Dawid zgrabnym i szybkim ruchem podważył deskę podłogową, która uniosła się odsłaniając schowek. Wampir chwycił umieszczony w nim pal i puścił deskę, by swobodnie opadła zasłaniając skrytkę. Gdy zbliżył się do drzwi wyrwanych z zawiasów zobaczył dwie postacie. Jedna z nich wyglądała tak bezbronnie, że wampir bez wahania zaatakował chłopaka w długiej, czarnej szacie, ignorując ją. Ściskając drewniany kołek stanął twarzą w twarz z intruzem. Przeciwnik jednak okazał się silniejszy, doskoczył do Dawida przewracając go na ziemię. Powoli zbliżał się do jego szyi obnażając zęby. Polikarp nie rezygnował jednak z pojedynku. Pomyślał, że jest tylko jeden sposób, by pozbyć się wroga. Wycelował drewnianym ostrzem w jego serce. Rywal automatycznie wstał zmieszany, marszcząc brwi. Dawid wiedział, że nie może się zawahać ani na moment. Przeczuwał, że wampir w długiej szacie szykuje na niego zasadzkę, więc przyparł go do ściany, mierząc kołkiem w jego lewy bok.
Kobieta, która z nim przyszła, czując się bezpieczniej pobiegła do wnętrza domu. Następnie nieco zwolniła. Niepewnym krokiem weszła do salonu. Isabel podbiegła do niej, objęła ją zarzucając jej ręce na szyję. Obie zaczęły szlochać.
Anka poczuła ulgę, wiedziała, że Isabel czuje to samo.
Oczy wampira przypartego do ściany rozszerzyły się, zmarszczył brwi i uśmiechnął się, co zirytowało Dawida.
- Dlaczego mi to zrobiłeś?- spytał kompletnie dezorientując czarnowłosego. W szoku nie wypowiedział ani słowa.- Co nie poznajesz mnie? Zmieniłem się przez te kilka lat? Zostałem wampirem nieco później, więcej przeżyłem. Cyba na początku tęskniłem, miałem do ciebie żal, ale to minęło. Nie byłeś mi potrzebny. Wystarczył mi twój notes.
Anka weszła do korytarza. Słyszała wszystkie słowa. Ufała, że pomoże rozwiązać tę sytuację, tak jak twierdziła czarownica.
Dawid nie wierzył w to, co działo się dookoła niego, zaczynał wszystko rozumieć, ale nie chciał przyjąć prawdy. Dziewczyna patrząc na rudowłosego też się jej domyśliła. Chciała objąć Dawida, ale wiedziała, że to zły moment.
- No co, nie poznajesz brata?- spytał z żalem w głosie rywal.
Wampir upuścił pal i odszedł kilka kroków w tył.
- Franciszek- cicho powiedziała Ania i automatycznie zasłoniła dłonią usta ze strachu.
- O! Ta dziewczyna też mnie zna? Może na mnie czekaliście?
- Przestań sobie kpić!- wypowiedziała zdenerwowana.
- Czy ty nie jesteś przypadkiem zbyt pewna siebie?- zapytał Franek zbliżając się do niej.
- Zostaw ją!- krzyknął Dawid.
- Niby dlaczego?
Polikarp podniósł pal z podłogi.
- Bo nie chcę tak szybko tracić brata.
- Dobra, a gdzie są moje niewolnice?
- Niewolnice? Nimi już nie będą.- powiedziała Anka pokazując Frankowi, że się go nie boi.
- Widzisz- podszedł do niej- w odróżnieniu od mojego brata ja żyję jak prawdziwy wampir- uśmiechnął się.
- To niesprawiedliwe tak wykorzystywać ludzi!- krzyknęła.
- Tak? A sprawiedliwe jest zabijanie ich, żeby zaspokoić swój głód? Albo związek z człowiekiem, który pewnego pięknego dnia zakończy się nagłym atakiem głodu?
- Dawid taki nie jest!
- I pewnie nie jest też taki, żeby dla głupiej miłości pozostawić rodzinę i człowieczeństwo?!
Wampir udawał, że tego nie słyszy. Franciszek kontynuował.
- Wydaje mi się, że bardziej niesprawiedliwe jest to co on robi z tobą. Udaje twojego przyjaciela, a ie można przyjaźnić się z kimś takim jak my. My nie potrafimy kochać. Możemy czegoś pragnąć, pożądać, ale nie kochać. Jesteśmy pozbawieni czegoś co wy nazywacie sercem.
- Dobrze wiem, że to nieprawda.
- Możesz to sobie wmawiać, ale niczego nie zmienisz. Dobra gdzie moje niewolnice?- Ruszył do salonu. Dawid i Anka też tam poszli. Stanęli obok Isabel i jej matki.
- Nie musisz ich wykorzystywać- powiedziała Anka.
- Przyzwyczaiłem się do nich.
- Pokażę ci inne życie- zaoferował Polikarp.
Franek rozejrzał się dookoła.
- Możesz tu zostać- powiedział brat.
- O, serio? Więc obejrzę sobie dom.- wypowiedział pewnym głosem.
- Dawid muszę już wracać- zwróciła się do niego Ania.
- Odwiozę cię- odpowiedział.
Dziewczyna popatrzyła na przestraszoną Isabel i jej matkę.
- Pojadą z nami- dodał wampir.
Wyprowadził z garażu czarne, niskie, sportowe auto.
- Wsiadajcie- powiedział.
Ania usiadła obok niego, a czarownice z tyłu.
Isabel poruszyła temat Franciszka.
- Myślałam, ze to będzie wyglądało trochę inaczej. Że się zakocha.
- Może już się zakochał, ale twierdzi, że wampiry nie kochają- podpowiedziała jej matka.
- Pewnie tak. Inaczej by z nią nie rozmawiał. Widziałam jak traktuje ludzi.
- To oznacza, że...- zaczęła matka.
- Kocha ją- dokończyła Isabel.
Dawid uderzył ręką o kierownicę.
- Możecie się wreszcie uciszyć?!- krzyknął.- Mam dosyć tego kocha, nie kocha.
Isabel spojrzała porozumiewawczo na matkę. Obie się uśmiechnęły.
- Zanosi się na kłopoty- kobieta powiedziała cicho do córki.
Ania nie odzywała się aż do końca podróży.
Antonii siedział na kanapie w dużym salonie sącząc ciemnoczerwony, gęsty płyn z kieliszka do wina. Karolina w długiej, błękitnej sukni krążyła po pokoju zdenerwowana.
- Musimy go od niej odsunąć!- krzyknęła rzucając o ścianę kieliszkiem, który wampir chwilę wcześniej odstawił na ławę.- Ona wie, że ugryzł tą małą. Poza tym wie, że zabija tak jak my wszyscy.
- Może nie jest przekonana.- wtrącił Antonii, wstając z kanapy.
Wampirzyca zignorowała go i mówiła dalej.
- Musi wiedzieć, że to jego wina. Musi być pewna, że to Dawid stoi za śmiercią jaj ojca. On należy do mnie, a ta małolata namieszała mu w głowie. Musimy zrobić coś, żeby zrozumiał, że nigdy nie będzie człowiekiem, że ludzie to nie nasi przyjaciele, tylko dawcy, bezwartościowe śmieci- złapała oddech i szybko wypuściła powietrze.- Nie mogę patrzeć jak staje się nudny jak, jak...- brakowało jej słowa- jak człowiek- powiedział krzywiąc usta.
- Ty go kochasz?- Antonii był wstrząśnięty.
- Ja nie kocham, ja... Chcę go mieć. Od zawsze był mój, a nie lubię zmian. Byliśmy parą, a on teraz udaje niewiniątko. Nie może przestać być wampirem, bo tak mu się podoba.
- Ale może przestać zabijać- powiedział przerywając jej monolog.
- A co to za atrakcja upić łyk krwi i zostawić robaka w spokoju? Najlepsze jest patrzenie jak gaśnie- powoli składała dłoń w pięść- sycenie się widokiem śmierci. On chyba przestał to rozumieć.- rozłożyła ręce w geście bezsilności.
- Ale ja nie przestałem- przysunął się do niej.
Chwyciła prawą dłonią kołnierzyk jego koszuli i zbliżyła wargi do jego ust. Całowała go namiętnie, po czym odepchnęła tak, że spadł na okrągły stolik do kawy przewracając się razem z nim. Wytarła usta od pocałunku grzbietem dłoni.
- Ty to nie on- wypowiedziała pogardliwie w jego kierunku.- Ty smakujesz jak dzieciak.
- Przecież...
- Co przecież? Mówiłam ci, że go zdobędę. To znaczy, ze on do mnie wróci- poprawiła.
- A ja?- zapytał rozczarowany.
- Ty masz tą swoją. Jak jej tam? Oliwka? No to się nią zajmij, a mi daj spokój.
Odszedł zbliżając się do drzwi wyjściowych.
- Tylko jej nie zabijaj- krzyknęła za nim.- Nie teraz.- A cicho dodała:- Muszę mieć z tego większą satysfakcję.
Przepraszam, ze tak późno, ale lepiej późno niż wcale:) Czekam na wasze opinie:)
Noo teraz to ciekawie się zapowiada. Na początku się trochę pogubiłam, ale może to przez to, że tak długo nie czytałam twojego opowiadania. Mam nadzieję, że teraz będziesz pisać częściej, choć zbliża nam się sesja ; p
OdpowiedzUsuńU mnie nowy rozdział numer 18, o ile nie czytałaś, bo widziałam komentarz pod 17 ;)
Oj sesja... :( Powodzenia! :)
UsuńŚwietne:*
OdpowiedzUsuńCzekam na dalsze rozdziały
~E.M.I
Tak długo czekałam i się doczekałam. Ten rozdział jest fantastyczny ( ta jak i poprzednie) . Czekam już na kolejne. Uwielbiam czytać twojego bloga! <333
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło:) Mam nadzieję, że kolejne rozdziały też Ci się spodobają:)
UsuńU mnie nowy post ; ) mylife-jordanslife.blogspot.com
OdpowiedzUsuńJuż się tak nie reklamuj:) Zaraz przeczytam:*
Usuń