wtorek, 15 października 2013

26. Amulet

  Była noc. Księżyc oświetlał czarną, leśną ścieżkę, po której szedł młody chłopak ubrany w długi, ciemny płaszcz z szerokim kapturem i kobieta o indiańskich rysach w długiej, granatowej sukni.
     - Zgłodniałem- odezwał się chłopak patrząc porozumiewawczo na kobietę, która odkryła szyję, zarzucając włosy do tyłu. Mężczyzna rozejrzał się dookoła, po czym pewnym krokiem do niej podszedł. Ruchem jednej ręki przechylił głowę kobiety na prawą stronę. Zatopił swoje długie, ostre zęby w skórze trochę poniżej szyi. Kobieta syknęła z bólu, a on z surowym spojrzeniem pił jej krew. Trwało to około minuty. Kiedy skończył wytarł krew ze swoich ust grzbietem dłoni i odsunął się od czarnowłosej. Kobieta zachwiała się i oparła ciało o sosnowe drzewo.
     - Idziemy- wypowiedział patrząc przed siebie i na chwilę odwrócił wzrok w jej kierunku. Była bardzo słaba. Chłopak wziął głęboki oddech i uśmiechnął się podejrzliwie.- Isabel jest niedaleko- dodał.
  Kobieta zrobiła się bardziej blada niż dotychczas.
     - Proszę Panie. Zabij mnie. Daruj życie mojej córce- wypowiedziała nieśmiało.
     - Miałbym zabijać najlepszą służącą? Nie. Młoda nie jest mi do niczego potrzebna. Są z nią same kłopoty.
  Kobieta zaczęła płakać. Zakryła twarz rękoma.
     - Proszę, nie zabijaj jej- powtórzyła prośbę.
  Chłopak nie zwracał na nią uwagi.
     - Idziemy dopóki jest ciemno.
  Służąca posłusznie poszła za nim.

  Isabel obudziła się rano. Wstała z drewnianego łóżka. Wyjęła spod bluzki talizman, który miał fioletowy kolor. Zaniepokoiła się. 
     - Mamo- wypowiedziała cicho, ściskając amulet w dłoni.
  Przez uchylone drzwi zobaczyła jak korytarzem przechodzi Dawid ubrany w same spodnie. Na jego szyi wisiał amulet zawieszony na czarnym, skórzanym rzemyku. Zdenerwowana Isabel wybiegła z pokoju i stanęła naprzeciw wampira. Chwyciła jego naszyjnik.
     - Nie wierzę, że ktoś podobny do mnie mógł pomóc komuś takiemu jak ty!- krzyknęła.
     - Chyba zapomniałaś w czyim domu spędziłaś noc- wtrącił surowo Polikarp.
     - Nie. I wiesz co? Możesz mnie wyrzucić. Powiedz tylko skąd to masz- chwyciła znowu metalowy amulet w kształcie koła z kilkoma średnicami.
     - Ty powinnaś wiedzieć najlepiej. To jasne, że od czarownicy. Mam to już od dawna- wyrwał naszyjnik z jej rąk.
     - Musiałeś ją szantażować. Zrobić jej krzywdę. Inaczej nie przeszłaby na twoją stronę- latynoska skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
     - Nie musiałem niczego robić. Sama chciała mi pomóc- uśmiechnął się z wyższością.
  Isabel przyjrzała mu się dokładnie od stóp po głowę. Zatrzymała wzrok na jego oczach.
     - Uwiodłeś ją!- stwierdziła z przekonaniem i wyrzutem.
  Dawid nie zaprzeczył tylko mrugnął, co było dla niej wystarczającym potwierdzeniem tezy.
     - Narażam moją matkę. Proszę się o morderstwo tylko po to, żeby nie zrobić tego co ta biedna czarownica. Jak mogła nabrać się na maślane oczy pijawki? Nie wierzę. 
  Dawid nie przejmował się tym co mówiła Isabel. Ubrał czarną koszulę i zszedł na parter. Zaraz za nim zaszła czarownica i usiadła na kanapie. Rozległo się pukanie do drzwi. Wampir poszedł je otworzyć. Isabel przestraszyła się i podkuliła nogi. Ściskała swój talizman. Do domu weszła Ania. Była lekko przejęta. Dawid przywitał ją uśmiechem i zaprosił do salonu. Patrząc na czarownicę Ania zapytała:
     - I jak się dogadujecie?
     - Świetnie- powiedział Polikarp zanim Isabel zdążyła otworzyć usta.- Można powiedzieć, że się zaprzyjaźniliśmy.
     - Tak- dodała ironicznie oburzona Isabel.
     - To dobrze, bo myślałam, że będziecie się kłócić.- Anka nie wyczuła ironii w głosie dziewczyny.
     - Ależ skąd! Znaleźliśmy nawet wspólne tematy- wtrącił znów Dawid, przykładając dłoń do koszuli, w miejscu, gdzie wisiał amulet.
  Isabel wolała się nie odzywać.
     - Dawid, mieliśmy szukać Antoniego, ale w tej sytuacji chyba będzie lepiej, jeśli najpierw pomożemy Isabel.
     - Poza tym nie mamy pewności co do Antoniego, ale nie sądzę, żeby ta dziewczyna- popatrzył na czarownicę- chciała mojej pomocy.
     - Musimy jej pomóc- stwierdziła Anka. Dziwnie była przekonana, że Dawid zrobi to, co ona uzna za stosowne.
  Wampir uniósł brwi za zdziwienia, ale niczego nie powiedział. Ania natomiast usiadła obok Isabel. Przyglądała się czarownicy, która była przestraszona. Miała napięte mięśnie, jakby była gotowa do ataku. Po krótkiej obserwacji Ania powiedziała:
     - Właściwie to już powinnam iść. Przyszłam tylko sprawdzić czy wszystko jest w porządku- popatrzyła na Polikarpa. Jej wzrok ostrzegał go przed zrobieniem Isabel krzywdy.
     - Proszę zostań!- krzyknęła błagalnie czarownica, biorąc w ręce dłoń Ani.- On niedługo tu przyjdzie- dodała ściszonym głosem, płacząc.
     - Skąd możesz to wiedzieć?- była zdziwiona pewnością dziewczyny.
  Isabel wyjęła spod beżowej koszuli naszyjnik i pokazała go Ani.
     - Co to jest?- dotknęła kamienia zawieszonego na rzemyku.
     - To amulet intuicji. Teraz dzieje się coś złego. Zło się zbliża, on się zbliża. Będzie chciał mnie zabić. Mnie, albo moją mamę. Albo ans obie.
     - A jak ja mogę ci pomóc?- zapytała mając łzy w oczach. Czuła się za nią odpowiedzialna. Jej słowa wywołały u dziewczyny lęk.
     - Nie wiem. Może to będzie tak, ze spojrzy na ciebie i się zakocha.
  Dawid zaczął się głośno śmiać. Isabel zmarszczyła czoło i skarciła go wzrokiem. Wampir zakrył usta ręką. Dziewczyna przestała zwracać na niego uwagę i kontynuowała patrząc na Anię.
     - A może ty mu coś powiesz. Nie wiem, wiem, ze mi pomożesz.
  Ania głośno westchnęła i otarła skórę pod oczami. Postanowiła, że zostanie jeszcze jakiś czas. Siedziała przy dziewczynie do zmroku. Wtedy zerknęła w stronę okna. Przeraził ją fakt, że będzie musiała sama nocą wracać do domu. Nie odwracając wzroku stwierdziła:
     - Jest już ciemno. Pewnie już nie przyjdzie, nie dzisiaj.
     - Przyjdzie teraz- pośpieszyła Isabel- wampiry nie mogą poruszać się w świetle słońca.
  Ania otworzyła szeroko oczy. Słowa czarownicy nią wstrząsnęły. Zerkała raz po raz na Dawida i dziewczynę.
     - Ten akurat ma talizman, który go chroni- uzupełniła swoją wypowiedź.
  W tym samym czasie rozległ się hałas, jakby ktoś kopnął drzwi wejściowe. Sekundę potem głośniejszy huk. Dawid pewnym krokiem ruszył w stronę wyjścia, wyprostował dłoń w geście mówiącym: "zostańcie tu, sam się tym zajmę".
  Anka uświadomiła sobie, że pomimo braku fizycznej siły ciężar całej tej sytuacji spoczywa na jej barkach. Nieśmiało poderwała się z miejsca osłaniając Isabel.


Mam nadzieję, ze się podoba:) Jeśli czytacie to komentujcie, komentujcie;) Na następny rozdział prawdopodobnie poczekacie trochę dłużej, bo skończył mi się zapas tekstu i będę musiała pisać na bieżąco, a długo tego nie robiłam:) 

10 komentarzy:

  1. Bardzo fajnie, mega wciągające :3 Czekam na następne rozdziały

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny. Obyś tak dalej trzymała. Piszesz niezwykle wciągającą książkę. Nie mogę się doczekać następnych rozdziałów

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowne, bardzo wciągające! Czekam na nn, pisz szybko.
    Pozdrawiam i życzę weny. :)
    Ps. Zapraszam po-prostu-tylko-ja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Dlaczego nie pokazało wcześniej mojego komentarza jak przecież to czytałam? W takim razie Antoni też musi mieć amulet, chodził w słońcu, ale nie jestem pewna. No nic. Czekam aż w końcu ktoś kogoś zabije haha

    OdpowiedzUsuń
  5. ile możesz pisać ???!!! kiedy następny rozdział???!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, ale aktualnie nic nie piszę, bo nie mam zwyczajnie na to czasu:( Postaram się jak najszybciej dodać coś nowego....

      Usuń
  6. Zapraszam do siebie na nowy post, choć i tak już tu pewnie nie zaglądasz :)

    OdpowiedzUsuń