- Jeszcze jakieś wiadomości?- zapytała poirytowana i przestraszona.
- Tak- ciężko było mu się przyznać- też na ciebie wpływałem.
- Co?!
- Kazałem ci zasnąć, kiedy wracaliśmy do twojego domu.
- Aha- uśmiechnęła się i poczuła ulgę.
- Teraz lepiej będzie, jeśli się przebierzesz i umyjesz- zmarszczył brwi i przeanalizował swoje słowa- a raczej odwrotnie.
- Masz rację- skierowała się do łazienki na piętrze, ale odwróciła się do Dawida.- Zaczekasz tutaj?
- Pewnie- odpowiedział dowartościowany.
Czekał niecałą godzinę. Anka weszła do pokoju w dżinsach, długiej bluzce i ręczniku zawiniętym na głowie.
- Oddaję kurtkę- powiedziała wręczając mu ją.
- O, dziękuję. Nie wiem co bym bez niej zrobił.
- Dawid- zwróciła się do niego.
- Tak?
- Od kiedy cię poznałam przeczuwałam, że jest z tobą coś nie tak.
- Dzięki- przerwał jej ironicznie uśmiechając się.
Odwzajemniła uśmiech.
- Źle dobrałam słowa. Chodzi o to, że poruszasz się tak, jakbyś nie dotykał ziemi. Tak bezszelestnie.
- Zgadza się- powiedział z dumą w głosie.
- Mam do ciebie pytanie. Czy coś mi grozi?
- Sądzę, że jeśli dziś nic ci się nie stanie, a dopilnuję tego- zapewnił- to nic ci nie grozi.
- Dlaczego akurat dzisiaj coś miałoby mi się stać?- Dociekała.
- Bo jest pełnia, a reinkarnacja jest możliwa tylko w pierwszą pełnię księżyca po rozczłonkowaniu ciała.
Ciało Ani znów przeszył dreszcz, ale na przeszłość nie mogła nic już zaradzić. Siedzieli chwilę w ciszy i zadumie. Anka przerwała ciszę błyskotliwym pytaniem:
- Ile masz lat?
- Hmm... Musiałbym policzyć- mrugnął okiem.
- Odpowiedz- nalegała dziewczyna.
- Dobrze, dobrze. Tylko się nie przestrasz. Ciałem i umysłem mam dziewiętnaście lat, bo w takim wieku byłem w chwili śmierci. Umarłem w 1944 roku.
Ania szybko skojarzyła datę.
- Zginąłeś w Powstaniu Warszawskim- była pod wrażeniem.
- Niezupełnie. Karolina mnie zabiła. Byłem wtedy jej chłopakiem, a ona nie potrafiła zrozumieć tego, że chciałem żyć wiecznie. Ironia, bo właśnie dzięki niej taki się stałem- mówił tak, jakby nie był obecny.- Później jej to życie bardziej się spodobało. Kazała się przemienić. I to by było na tyle- spuścił głowę.
- Czyli masz...- liczyła.
- Mam osiemdziesiąt siedem lat.- powiedział smutno.
Przytuliła go.
- Nieźle się trzymasz- roześmiała się.
- Idź spać- polecił jej Dawid.- Jutro porozmawiamy.
- Zostań tutaj- poprosiła cicho.
- Nie miałem zamiaru odchodzić- mrugnął do niej.
- Dawid!
- Och, co jeszcze?
- Czy ty śpisz?
- Nie.
Domyśliła się tego. Przypomniało jej się jak zawsze pierwsza zasypiała i budziła się, kiedy on stał nad jej łóżkiem w domu dziadków. Teraz dawało jej to bezpieczeństwo. Nie przebierając się zasnęła na swojej kanapie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz