnóstwem skórzanych pasków. Kiedy była gotowa do pokoju zapukali jej znajomi.
- Wiki, Igor dawno was nie widziałam- zwróciła się do nich. Podeszła i objęła ich oboje naraz. Pomimo tego, że przerwali jej rytuał, cieszyła się, że ich zobaczyła.
- Podobno byłaś u swojej babci i dziadka- zauważył blondyn.
- I podobno byłaś tam z jakimś chłopakiem- wtrąciła Wiktoria- Czy to znaczy, że pogodziłaś się z Robertem?
- Nie kłóciłam się z nim, więc nie mogłam się z nim pogodzić- powiedziała Anka, siadając na skraju łózka.
Igor usiadł obok niej, położył jej rękę na kolanie, a drugą chwycił jej dłoń:
- Wszystko będzie dobrze- powiedział- ten cały Robert wcale sobie na ciebie nie zasłużył.
- Znajdziesz kogoś lepszego- dodała Wiki i usiadła po drugiej stronie Anki.
Anka poczuła, że jest ktoś, kto interesuje się tym jak ona się czuje i co myśli. Igor pomimo tego, że nie był jasnowidzem i nie czytał w myślach, przytulił Ankę i powiedział:
- Od tego są przyjaciele, jakby odpowiadał na jej myśli.
- Kochanie, jak się czujesz?- zapytała mama.- Dziadek dzwonił. Powiedział, że byłaś świadkiem...- nie dokończyła, przerwała jej córka.
- Mamo to nie mnie zamordowano. Czuję się normalnie, przecież żyję.
- Ma rację- wtrącił się ojciec- przecież nic jej się nie stało. Daj jej spokój.
- Dobrze. Chciałam tylko zapytać- przyznała matka.
Ani nie chciało się z nimi siedzieć, ani rozmawiać. Weszła po dębowych schodach na pierwsze piętro, gdzie był jej pokój. Na szerokim korytarzu skręciła w lewo i weszła do sypialni. Przez te trzy dni zdążyła zatęsknić za swoimi fioletowymi ścianami i pastelowym wystrojem. Usiadła na szerokim parapecie pod oknem. Spojrzała na zewnątrz. Zobaczyła wysokiego chłopaka, ubranego na czarno z lśniącymi włosami. Rozpoznała Dawida. Zdziwiło ją to jak się poruszał. Do tej pory szedł pewnym krokiem, szybkim i bezszelestnym. Teraz szedł powoli ze spuszczoną w dół głową i ramionami. Wydawał się być smutny. Szybkim ruchem odwrócił się w jej stronę. Przeszył ją wzrokiem. Czuła się sparaliżowana, nie mogła się ruszyć, ani nawet spuścić z niego swojego wzroku. To trwało ułamki sekund, ale Ance wydawało się, że zatopiła się w jego oczach. Ale jak to było możliwe? Przecież dzieliła ich duża odległość. Ona w domu, a on po drugiej stronie drogi. Dawid odwrócił wzrok i poszedł dalej przed siebie. Dziewczyna zdała sobie sprawę z tego, że nie wie gdzie on mieszka, nawet nie zna jego numeru telefonu i może już nigdy nie spotka swojego tajemniczego przyjaciela. Nawet się z nim nie pożegnała. Może dlatego był taki smutny, chociaż nie wydawał się być człowiekiem, który przejąłby się taką błahostką. "Dziwny"- pomyślała. Siedziała tak, kiedy otworzyły się drzwi. Do jej pokoju weszła szczupła blondynka z rozpuszczonymi, gładkimi włosami. Ubrana była w czerwoną mini spódniczkę i jasnoniebieską bluzkę.
- Oliwia- zwróciła się do niej Anka- mówiłam ci, że masz pukać i czekać, aż cię zaproszę.
- Oj tam- blondynka wzruszyła ramionami- Wiesz co?
- Nie wiem- odpowiedziała poirytowana Anka, chociaż spodziewała się co siostra zaraz powie.
- Poznałam...
- Fantastycznego chłopaka- wtrąciła Ania. Jej siostra zakochiwała się średnio raz na miesiąc.
- Ej, skąd wiedziałaś?- zapytała tonem zawiedzionego dziecka.
- Nie wiem, takie przeczucie- uśmiechnęła się ironicznie.
- On jest taki przystojny. Te jego włosy, karnacja, figura i te oczy, to spojrzenie. To chyba ten na zawsze. Wiesz o czym mówię?
- Co?- Anka była zdezorientowana. Nie chciała słuchać siostry. Wiedziała, że każdy jej związek na zawsze szybko się kończy.
- Ty mnie w ogóle nie słuchasz- zauważyła Oliwia- No dobra, a co u ciebie?- zagaiła.
- W porządku- rzuciła, żeby siostra się odczepiła.
- A co z Robertem?
- Nic. To już skończone. On całował się z jakąś dziewczyną.
- Z jaką?- Oliwka była zaciekawiona.
- Nie wiem, ale jak się dowiem to...- zastanowiła się- to nic. W końcu to on mnie zdradził, nie ta dziewczyna.
- Oj przecież pocałunek to nie zdrada.
- Ty też. Ty też tak sądzisz? Chyba jestem jakaś inna, ale pocałunek to chyba wyraz uczucia. Nie całuje się pierwszej, lepszej osoby.- Zatrzymała się. Przypomniało jej się jak pocałowała Dawida, żeby Robert nie łudził się, że do niego wróci, ale to była zupełnie inna sytuacja. Zupełnie inna. Zadne z nich nie odbierało tego poważnie.
- Co ty się tak zamyśliłaś?- zapytała Oliwia.
- Nic. Tak się nad tym wszystkim zastanawiam. Co to właściwie jest miłość?- Nie znała odpowiedzi na to pytanie. Zdała sobie sprawę z tego, że jeszcze nigdy nie kochała.
- Nie ma miłości. Jest seks i- przerwała- i co najwyżej przyjaźń, ale nie w parze.
No tak, Oliwia nie była już dziewicą. Doświadczona jak na szesnastolatkę. Specjalistka od kontaktów damsko- męskich. Bawiła się życiem i co gorsza ludźmi. Zraniła już wielu chłopaków. Nie było ich jej żal. Żyła dalej, nie przejmując się wszystkim. Ania tak nie potrafiła. Ważne dla niej było co czują ludzie, którzy ją otaczają. Czasem nawet oni byli ważniejsi od niej samej. Czuła się odrzucona, jakby odklejona od całego świata. Miała przeczucie, że do niego nie pasuje. W świecie technologii i lekkich obyczajów wśród nastolatków nie czuła się najlepiej. Myślała, że jest z zupełnie innej bajki. Wszyscy dookoła gonili za czymś, czego ona nie widziała. Żyła powoli, zamknięta w sobie, nie wychylając się z emocjami. Przed nikim nie mogła być do końca sobą. Czasem bała się, że marnuje swój czas, że życie minie zanim ona zdąży coś przeżyć. Coś wartego uwagi. Chciała coś w sobie zmienić, stać się bardziej otwartą i pewną siebie, ale nie potrafiła. Miała przyjaciół: Wiki i Igora, ale sama dołowała siebie myślami, że nie jest dla nich tak ważna, jak chciałaby być. Starała się służyć im radami, ale sama często niechętnie mówiła o sobie.
Pogrążona w myślach Anka chwilę po tym jak jej siostra opuściła pokój usiadła wygodnie w dużym, miękkim fotelu, stojącym w rogu pokoju.Poczuła zmęczenie, duże zmęczenie i usnęła:
Szła pomiędzy wysokimi drzewami "las"- pomyślała. Znajomy las niedaleko domu rodziców mamy. Było w nim ponuro. Słyszała pohukiwanie sów i szelest liści na drzewach i pod stopami. Ogarnął ją strach. Patrzyła chaotycznie we wszystkie strony w poszukiwaniu tego co napełniało ją dziwnym przeczuciem, że stanie się coś złego. Nagle poczuła wilgoć. Mgła zbierała się i gęstniała jej pod stopami. Coś chwyciło ją za nogę. Chciała krzyczeć, ale coś zabierało jej dopływ powietrza. Nie mogła się ruszyć, bo coś ją krępowało i obezwładniało. Z mgły wyłoniła się postać. Przerażająca, młoda kobieta o sinej twarzy z gnijącymi wargami. Postać nachyliła się nad Anką i wyszeptała tonem złej wiedźmy:
- Znamy się. Miałaś być nikim. Nie liczą się dla mnie twoje uczucia, ani żałosna miłość jaką darzy cię Polikarp. Zniszczę cię, choćbym miała na to poświęcić całą wieczność, a jeśli do najbliższej pełni nie będę w twojej skórze to mogę cię zapewnić, że twoje nic niewarte życie długo nie potrwa. I nikt ci nie pomoże, nikt- Powtarzał potwór- śmierć to najlżejsza z kar jaką przewiduję, będziesz o nią błagać na kolanach, a wtedy ja znana z dobrej duszy i miłosierdzia zlituję się nad tobą i cię zabiję- wykrzyczała.
Anka nerwowo poruszyła się, w głowie brzmiały jej słowa, których nie rozumiała i wyraźny krzyk, który poruszał meble w jej pokoju: " zabiję, zabiję, zabiję".
Dziewczyna szybko wstała z fotela. Zaczęła potrząsać głową w nadziei, że uda jej się pozbyć tych głosów. Udało się, nie słyszała już niczego poza śpiewem ptaków za oknem. Zdziwiła się, kiedy spojrzała na zegar: wskazywał ósmą pięćdziesiąt.
- Przespałam całą noc- powiedziała do siebie. Nie wiedziała kiedy z głowy uciekły jej wszystkie złe wspomnienia z minionej nocy i chwili po przebudzeniu.
Podeszła do drzwi balkonowych. Otworzyła je i wyszła na zewnątrz. Na drzewie naprzeciwko zauważyła coś dziwnego. Jakiś nieregularny kształt poruszył się i zniknął. Anka zdążyła zaledwie spostrzec, że było to ciemne, sfrunęło z drzewa jak wielki nietoperz z ogromną peleryną zamiast skrzydeł. Przetarła oczy ze zdziwienia " Chyba jeszcze nie obudziłam się do końca"- pomyślała. Ziewnęła głośno i przeciągnęła się unosząc ręce do góry. Wyszła z pokoju i skierowała się prosto do łazienki. Wzięła szybki prysznic i otuliła się swoim ulubionym, białym szlafrokiem. Ręce automatycznie schowała w głębokich kieszeniach. Zeszła po szerokich, dębowych schodach na parter. Przeszła przez salon do dużej, oświetlonej dziennym słońcem kuchni. Zapaliła gaz pod czajnikiem i odruchowo otworzyła szafkę, w której znajdowały się kubki. Wyjęła różowy z białymi sercami. Wsypała do niego trzy łyżeczki czekolady, a kiedy woda się zagotowała wlała ją do kubka. Wzięła napój i poszła z nim tą samą drogą do swojego pokoju na balkon. Piła gorącą czekoladę i słuchała śpiewu ptaków. Ten wakacyjny zwyczaj budził ją i jednocześnie odprężał. Usiadła wygodnie na fotelu z podnóżkiem, a napój postawiła na niedużym, bambusowym stoliku z blatem ze szkła. Lubiła te poranki, lubiła zapach rannego powietrza i kochała gorącą, pitną czekoladę, którą się delektowała. Coś przerwało jej spokój. Dwie osoby idące ogrodem w stronę jej domu. Dziewczyna o czarnych włosach i kobiecej figurze oraz chłopak wysoki, smukły blondyn z zabawną fryzurą. Jej przyjaciele: Wiki i Igor. Anka szybko wstała z fotela i weszła do pokoju. Otworzyła szafę. Bez długiego namysłu wyjęła z niej beżową sukienkę w kwiatki, która sięgała jej do kolan i niebieską, dżinsową kurtkę, która świetnie podkreślała jej urodę. Do tego na nogi założyła brązowe sandały z mnóstwem skórzanych pasków. Kiedy była gotowa do pokoju zapukali jej znajomi.
- Wiki, Igor dawno was nie widziałam- zwróciła się do nich. Podeszła i objęła ich oboje naraz. Pomimo tego, że przerwali jej rytuał, cieszyła się, że ich zobaczyła.
- Podobno byłaś u swojej babci i dziadka- zauważył blondyn.
- I podobno byłaś tam z jakimś chłopakiem- wtrąciła Wiktoria- Czy to znaczy, że pogodziłaś się z Robertem?
- Nie kłóciłam się z nim, więc nie mogłam się z nim pogodzić- powiedziała Anka, siadając na skraju łózka.
Igor usiadł obok niej, położył jej rękę na kolanie, a drugą chwycił jej dłoń:
- Wszystko będzie dobrze- powiedział- ten cały Robert wcale sobie na ciebie nie zasłużył.
- Znajdziesz kogoś lepszego- dodała Wiki i usiadła po drugiej stronie Anki.
Anka poczuła, że jest ktoś, kto interesuje się tym jak ona się czuje i co myśli. Igor pomimo tego, że nie był jasnowidzem i nie czytał w myślach, przytulił Ankę i powiedział:
- Od tego są przyjaciele, jakby odpowiadał na jej myśli.
Subskrybuj:
Posty (Atom)