wtorek, 28 stycznia 2014

28. Brat

  Dawid nalewał whisky do szklanek. W salonie był tylko on i Franciszek. Isabel poszła z matką do pokoju, który udostępnił im wampir.
     - Nie mogę się przyzwyczaić do tego, że teraz jest między nami mniejsza różnica wieku. To tylko rok.- powiedział Polikarp.
     - Przykro mi, nie miałem w planach przejścia na ciemną stronę mocy tak wcześnie. Poza tym nie od razu wiedziałem, że jesteś nieśmiertelnym. Jak się domyślasz byłem przekonany, że nie żyjesz. Kiedy znalazłem twój notes byłem wściekły, że tak podle nas oszukałeś. Na początku chciałem cię odszukać, ale to byłby zbyt duży cios dla rodziców.
     - Czy oni...?- przerwał mu.
     - Nie.- Nie pozwolił na dokończenie.- Aż do śmierci byli pewni, że zmarłeś w wyniku wypadku.
     - Do śmierci...- zastanawiał się.- A ty? Żyłeś normalnie z nimi po przemianie?
     - Niestety nie. Nie musiałem niczego ukrywać, ani narażać ich na starcie z prawdą. Odeszli wcześnie. Za wcześnie. Zdecydowałem się na przemianę kiedy zostałem sam.
  Dawid był przybity przez informację o przedwczesnej śmierci rodziców. Nie odzywał się jednak pozwalając bratu swobodnie mówić.
     - W twoim notesie znalazłem wszystko czego potrzebowałem. Adres i imię największego wampira w okolicy. Długo się nie wahał. Przemienił mnie w dniu, kiedy pierwszy raz do niego przyszedłem. Później nagle kazał mi odejść i wiedziałem, że życie, o ile tak można o tym mówić, nie będzie takie jak wcześniej. Zacząłem błąkać się nocami po ulicach szukając kogoś takiego jak ja, ale spotykałem głównie szczury. Próbowałem znaleźć sens wiecznej egzystencji. Ludzie przestali być przyjaciółmi, stawali się bezbronnymi ofiarami.
     - A Isabel?
     - To inna historia. Może przewinę ci opowieść o kilkadziesiąt lat. Abigail spotkałem siedemnaście lat temu. Miała być moją kolejną ofiarą, ale nie wiem dlaczego się nią nie stała. Widząc mnie domyśliła się wszystkiego i to mnie zaintrygowało. Skąd ktoś kto nie jest wampirem wie o ich istnieniu? Normalnie zabijamy takich ludzi, żeby nie dzielili się informacjami z innymi. Dobra. Do rzeczy. Spojrzała na mnie ze strachem i jednocześnie dziwnym spokojem. Nie wiem jak możliwe jest takie połączenie, ale właśnie tak było. Powiedziała, ze zależy jej tylko na życiu jej dziecka. Była w ciąży. Ubłagała bym nie zabijał jej jednocześnie pozbawiając życia jej córkę. W zamian obiecała, że zostanie moją służącą, chociaż ja wolę określenie niewolnica. Gdy urodziła Isabel obie mi służyły. Ale ta młoda odkąd zaczęła dorastać stała się nieposłuszna. Teraz uciekła.I będę musiał ją za to ukarać.- Powiedział surowo.
  Dawid natychmiast zareagował.
     - Gdyby nie jej ucieczka nie wiedziałbym, że jesteś... kim jesteś.
     - A może właśnie miało być tak, ze nigdy się nie spotkamy.- Trwał przy swojej wersji.
     - Nie dyskutuj z Isabel w kwestii przeznaczenia.- Uniósł szklankę w górę, wznosząc toast. Obaj zaczęli pić trunek.
  Isabel podsłuchiwała ich rozmowę, poczuła się bezpieczniej. Poszła na palcach do pokoju.
     - Mamo, Dawid stanął w mojej obronie- uśmiechnęła się delikatnie.
     - Nawet tak o nim nie myśl. To wampir.- Odpowiedziała.


  Anka spała na swoim łóżku, była spokojna. Księżyc świecił przez grube zasłony na oknie. Cały pokój wydawał się zamglony.
     - Aniu! Obudź się!- usłyszała głos ojca. Natychmiast otworzyła oczy i rozejrzała się dookoła. Niczego nie widziała. Wstała, żeby zapalić lampę. Pokój wcale się nie zmienił. Poza nią nikogo w nim nie było.
     - Tato- powiedziała cicho rozglądając się i obejmując ramiona z zimna. Nikt się nie odezwał. Po policzkach powoli spływały jej łzy. Dotknęła ręką czoła:" Chyba zwariowałam"- pomyślała. Zgasiła lampę i cicho łkając wróciła do łóżka. Położyła się i po nos zakryła cienką kołdrą. Niedługo potem zasnęła.
  Ojciec wszedł do jej pokoju i usiadł na skraju łóżka.
     - Tato!- ucieszyła się.- Co tutaj robisz?
     - Przyszedłem cię ostrzec, żebyś nikomu bezgranicznie nie ufała. Ci, którzy podają się za twoich przyjaciół niekoniecznie nimi są.
     - O czym mówisz?
     - O sobie- pokazał ranę na szyi.- Muszę już iść- powoli zmierzał do drzwi.
     - Zaczekaj! Kto to zrobił? Tato!- krzyczała, ale na próżno, ojca już nie było. Zniknął nagle.
  Obudziła się zapłakana, mówiąc słowo "tato". Ktoś trzymał ją za ramię. Oliwia. Wyciągnęła ręce, żeby ją przytulić. Anka dała się objąć.
     - Miałaś zły sen- powiedziała blondynka.
     - To był dobry sen.
  Oliwka popatrzyła na jej zapłakaną twarz za zdziwieniem. Ania ocierając łzy dodała:
     - Dobry, bo był w nim tata.
  Siostra jeszcze raz mocno ją uścisnęła i wyszła, rzucając krótkie:
     - Dobranoc.
  Faktycznie, była jeszcze noc, ale dziewczyna nie potrafiła już zasnąć. Z samego rana ubrała się i poszła do domu przyjaciela.
     - Jest Isabel?- zapytała niepewnie.
     - Tak, wejdź.
  Ruszyła szybko schodami na górę, kierując się do pokoju, w którym przebywała czarownica. Cicho zastukała do drzwi.
     - Proszę- usłyszała głos starszej z czarownic.
     - Dzień dobry.
     - Dzień dobry- odpowiedziała jej uśmiechem.
  Anka zerknęła na Isabel.
     - Zostawię was same- powiedziała matka dziewczyny i wyszła z pokoju.
     - Możesz coś dla mnie zrobić?- zapytała błagalnie czarownicę.
     - Co takiego?
     - Właściwie nie znam się na tym. Chcę, żebyś pomogła mi dowiedzieć się kto zabił mojego tatę.
  Czarnowłosa po chwili namysłu powiedziała:
     - Mogę z nim porozmawiać.
     - To nie jest śmieszne!
     - A czy ja się śmieję?! Wy niewtajemniczeni nazywacie to wywoływaniem duchów. My wolimy mówić rozmowa z duchem. Duch twojego ojca jest tutaj, albo ktoś inny bardzo ci bliski się tobą opiekuje.- uśmiechnęła się przyjaźnie.
     - Nie, to mój tata.
  Isabel była w szoku.
     - Czuję jego obecność, ale nie umiem się z nim porozumieć- wyznała Ania.
     - To niezwykły dar. Czasami zmarli kontaktują się z nami przez sny.- Anka głośno przełknęła ślinę.- Nie martw się. Na szczęście ja umiem się z nimi kontaktować. Mama przyniosła wszystko, co będzie nam potrzebne.- Isabel podeszła do drzwi i zamknęła je na klucz. Spod łóżka wyjęła dużą, skórzaną torbę. otworzyła ją i wyciągnęła coś, co Ani bardziej przypominało gry planszowe niż czarodziejskie przedmioty. Coś jak szachownica, w której umieszczona była wskazówka i litery na kostkach jak od
scrabble. Isabel rozłożyła planszę. Na jej środku umieściła wskazówkę. Zapaliła świecę.


Bardzo proszę o komentarze, jeśli możecie to coś więcej niż jedno słowo:) Jeśli Wam się podoba lub nie napiszcie co konkretnie. Dzięki:)


4 komentarze:

  1. Niezmiernie jest mi przykro, że tak wolno publikujesz, a jak już coś to krótkie :(.
    Ten rozdział jakoś wyjątkowo mnie nie porwał, ale może rozkręci się w następnym. Dawaj coś częściej, też jestem na studiach i też mam sesję ; P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, w sumie akcji nie było w tym rozdziale, miał być dłuższy, ale nie miałam siły:) Niedługo dodam dalszy ciąg, bo to przerwałam, a w następnym będzie się działo więcej:) Dzięki za opinię.

      Usuń
  2. Bardzo mi się podobał, choć mało się działo. Twoja powieść naprawdę mnie wciągnęła. Już czekam na kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Podobało mi się. Troszkę krótki i mało akcji ale każdy może mieć gorszy dzień :)
    Ja też takie miewam. Informuj mnie o nowych jeśli możesz. A na pewno zajrzę,przeczytam i zostawię komentarz. :)
    Zaprasza też do mnie na nowy po-prostu-tylko-ja.blogspot.com
    Życzę weny! :)

    OdpowiedzUsuń